Może zdecydować się na import samochodu, który bez jakichkolwiek poprawek mógłby zagrać rolę Batmobila w kolejnej produkcji o człowieku-nietoperzu. Efektowna karoseria drogowego samuraja jest wykonywana ręcznie. Mechanicy osadzają ją na sztywnej, przestrzennej ramie. Jak przystało na sportowy bolid, Mitsuoka otrzymała centralnie umieszczony silnik.
Napęd na tylne koła wymaga od kierowcy rozsądnego dociskania pedału gazu. Producent zwolnił kierowcę z troski o właściwe operowanie pedałem sprzęgła oraz lewarkiem zmiany biegów, montując 5-stopniowy „automat” z Lexusa RX 330. Komfort podróżowania zwiększa dodatkowo wyposażenie kabiny. Nie zabrakło skórzanego wykończenia, pełnej „elektryki”, a nawet nawigacji satelitarnej.
Przedziwny wynalazek jest napędzany przez silnik V6 o pojemności 3,3 litra. 24-zaworowa jednostka nie została wyposażona w turbodoładowanie, więc moc oraz moment obrotowy wyraźnie odbiega od reszty sportowej konkurencji. Ponadto silnik – wbrew panującym obecnie trendom – ani myśli wkręcać się na wysokie obroty, uzyskując moc maksymalną przy 5600 obr./min. Niemniej 231 KM oraz 328 Nm wciąż nie przynosi wstydu. Dociśnięcie gazu do oporu pozwala uzyskać 100 km/h po 6,8 sekundy od startu. Prędkość maksymalna wynosi 250 km/h i bez wątpienia pozwoli skorzystać z lewego pasa autostrady.
Nie będzie natomiast powodów, by narzekać na sposób, w jaki auto wytraca prędkość. Przy każdym z kół zamontowano wentylowaną tarczę, a 18-calowe alufelgi ubrano w przyczepne opony. Przednie mają wymiary 245/45, zaś moc przenoszą gumy 285/40. Niezależne zawieszenie zostało zestrojone z zachowaniem dużej dozy rozsądku. Technicy z Mitsuoki nie próbowali udowadniać, że opracowany przez nich bolid jest rasową wyścigówką, więc auto nie jest twarde jak deska.
Niebanalność zawsze była w cenie. Produkowana w tempie sześciu egzemplarzy na miesiąc Mitsuoka Orochi kosztuje 70 000 euro. Za podobną sumę można otrzymać znacznie szybsze pojazdy. Jednak żaden z nich nie zbudzi równie dużego zainteresowania oraz nie zmusi przechodniów do zastanawiania się nad marką auta...
Łukasz Szewczyk