O konieczności podjęcia walki ze zjawiskiem smogu mówi się nie od dziś. Okazuje się, że część kosztów poprawy jakości powietrza prawdopodobnie będą musieli wziąć na siebie kierowcy. Partia Nowoczesna stworzyła projekt nowelizacji ustawy Prawo ochrony środowiska, w którym przewidziano wprowadzenie zakazu wjazdu do miast dla starszych samochodów.
Decyzja w ręce samorządów
Nowelizacja nie zakłada wprowadzenia odgórnego rozwiązania, ale stworzenie mechanizmu, który umożliwiłby miejskim samorządom wprowadzenie zakazu. Chodzi o dodanie do ustawy art. 96b, który pozwoliłby radzie miasta na podjęcie uchwały o ustanowieniu strefy ograniczonego lub zakazanego ruchu pojazdów napędzanych silnikami spalinowymi. Nowy przepis mógłby dotyczyć miast liczących więcej niż 200 tys. mieszkańców. Możliwe byłoby w nich wyznaczenie strefy, do której wjazdu nie miałyby samochody niespełniające unijnych norm emisji spalin.
Strefy ograniczonego wjazdu samochodów miałyby powstać w 16 miastach Polski: Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, Szczecinie, Bydgoszczy, Lublinie, Katowicach, Białymstoku, Gdyni, Częstochowie, Radomiu, Sosnowcu i Toruniu.
- W dużych miastach to zanieczyszczenie komunikacyjne jest na poziomie kilkunastu procent, a więc bardzo istotne - podkreślił w rozmowie z PAP poseł Nowoczesnej, Marek Sowa. Jak dodał, o proponowane w projekcie rozwiązania od dawna upominają się organizacje ekologiczne.
Rada miejska miałaby określić w uchwale granice obszaru objętego strefą (przy uwzględnieniu konieczności zapewnienia ruchu tranzytowego) wymogi w zakresie emisji zanieczyszczeń zawartych w spalinach w odniesieniu do rodzajów pojazdów dopuszczonych do poruszania się w strefie oraz sposób organizacji ruchu w strefie, a także ograniczenia lub zakazy ruchu pojazdów niespełniających wymogów dotyczących emisji spalin.
Nalepki na szybę?
Ograniczenia lub zakazy poruszania się w strefie uzależnione byłyby od przypisania pojazdu do klasy emisji spalin pojazdów ustalanej według unijnej normy emisji spalin Euro. Warunkiem dopuszczenia pojazdu do ruchu w strefie byłoby posiadanie oznakowania potwierdzającego klasę emisji spalin. W praktyce oznaczałoby to najprawdopodobniej wprowadzenie nalepek podobnych do tych, jakie obowiązują w niemieckich miastach.
Takie nalepki można uzyskać m.in. na części polskich stacji kontroli pojazdów. Sprawę da się załatwić nawet korespondencyjnie, wypełniając odpowiedni formularz. Koszt uzyskania naklejki przeznaczonej na Niemcy to 79 zł. Nie oznacza to oczywiście, że za jej polski odpowiednik też trzeba byłoby tyle wydać. Nie ulega jednak wątpliwości, że uzyskanie nalepki będzie wiązało się z kosztem, a samorządy miast z pewnością go nie pokryją. Po portfel będą więc musieli sięgnąć kierowcy.
Rzeczpospolita fikcji
Nie ulega wątpliwości, że za zjawisko smogu i zanieczyszczenia powietrza w dużych miastach częściowo odpowiadają samochody. Wprowadzenie nowelizacji Nowoczesnej nie poprawi jednak sytuacji w takim stopniu, jakiego się oczekuje. Problem polega na sposobie, w jaki mogą być certyfikowane samochody.
- Nalepki ekologiczne, które obowiązują na terenie Niemiec, wydajemy na podstawie daty pierwszej rejestracji samochodu - mówi nam pracownik jednej ze stacji kontroli pojazdów. - W naszej stacji diagnostycznej nie ma urządzeń, które mogłyby określić rzeczywisty poziom emisji zanieczyszczeń samochodu - dodaje.
Certyfikacja polega więc na założeniu, że jeśli data pierwszej rejestracji samochodu jest późniejsza od daty wprowadzenia kolejnej normy emisji spalin, musi on spełniać daną normę. Na przykład auta zarejestrowane pierwszy raz po 2009 roku spełniają normę Euro 5. Tak jest jednak tylko w teorii. W Polsce niczym nadzwyczajnym nie jest wycinanie filtrów cząstek stałych w autach z silnikami Diesla - w końcu generują one spore koszty eksploatacyjne. Są nawet zakłady, które specjalizują się w takich usługach.
Trudno zresztą dziwić się zmotoryzowanym, skoro afera Volkswagena pokazała nam, że koncerny samochodowe działają według podobnej taktyki. Z badania przeprowadzonego przez organizację pozarządową Transport & Environment w 2016 roku wynika, że 80 proc. aut sprzedanych w latach 2010-14, które powinny były spełniać normy Euro 5 w zakresie emisji tlenków azotu (NOx), podczas niezależnych testów wykonanych w warunkach laboratoryjnych przekraczało trzykrotnie dopuszczalny poziom. W grupie aut objętych normami Euro 6, sprzedawanych od 2015 roku, odsetek ten wynosił ok. 66 procent.
Policja powietrzna
Nie ulega wątpliwości, że po ewentualnym wprowadzeniu w życie nowelizacji Nowoczesnej prawo do uzyskania nalepki ekologicznej będą miały pojazdy, które w rzeczywistości nie będą spełniać założonych norm. Czy tacy kierowcy będą bezkarni? Odesłanie podejrzanie dymiącego samochodu na stację diagnostyczną będzie bezcelowe, ale w odpowiednie urządzenia można wyposażyć policję. Stało się tak w Krakowie, gdzie w 2015 roku samorząd sfinansował trzy mobilne zestawy dla mundurowych.
Badanie trwa od kilku do kilkunastu minut. W przypadku samochodów benzynowych używa się analizatorów spalin, a w przypadku pojazdów z silnikami Diesla - dymomierza. Jeśli samochód nie spełnia norm obowiązujących w Polsce, policjant może nałożyć mandat do 500 zł oraz zatrzymać dowód rejestracyjny. Repertuar kar związanych z naruszeniem ewentualnego zakazu wjazdu samochodów niespełniających określonej normy jeszcze nie powstał.
Nic nowego
Pomysł ograniczenia wjazdu do centrów miast starszymi samochodami pojawił się w Polsce już w pierwszej połowie 2015 roku. Projekt przepisów był bliski trafienia do laski marszałkowskiej, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło - prawdopodobnie ze względu na zbliżające się wybory parlamentarne. Ograniczenia udało się jednak wprowadzić za granicą. W wielu niemieckich miastach funkcjonują strefy, do których wjazdu nie mają auta niespełniające norm Euro 3, Euro 4 lub Euro 5. Do Paryża od poniedziałku do piątku nie mogą wjechać auta wyprodukowane przed 1997 rokiem. Jakie są efekty takich zakazów?
Paryż liczy, że do 2020 roku poziom smogu ma zmniejszyć się o połowę. Na razie na wartości straciły samochody, które objęte są zakazem. Zdaniem organizacji „40 milionów kierowców”, która stara się o odszkodowania od władz stolicy Francji, na rynku wtórnym takie pojazdy straciły 46 proc. swojej wartości.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska
Źródło: PAP, Policja