Już wiemy, które płyny są odporne na mróz
Jeśli leję uczciwie, to tracę - uważają producenci płynów do spryskiwaczy, podejrzewając konkurencję, często nie bez podstaw, o oszustwo polegające na wlewaniu wody zamiast spirytusu. Wiadomo przecież - podwyższenie temperatury krzepnięcia płynu o jeden stopień pomnożone przez hektolitry gotowej substancji daje takie oszczędności spirytusu, że jest to pieniądz, po który warto się schylić.
Producent uczciwy, rozsądny i panujący nad tym, co robi, tak dobiera recepturę, aby trafić w punkt: płyn musi mieć deklarowane parametry, ale nie powinny one być też wyższe od wymaganych. Duże odchyłki zarówno w jedną, jak i w drugą stronę świadczą o tym, że coś jest nie tak.
W tym roku pierwsze doniesienia w sprawie zbyt łatwo zamarzających płynów dostaliśmy już w połowie października. Sęk w tym, że w Polsce, ale nie tylko u nas, wiele wytwórni działa w warunkach niemal amatorskich: na cysternę wody przypada jakaś ilość alkoholu (aby stwierdzić z góry, przy jakiej temperaturze mieszanina będzie zamarzać, nie trzeba laboratorium, wystarczy mieć kalkulator), trochę mydła, barwnik, gotowa kompozycja zapachowa - i tyle. Bardziej wyrafinowane produkty mają odpowiednią, niewielką domieszkę np. gliceryny, która chroni dysze przed zamarzaniem, inne substancje spowalniające odparowywanie alkoholu, chroniące plastiki przed uszkodzeniem itp.
Ponieważ producenci sprzedają płyny w hurtowych ilościach dużym sieciom (hipermarkety spożywcze i budowlane, dyskonty, stacje benzynowe), wpadka oznacza kłopoty znacznie większe niż tylko złość kierowców. Można stracić kontrakt, ewentualnie dostać zwrot hurtowej ilości towaru. Na to liczą konkurenci, chodząc po sklepach, kupując cudze wyroby i sprawdzając ich jakość.
Okazuje się jednak, że wpadki wcale nie są częste, a nerwowe zachowanie niektórych wytwórców bierze się z ich własnej amatorszczyzny! Panowie badają konkurencyjne płyny refraktometrem, który określa temperaturę krzepnięcia cieczy na podstawie załamania światła. Gdy wiadomo, z czego zrobiony jest płyn, można go badać refraktometrem. Każdy producent dodaje jednak inny barwnik i detergent, a podobno niektórzy dodają nadmierną ilość alkoholu metylowego. To powoduje, że sens używania refraktometru bierze w łeb, bo różnice pomiędzy wskazaniem tego urządzenia a rzeczywistą temperaturą krzepnięcia (sprawdziliśmy to) dochodzą do 20°C!
Kierowcy są ciekawi, które płyny - oprócz tego, że nie zamarzają - radzą sobie ze zmywaniem soli. Mają też własne doświadczenia z płynami, z których jedne mazały się po szybie, a drugie działały, jak należy. Niestety, tego typu obserwacje obarczone są dużym błędem. Najgorsze bowiem warunki pracy ma płyn, gdy na dworze jest niewielki mróz, np. -3°C, a rozpuszczona przez sól drogową breja w dużych ilościach trafia na szybę. Gdy temperatura spada do ok. -13°C, sól przestaje działać, warunki robią się bardziej "suche" i z mazaniem po szybie nie ma już problemu!
* TUTAJ ZOBACZYSZ TEST 20 ZIMOWYCH PŁYNÓW DO SPRYSKIWACZY * Pojawia się nowy kłopot: płyny bez domieszki np. gliceryny (doskonałe przy niewielkim mrozie) szybko odparowują i pozostała po odparowaniu alkoholu woda błyskawicznie zamarza na szybie. Radzimy zwrócić uwagę na ceny: na stacjach benzynowych płyny sprzedawane są nawet po 30 zł za 4 litry. Płyny tych samych producentów kupimy w hipermarketach czy dyskontach po 9,99 zł za opakowanie. Wniosek: 15-20 zł za dużą bańkę to cena uczciwa. Kupując droższy płyn, zwyczajnie przepłacamy.
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Utrata wartości: zobacz ile stracisz na aucie? lop/mw/mw