Kia Stonic: skrojona pod Europę. Nowy model ma zawojować rynek
Wśród producentów samochodów ma miejsce prawdziwy szał na wprowadzanie do oferty SUV-ów segmentu B. Nie inaczej jest w przypadku koreańskich marek. Po debiucie Hyundaia Kony przyszedł czas na bliźniaczą, choć zdecydowanie inną Kię Stonic.
Nagła eksplozja ofert nie jest przypadkiem. Już dziś miejskie SUV-y odnotowują rekordowe wzrosty sprzedaży, a według analityków rynkowych, popularnością za kilka lat dogonią swoich kompaktowych odpowiedników. To oznacza, że każdy producent musi mieć coś do zaoferowania.
Kia Stonic jest drugim SUV-em segmentu B koreańskiego koncernu, który pojawił się w ostatnim czasie. Co ciekawe, tym razem to Hyundai postawił na odważniejszy wygląd z licznymi dodatkowymi elementami stylistycznymi. Jednak w mojej opinii to znowu Kia wyszła zwycięsko z pojedynku projektantów. Nadwozie prezentuje się bardziej elegancko i spójnie, a przy tym na pewno nie jest nudne. Porównując do konkurencji, Stonikowi bliżej do charakter Renault Captura niż Nissana Juke'a. Stało się tak zapewne dlatego, że Kia jest modelem europejskim, w odróżnieniu od Hyundaia, który jako samochód globalny, musi spełniać wymagania większej liczby zróżnicowanych rynków.
W przypadku koreańskiego auta, decydując się na ten model, warto na liście opcji zaznaczyć dwukolorowe nadwozie. Dopłata do niego wynosi 3 tys. zł, czyli 1 tys. zł więcej niż do metalicznego lakieru. Taki dwubarwny zestaw mocno ożywia wygląd Stonica. Jest on też wyjątkowy na tle konkurencji. W kolorze nadwozia jest też tylny słupek i pas na dachu, a kontrastujący odcień zastosowano na przednich słupkach, części dachu, lusterkach i tylnym spoilerze.
Wnętrze Kii Stonic to projekt przeniesiony bezpośrednio z hatchbacka Rio. Oznacza to, że w kabinie tym nie ma co się spodziewać wyszukanej stylistyki, ale z drugiej strony wszystko zostało zaprojektowane intuicyjne i ergonomicznie. 7-calowy wyświetlacz systemu multimedialnego górujący nad konsolą centralną jest wyposażeniem standardowym. Pod nim natomiast umieszczono klasyczny panel klimatyzacji (manualna oferowana jest już w podstawie).
Tworzywa w kabinie są twarde, ale w tym segmencie to typowe. Nie można mieć zatem szczególnych zastrzeżeń do ich jakości, a wnętrze można ożywić, wybierając kontrastujące odcienie niektórych elementów. Na przednich fotelach miejsca nie powinno zabraknąć nikomu, natomiast z tyłu przypomnimy sobie, że nadal mamy do czynienia z segmentem B – Stonic posiada tę samą płytę podłogową co Rio i jego rozstaw osi mierzy 2580 mm. Sporo zmieścimy natomiast w bagażniku, którego pojemność to 352 l (po złożeniu tylnych siedzeń uzyskujemy płaską podłogę i 1155 l).
Jak tłumaczą przedstawiciele koreańskiej marki, Stonic ma być modelem łączącym cechy Rio i większego Sportage’a. Zatem nie jest to typowy SUV, tylko crossover, który ma odpowiednio wyglądać, ale raczej nie będzie zjeżdżał z asfaltu. Oznacza to, że Stonic nie będzie w ogóle oferowany z napędem na cztery koła. Czy to źle? Pozwoliło to obniżyć koszty produkcji i wygospodarować więcej miejsca w kabinie, a w segmencie B-SUV auta 4x4 i tak są mało popularne.
W ofercie za to znajdą się trzy jednostki benzynowe i jedna wysokoprężna. Podstawową opcją jest jednostka 1,25 MPI o mocy 84 KM, która jako jedyna współpracuje z 5-biegową skrzynią manualną. Jest to też jedyny motor oferowany z podstawowym wyposażeniem. Mocniejszą alternatywą jest silnik 1,4 l o mocy 100 KM, natomiast topowy benzyniak to turbodoładowana trzycylindrowa jednostka 1,0 l oferująca 120 KM. Ta najmocniejsza jednostka w 2018 r. będzie też opcjonalnie mogła był połączona z 7-biegową, dwusprzęgłową skrzynią automatyczną. W gamie jest też jeden diesel – 1,6 CRDi o mocy 110 KM, czyli zapewniający osiągi zbliżone do najmocniejszej wersji benzynowej.
SUV-y, również te mniejsze, mają jedną poważną wadę – wysokie i często mało opływowe nadwozie powoduje, że auta te więcej palą. Nierzadko różnice, w porównaniu z klasycznymi modelami z tych samych segmentów, są bardzo duże. Kii udało się tego uniknąć. Odmiana z silnikiem wysokoprężnym pod maską po pokonaniu trasy, w tym niemieckiej autostrady, gdzie nie obowiązywało ograniczenie prędkości, pokazała wynik 5,4 l/100 km. Warto też wspomnieć o precyzyjnie pracującym lewarku skrzyni biegów, który dodaje pewności podczas jazdy.
A jak się jeździ Kią Stonic? Tutaj muszę przywołać pewien problem. Niezależnie od tego, na prezentacji jakiego samochodu jestem, słyszę od przedstawicieli producenta, że auto prowadzi się sportowo. Wszystko dobrze, jeśli jest to nowy hot-hatch czy sportowe coupe, jednak w wielu przypadkach wolę, aby zawieszenie dawało pewność siebie i wyczucie, ale było przy tym ustawione komfortowo. I często, wbrew zapewnieniom przedstawicieli danej marki, tak właśnie jest. "Sportowe właściwości jezdne" pozostają jedynie zabiegiem marketingowym, a w rzeczywistości jest miękko i wygodnie. Niestety w Kii inżynierowie podeszli do tematu nieco inaczej – skoro wg szefów miały być sportowe odczucia, to takie zapewniono. W efekcie Stonic prowadzi się pewnie, ale jest nieco za twardy. W końcu jest to samochód do jazdy po miejskich dziurach, a nie równych serpentynach na południu Francji.
To jednak jest stosunkowo niewielki zgrzyt. Tym bardziej, że po ruszeniu z miejsca zwraca się uwagę na coś zupełnie innego – ciszę. Stonic jest świetnie wygłuszony, co w samochodach tej wielkości nie jest częste. Nawet podczas jazdy po niemieckiej autostradzie z prędkością 150 km/h w kabinie można rozmawiać nie podnosząc głosu. Co ważne, skutecznie wytłumiony jest dźwięk silnika (również diesla), ale też wiatru. Jak widać, kształt nadwozia został zaprojektowany nie tylko pod kątem wizualnym, ale też aerodynamicznym, co przekłada się na stosunkowo niskie spalanie i ciszę we wnętrzu.
Cennik Kii Stonic otwiera kwota 54 990 zł. Za tę kwotę otrzymamy samochód podstawowy, ale taki, którym można wyjechać z salonu bez większych wyrzeczeń. Koreańskie auto już w standardzie posiada m.in. manualną klimatyzację, system multimedialny z Bluetoothem i 7-calowym ekranem oraz elektryczne sterowanie lusterek oraz szyb z przodu. Mocniejszy, 100-konny samochód z dwubarwnym nadwoziem i bogatszym wyposażeniem, to wydatek blisko 70 tys. zł.
Kia Stonic cenowo wypada bardzo dobrze na tle konkurencji, co daje jej dużą szansę na powtórzenie sukcesu modelu Sportage, który cieszy się u nas dużą popularnością. Z drugiej strony należy pamiętać, że SUV-y, również te segmentu B, to samochody, w których dopłacamy za modne, wyższe nadwozie. W tym przypadku jest to ok. 6 tys. w porównaniu do podobnie skonfigurowanego Rio. Popularność SUV-ów pokazuje jednak, że chętnych na taki wydatek nie brakuje, a Stonic ma wiele argumentów, aby stać się jednym z popularniejszych modeli tego coraz bardziej popularnego segmentu.