W zeszłym roku w sześciu Grand Prix pięć razy wszedłem do czołowej dziesiątki. Mam nadzieję, że dobra passa się utrzyma - mówi Rzeczpospolitej Robert Kubica.
Jak przebiegały piątkowe przygotowania do GP Australii?
ROBERT KUBICA: W pierwszej sesji nie jeździłem w ogóle, w drugiej mieliśmy napięty program, bo trzeba było przetestować dużo rzeczy. Zaczęliśmy od okrążenia instalacyjnego i sprawdzenia, czy nie ma jakichś wycieków lub innych problemów, co zabrało nam dziesięć minut. Potem pracowaliśmy nie tylko nad ustawieniami, ale także trzeba było wykonać sporo innej pracy, na przykład uregulować różne czujniki. Porównywaliśmy też opony, choć nie do końca nam się to udało, bo na miękkim komplecie przejechałem tylko jedno niepełne okrążenie.
Dlaczego?
Dogoniłem Jarno Trullego i postanowiłem zjechać do boksu, i tak nie uzyskałbym miarodajnego czasu okrążenia. Poza tym chcieliśmy jeszcze sprawdzić jedną rzecz. Zostałem jednak zatrzymany przez sędziów na kontrolę bolidu i nie zdążyliśmy już wyjechać i sprawdzić tego, co chcieliśmy.
Wcześniej przydarzyła się panu wycieczka poza tor...
Tak, czasami zdarzają się małe problemy z hamowaniem, co nie wróży dobrze przed wyścigiem. Po kilku okrążeniach część bolidu zaczyna się nagrzewać, zwłaszcza przy moim stylu jazdy - redukuję biegi dość wcześnie, na wysokich obrotach, przez co jest ryzyko zablokowania tylnej osi.