Jak jeździ się po obrzeżach polskich miast?
O tym, że w centrach wielkich miast jest tłoczno wiemy już od dawna. A jak wygląda sytuacja „po drugiej stronie”? Czy podróżowanie po obrzeżach miast jest dużo łatwiejsze?
W ostatnich latach nasiliła się tendencja do wyprowadzek za miasto – na obrzeżach polskich ośrodków miejskich powstawały nowe osiedla, na których można było kupić mieszkania taniej niż mieście, a do pracy dojeżdżać samochodem. Dlatego też obraz polskich obrzeży dzisiaj jest zupełnie inny od tego sprzed kilkunastu lat. Podmiejskie tereny się rozrosły. Statystki wskazują też, że Polacy posiadają coraz więcej aut. Czy bardzo obciąża to ruch na rogatkach?
Inni a jednak tacy sami
Obrzeża dużych polskich miast są do siebie w gruncie rzeczy podobne – to ogólny wniosek płynący z badań przeprowadzonych na podstawie danych z systemu Yanosik. Jak się okazało aż w 11 z 18 wszystkich miast średnia prędkość na obrzeżach oscylowała wokół 52 km/h. Wśród nich znajdziemy zarówno duże (Katowice, Poznań, Łódź), jak i nieco mniejsze (Bydgoszcz, Kielce, Lublin) ośrodki miejskie. Nieco szybciej jeździ się po obrzeżach Gdańska (52,5 km/h) oraz Wrocławia (56,5 km/h).
Trzech liderów, dwóch maruderów?
Liderem rankingu okazały się trzy miasta – Szczecin, Rzeszów i Białystok. – Na obrzeżach Szczecina średnia prędkość kierowców wynosi ok. 60 km/h, w Rzeszowie są to już 64 km/h, natomiast w Białymstoku 67,5 km/h – wyjaśnia Katarzyna Florkowska z serwisu Korkowo.pl. Gdzie obrzeża mogą najbardziej dać w kość? Na dole rankingu uplasowały się – co całkiem zrozumiałe – duże ośrodki miejskie a mianowicie Kraków oraz Warszawa. W stolicy Małopolski kierowcy na obrzeżach osiągają prędkość ok. 50 km/h, czyli poruszają się tylko nieco wolniej niż ich koledzy z Poznania czy Wrocławia. Od reszty miast odstaje za to Warszawa – na obrzeżach stolicy prędkościomierze wskazują średnio ok. 44,5 km/h. Zdaje się, że póki co, to Warszawa jest najbardziej obleganym przez przyjezdnych miastem.
(źródło: Korkowo.pl)