Nielegalnie działające stacje kontroli pojazdów wypuściły na drogi ponad 185 tysięcy aut - ujawnia NIK. Jak informuje "Dziennik": pracowali w nich diagności z wyrokami lub podejrzani o fałszowanie wpisów, które dopuszczają pojazdy do ruchu. To oznacza, że samochód którym jeździsz może mieć "lewe papiery".
Kontrolerzy NIK ujawnili, że w większości z ponad 50 skontrolowanych powiatów funkcjonowały stacje kontroli pojazdów (SKP), które działały na stałe lub przez pewien czas - rekordziści nawet przez 4 lata - bez podstawowego dokumentu wymaganego przez prawo, czyli poświadczenia wydanego przez Transportowy Dozór Techniczny. Dokument ten potwierdza, że stacja kontroli ma właściwe wyposażenie i warunki do wykonywania badań.
Według informacji "Dziennika" - w samej tylko w Warszawie od 2006 do 2008 roku, działały, bez wymaganego prawem poświadczenia, 24 stacje kontroli (to przeszło 30 proc. z ogółu istniejących!), które wykonały w tym czasie ponad 37 tysięcy badań diagnostycznych. Nieco lepiej sytuacja wyglądała w powiecie poznańskim, gdzie 10 proc. stacji kontroli działało nielegalnie, nie posiadając stosownego poświadczenia.
Ujawnione przez NIK, nielegalnie działające SKP zarobiły za dopuszczeniu do ruchu ponad 185 tysięcy pojazdów blisko 19 milionów złotych. Kontrolerzy stwierdzili, że w 30 proc. badanych powiatów starostowie nadawali uprawnienia diagnostom z naruszeniem prawa (kandydaci na diagnostów nie spełniali wymogów ustawowych: przeszkolenie, praktyka). Co gorsza, starostowie nie byli też zbyt chętni do odbierania uprawnień diagnostom, którzy złamali prawo przy badaniach technicznych - pisze "Dziennik".
NIK wskazuje, że proces nadawania i cofania uprawnień diagnostom może być korupcjogenny. Mało tego, kontrolerzy stwierdzają, że korupcja może również występować w czasie kontroli jakie starostowie przeprowadzają w SKP (w ponad 25 procentach zbadanych powiatów prowadzone były bardzo powierzchownie).
W raporcie czytamy też, że korupcji sprzyja także zatrudnianie w stacjach kontroli osób karanych lub podejrzanych o poświadczenie nieprawdy (o sprawności rzeczywiście niesprawnego pojazdu) w dowodach rejestracyjnych lub przyjmowanie łapówek w zamian za "wbicie pieczątki". Taką praktykę kontrolerzy NIK ujawnili na terenie ponad połowy z badanych powiatów.