Firma ze Stuttgartu to przede wszystkim klasyczne limuzyny i elegancki, sportowy design coupe. Konserwatywny styl produkowanych samochodów tak się utrwalił, że dla wielu wprowadzenie modeli klasy A i B było szokiem i niszczeniem wizerunku trójramiennej gwiazdy.
Po kilku latach produkcji okazało się jednak, że samochody te wnoszą do segmentów coś nowego i nie oferowanego przez innych producentów. Dzięki temu, mimo wysokiej ceny, znalazły sympatię nabywców. Jak jednak wytłumaczyć produkcję Mercedesa R?
Ten model o urodzie karawanu pogrzebowego, nie jest nawiązaniem do żadnego europejskiego samochodu. Wprawdzie w centrali Mercedesa można usłyszeć, że jest to pojazd globalny, ale miejsce produkcji w USA sugeruje iż to właśnie Amerykanie są docelowymi klientami firmy.
Samochód łączy w sobie zalety kilku różnych typów aut: sedana, kombi, vana, czy samochodu typu SUV, a amerykański rynek wymógł ogromne wymiary. Klasa R mierzy blisko 5 m długości, a w wersji przedłużonej LWB - 23 cm więcej. Pojazd ma prawie 2 m szerokości i ponad 1,5 m wysokości. Odpowiada to rozmiarom limuzyny wysokiej klasy.
Wnętrze samochodu pod względem przestronności także mierzy wysoko. Odległość między przednim a tylnim rzędem siedzeń w klasie R to 86 cm . Ponadto pojazd dysponuje dużą przestrzenią nad głową pasażerów. W drugim rzędzie siedzeń jest to ponad 1 m, a w trzecim 93 cm. Są to wartości jakie mają jedynie modele klasy VAN, a przestrzeń bagażowa wynosząca 600 litrów, którą po złożeniu siedzeń powiększymy do 2000 l., zapewnia funkcje transportowe lepsze niż w tradycyjnym kombi.
Pojazd powstał wykorzystując rozwiązania wersji ML (także produkowanej w USA) i stąd też zanim rozpocząłem przygodę z wersją R, wsiadłem do ML-a. Muszę przyznać, że nie jest to szczyt marzeń o Mercedesie. Kiedy przesiadłem się do klasy R, który powstał wykorzystując płytę podłogową ML i ma ten sam prześwit i rozstaw osi, mimo woli szukałem we wnętrzu tych samych rozwiązań stylistycznych.
Tymczasem czekało mnie miłe zaskoczenie. Po pierwsze siedziska kształtem i ułożeniem sylwetki jadącego, zapewniają komfort jazdy bliższy limuzynie niż wersji ML. Po drugie zaś konsola środkowa nie jest prosta jak w ML-u, ale nieco bardziej nachylona. Patrząc na zabudowę miejsc siedzących trudno pojazd porównywać zarówno do limuzyn, a tym bardziej do ML-a. Siedzimy wygodnie, ale wyżej niż w limuzynie, co zapewnia wygodniejsze wsiadanie i wysiadanie, oraz lepszą widoczność.
Pozycja na fotelu kierowcy jest zbliżona do wersji osobowych. Dodatkowo w bagażniku są ukryte dwa fotele, które nie są wprawdzie komfortowe jak pozostałe, ale nie są też jedynie siedziskami, jak w Oplu Zafirze, czy Toyocie Verso.
Teoretycznie ta sama płyta podłogowa co w ML-u powinna dawać te same walory jezdne na trasie i w terenie. Niemniej o ile modelem ML pozwolono mi na przejazd przez tor Off Road, to klasa R była zarezerwowana tylko na klasyczne trasy. Wynika stąd, że model ten sklasyfikowano bliżej Audi Allroad, niż klasycznego SUV-a. Jednakże, gdy ktoś nie widzi potrzeby katowania w terenie samochodu wartego 240 tys. zł, to może być zadowolony z jazdy.
Stały napęd na cztery koła, sterowany elektronicznie układ trakcji (4ETS), a także ESP harmonijnie współpracują, zapewniając bezpieczeństwo i dobre parametry prowadzenia podczas jazdy w złych warunkach drogowych. Klienci Mercedesa mają również do wyboru pneumatyczne zawieszenie obu osi AIRMATIC połączone z układem adaptacyjnego tłumienia drgań (ADS), a także stałego prześwitu bez względu na obciążenie. Dodatkowo system umożliwia podniesienie nadwozia o 50 mm podczas jazdy po wyboistych drogach, a przy prędkościach przekraczających 120 km/h, AIRMATIC automatycznie obniża zawieszenie o 20 mm, co zmniejsza opór powietrza.
Podsumowując samochód jest doskonale wyposażony, spełnia zalety kilku modeli, zapewnia komfort jazdy lepszy niż limuzyna, tylko jest potwornie brzydki. Powodem jest fatalna linia karoserii. Niemcy wychodzą jednak z założenia, że siedząc w środku nie zwrócimy na to uwagi rozkoszując się komfortem.
Jest to chyba najwłaściwsze podejście do tego pojazdu. Siedząc w środku, ten brzydal naprawdę robi wrażenie.
Bogusław Korzeniowski