Chińskie konsorcjum, które za pół ceny buduje 50 km autostrady A2 między Łodzią a Warszawą, nie może znaleźć w Polsce podwykonawców - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".
Dalekowschodnia firma debiutuje tym zleceniem na europejskim rynku, choć ma duże doświadczenie w budowie linii drogowych i kolejowych w Chinach. Aby zrealizować kontrakt, potrzebuje lokalnych podwykonawców, znających tutejsze realia.
Jak dotąd otrzymuje odpowiedzi odmowne od polskich przedsiębiorstw, do których się zwracała. Nie można jednak udowodnić, że jest to swego rodzaju nieformalna zmowa wobec obcego giganta budowlanego. Chińska firma miała również duże kłopoty z zakupem betonu.
Nasi wykonawcy od początku zwracali uwagę na, zaniżone ich zdaniem, kalkulacje chińskiego konsorcjum. Podejrzewali nawet dumping. Wg założeń rządu, dwa odcinki budowane obecnie przez dalekowschodnie konsorcjum, miały kosztować ok. 2,5 mld zł. Tymczasem podpisany kontrakt opiewa tylko na 1,3 mld zł, co daje 26,5 mln za jeden kilometr autostrady. Dla porównania budowniczowie pozostałych trzech fragmentów A2 między Łodzią a Krakowem otrzymają od 36 do 61 mln zł za kilometr.
Źródło kłopotów chińskiego konsorcjum może jednak leżeć poza granicami naszego kraju. Większość dużych firm budowlanych w Polsce jest własnością zachodnich koncernów, które obawiają się, że sukces Azjatów u nas będzie doskonałą przepustką do startu w następnych przetargach w Europie, a tym samym odbierze im część rynku - przypuszcza "Dziennik Gazeta Prawna".
mz