Kierowcy Ubera przesiadają się na taksówki. Powód – tyle samo pieniędzy za mniej pracy. Sprawdziliśmy to
W rozmowie z Wirtualną Polską kierowca Ubera przyznał, że przesiada się na taksówkę, podobnie jak jego wielu kolegów. Wszystko dlatego, że taksówki nadal są popularne, a przez to, że droższe, szybciej można na nich zarobić. Rekordziści przekraczają nawet 200 tys. zł rocznie.
Kierowcy Ubera są znienawidzeni przez taksówkarzy. Jednak wielu z nich przechodzi do obozu wroga, czyli przesiada się na taksówki. Powód? Oklejone auto gwarantuje te same zarobki, przy mniejszych nakładach pracy. Dla przykładu, kierowcy taksówek liczą na zlecenia terminowe, czyli kursy zamawiane wcześniej, często są dłuższe np. na lotnisko i kosztują powyżej 70 zł. Takie opłacają się najbardziej. Można "złapać" 4 lub 5 zleceń terminowych dziennie i dzięki temu spokojnie wyjść na swoje.
Jeśli chodzi o zwykłe zlecenia, to typowy taksówkarz realizuje dziennie 10-15 przejazdów, rekordziści Ubera, żeby godnie zarobić, muszą zrobić nawet ponad 30 kursów. Dla kierowców rachunek jest prosty. Natomiast z punku widzenia klienta, najważniejsza jest cena przejazdu. Na własnym przykładzie wiem, że kurs z domu na lotnisko Uberem kosztuje mnie 31 zł, a taksówką aż 70.
Dlatego nasz rozmówca zdecydował się rozpocząć proces uzyskiwania uprawnień i chętnie oklei swoje auto w barwy korporacji, która również jest obsługiwana aplikacją. Np. MyTaxi także informuje o tym, ile będzie kosztował dany kurs, a dodatkowo pozwala na dawanie kierowcom napiwków, a Uber takiej opcji na razie w Polsce nie oferuje.
Dodatkowo, według naszego informatora, przy prowadzeniu działalności bardziej opłaca się być taksówkarzem, bo są oni zwolnieni z płacenia podatków, jeśli nie przekroczą pułapu 200 tys. zł przychodu rocznie, a są tacy, którzy tę kwotę przekraczają. Chodzi o taksówkarzy, którzy robią droższe kursy terminowe i mają taryfę w wysokości około 3 zł za km.
Zapytaliśmy ekspertów podatkowych o komentarz w sprawie sporu o koszty ponoszone przez kierowców Ubera, a także o mityczne zarobki taksówkarzy. Okazało się, że nie jest tak kolorowo, jak to przedstawił mój rozmówca. Według ekspertów, w wojnie Uber - taxi obie strony mają trochę za uszami. Nieco manipulują, ale i mówią prawdę. Taksówkarze mogą korzystać z preferencyjnych stawek podatkowych, ale raczej nie unikną opłacania należnych danin. Nie są jednak jedyną grupą zawodową objętą takimi regulacjami. Jeśli kierowca taksówki w danym miesiącu nie odda fiskusowi ani złotówki, to prędzej z powodu zasad ogólnych niż szczególnych zwolnień. Z kolei Uber, który oferuje niższe stawki przewozu, teoretycznie wymaga od swoich kierowców, by legalnie prowadzili działalność gospodarczą, co powinno przekładać się na opłacanie podatków. To jednak tylko regulacja, która bardzo często jest obchodzona.
Wojna pomiędzy Uberem a korporacjami taksówkowymi trwa w najlepsze, a ci, którzy zostali zachęceni zarobkami w Uberze, postanawiają się przenosić w głąb świata szoferów. Co ciekawe, popularność obu usługodawców rośnie, ale nie zawsze jakość usług idzie z tym w parze. Często klienci Ubera narzekają, że trudno się porozumieć z Ukraińcami, a dodatkowo ich znajomość miasta często pozostawia wiele do życzenia. Z drugiej strony korporacje taksówkowe skutecznie potrafią namówić kierowców, żeby przeszli na ich stronę, a w rzeczywistości warunki te nie są takie atrakcyjne.
Obie formy działalności mają swoje wady i zalety, dlatego, jeśli jedna ze stron mocno popracuje nad konkurencyjnością, to klienci będą chętniej korzystać z ich usług. Z badań przeprowadzonych na klientach wynika, że na pierwszym miejscu w procesie decyzyjnym jest cena przejazdu, na drugim dostępność taksówki, a dopiero na trzecim forma rozliczenia.