Kończy się proces Krzyszota T., polskiego kierowcy rajdowego oskarżonego o zabójstwo taksówkarza - donosi "Polska Gazeta Wrocławska". Prokuratura domaga się jednej z najsurowszych kar przewidywanych przez polskie prawo - 25 lat pozbawienia wolności.
Rajdowiec jest oskarżony o to, że 3 stycznia na jednym z głównych wrocławskich skrzyżowań wmieszał się w sprzeczkę między taksówkarzem a kierowcą busa. Ten ostatni prawdopodobnie był narzeczonym córki rajdowca.
Śledczy podejrzewają, że rajdowiec zjawił się na miejscu sprzeczki lub jechał za busem i gdy doszło do kłótni, wyszedł z auta i ugodził nożem taksówkarza. Ranny zmarł w szpitalu.
Po zdarzeniu T. ukrywał się przez trzy miesiące, jednak w końcu został zatrzymany. Przyznał, że spowodował śmierć taksówkarza, jednak nie można mówić o zabójstwie, ponieważ nie działał z zamiarem pozbawienia życia.
W czasie pierwszych przesłuchań rajdowiec przekonywał, że zdarzenie było przypadkowe, a taksówkarz nadział się na szpikulec do cięcia papieru, który T. miał w ręce, gdy wysiadał z auta.
Obrona chce, by zdarzenie zostało uznane za nieszczęśliwy wypadek, a czyn T. został zakwalifikowany nie jako zabójstwo, a "spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem jest śmierć" - informuje "Polska Gazeta Wrocławska". Za to grozi maksymalnie 12 lat więzienia.
Z kolei oskarżenie twierdzi, że rajdowiec w czasie awantury wyciągnął "nóż bojowy" i pchnął nim taksówkarza. Kwalifikuje czyn jako zabójstwo i domaga się 25 lat pozbawienia wolności dla Krzysztofa T.
WP.PL