|
|
| --- |
Najmocniejsza wersja BMW serii 5 zapewnia osiągi na miarę sportowego bolidu przy zachowaniu wysokiego komfortu jazdy. Samochód otrzuje wielkie koła, grzmiące wydechy, jak również stosunkowo dyskretny pakiet fabrycznego ospojlerowania. Nie każdy nabywca ponad 500-konnego potwora lubi niknąć w tłumie aut. Firma Lumma zadbała, by BMW M5 wyglądało równie agresywnie, jak brutalne potrafi być na szosie...
Jadowicie jaskrawy kolor w dyrektorskiej limuzynie pozwala przypuszczać, że osiągi bolidu znacznie wykraczają poza przeciętność. Potężne, 21-calowe felgi z polerowanymi rantami zostały ubrane w opony o minimalnym profilu. Przednie mają wymiary 255/30-21, natomiast na napędzanej osi pojawiły się gumy 295/25-21.
10 cylindrów seryjnego silnika BMW M5 kocha wysokie obroty. Technicy z Lummy wzięli pod lupę elektronikę sterującą ich pracą, zamontowali sportowy wydech ze stalowymi katalizatorami, w rezultacie wyczarowując 560 KM z 507 KM. Dzięki nim rozpędzanie do 100 km/h zajmuje około 5 sekund i trwa aż do 327 km/h! Pokonywanie czasoprzestrzeni z równie wielką prędkością wymagało pożegnania fabrycznego ogranicznika prędkości.
Aby proceder dopuszczalny jedynie na niemieckich autostradach oraz torach wyścigowych nie stanowił śmiertelnego zagrożenia dla kierowcy i pasażerów, pod przednim i tylnym zderzakiem pojawiły się dyfuzory, zwiększające siłę docisku do nawierzchni.
Duży wpływ na poprawę właściwości jezdnych miało zastosowanie sportowego zawieszenia z półek renomowanego H&R. Dzięki niemu prześwit zmniejszył się o 40 milimetrów, a przechyły boczne zostały wyeliminowane. Dodatkową stabilność na szybko pokonywanych zakrętach uzyskano również poprzez poszerzeniu karoserii o 5 centymetrów po każdej stronie, co umożliwiło zwiększenie rozstawu kół.
Styliści zadbali, by Lumma CLR była nie tylko szybka, ale i efektowna. Już po uchyleniu maski z włókna węglowego widać przywiązanie do detali. Pokrywy zaworów zostały polakierowane na czerwono, zaś karbonowe elementy układu dolotowego i osłony filtrów powietrza nadają sportowego sznytu. Wstawek z włókna węglowego nie mogło również zabraknąć w kabinie, gdzie kontrastują z czarno-pomarańczową skórą. Dla nabywcy pojazdu przygotowano bardziej ergonomiczną kierownicę oraz aluminiowe nakładki na pedały. O miłych dla oka dodatkach szybko się zapomina, gdy po dociśnięciu gazu do podłogi pod podłogą zaczynają ryczeć rury wydechowe o średnicy 115 milimetrów, a wskazówka prędkościomierza zaczyna w tempie światła przemieszczać się po tarczy wyskalowanej do 360 km/h...
Piekielna maszyna jest głośna, szybka i rzuca się w oczy. Nie potrafi oszczędnie obchodzić się z paliwem – w mgnieniu oka pożera też opony. Jak przystało na sportowy bolid, kosztuje kilkaset tysięcy euro. Czy seryjne BMW M5 nie byłoby więc lepszym wyborem? Nie dla osób wyznających zasadę „mocy pod maską nigdy za wiele”...
Łukasz Szewczyk