Diesle trują bardziej, niż podają producenci, a kierowcy coraz rzadziej kupują takie auta
Raport Międzynarodowej Rady ds. Czystego Transportu (ICCT) wykazał, że silniki Diesla emitują w rzeczywistości o 50 proc. więcej szkodliwych tlenków azotu, niż można się tego spodziewać w oparciu o badania laboratoryjne. Co więcej, jak informuje JATO Dynamics, nawet w Europie kierowcy odwracają się od jednostek wysokoprężnych.
Jeszcze kilka lat temu diesle były reklamowane jako ekologiczne, gdyż pod uwagę brana była przede wszystkim emisja CO2, a pod tym względem silniki wysokoprężne faktycznie wypadają nieźle. Jednak to tlenki azotu są dużo bardziej trujące i to one są główną przyczyną zgonów związanych z zanieczyszczeniem powietrza. Jak podkreślają eksperci z ICCT, problem polega na tym, że nawet, jeśli silniki Diesla będą spełniać aktualne normy, to nadal nie będą szczególnie ekologiczne.
Jednak największe jest to, że wg badań ICCT średnio diesle emitują dziś o 50 proc. więcej NOx niż wynika to z testów laboratoryjnych. Wynika to z faktu, że praca silników jest dostosowywana do testów, a same próby nijak mają się do warunków rzeczywistych.
Wyniki analiz przeprowadzonych przez ICCT i University of York pokazały, że nadmiar NOx emitowanych przez pojazdy z silnikami Diesla miał w 2015 roku związek z blisko 38 tys. przedwczesnych zgonów na całym świecie, głównie na terenie Unii Europejskiej, Chin i Indii. Jeszcze więcej w przypadku emisji NOx samochodów ciężarowych i autobusów.
Naukowcy przewidują, że jeżeli nic się nie zmieni, to wpływ rzeczywistej emisji tlenków azotu spowoduje w ciągu najbliższych 20 lat wzrost liczby zgonów o 381 proc. Jednak sytuacja już ewoluuje. Nowoczesne diesle są coraz droższe w produkcji i utrzymaniu, a także dużo mniej niezawodne niż dawniej. W efekcie już widać spadek zainteresowania tym rodzajem napędu.
W raporcie JATO Dynamics dotyczącym sprzedaży samochodów w Europie możemy wyczytać, że w kwietniu 2017 r. sprzedano o 7,1 proc. mniej aut niż rok wcześniej, a spadek dla diesli wyniósł aż 15 proc. Co więcej, przed rokiem samochody napędzane olejem napędowym odpowiadały za połowę sprzedaży, a teraz było to 46 proc.
Potwierdza to opinię ekspertów, mówiącą, że diesle będą tracić na popularności i już za kilka lat mogą całkowicie zniknąć z rynku. Wszystko dlatego, że nowe normy emisji spalin, choć możliwe do spełnienia, uczyniłyby silniki wysokoprężne bardzo drogimi. To natomiast całkowicie skreśli ich sens, czyli oszczędność dla kierowców pokonujących duże dystanse. Tym bardziej że im bardziej skomplikowana jednostka napędowa, tym większa jej awaryjność, a już dziś to silniki benzynowe często mają opinię tych bardziej długowiecznych.