Dla wielu osób samochód to nie tylko środek transportu, ale też widoma oznaka wysokiego statusu społecznego i zamożności. Nic więc dziwnego, że liczne grono kierowców interesuje się luksusowymi propozycjami, zwłaszcza bardzo popularnymi SUV-ami. Modele te mają wiele zalet, ale posiadają i wady, z których podstawową są wysokie koszty użytkowania. Skala wydatków może niejednego zaskoczyć.
SUV-y to fenomen rynku motoryzacyjnego ostatnich lat. Nie tylko udało im się przejąć część klientów, którzy dawniej kupowali wszechstronne kompakty czy rodzinne kombi, ale też zawitały do klasy premium i stanowią poważną konkurencję dla topowych limuzyn. Nic więc dziwnego, że nawet jako auta używane cieszą się one ogromnym zainteresowaniem kupujących. Bogate wyposażenie wszystkich egzemplarzy obejmujące między innymi skórzaną tapicerkę, wysokiej klasy zestaw audio i ogrom elektronicznych dodatków, których nie spotkamy w nowych pojazdach z nieco niższej półki, a także możliwość siedzenia wyżej od innych uczestników ruchu oraz wjeżdżania na krawężnik bez obaw o stan felg czy opon - oto ich główne atuty. Działają one jak magnes na amatorów luksusu z drugiej ręki. Problem jednak w tym, że niewielu chętnych zdaje sobie sprawę z późniejszych kosztów standardowej eksploatacji, a tym bardziej z typowych usterek drogich modeli. Dla osób, które chcą kupić droższy samochód z oferty rynku wtórnego z nadzieją, że decyzja
ta zaprocentuje w postaci rzadkich napraw, a na bieżący serwis nie wydamy więcej niż w przypadku zwykłych aut, taka decyzja może być początkiem ekonomicznej ruiny.
* Ile wart jest twój samochód? Możesz się łatwo przekonać * Katalogowe ceny przekraczające pół miliona złotych nikogo nie dziwią w przypadku wielu nowych, luksusowych SUV-ów niemieckich, brytyjskich czy japońskich producentów. To kusi zmotoryzowanych z nieco mniej zasobnym portfelem do poszukiwania starszych modeli tego pokroju na rynku wtórnym. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, spora grupa kupujących w pierwszej kolejności skupia swoją uwagę na modelach najszybciej tracących na wartości. Mowa tutaj o brytyjskim Range Roverze, którego poprzednik (druga generacja – P38a) wypracował sobie niezbyt pozytywną opinię wśród zmotoryzowanych.
Niekończące się problemy z seryjnym, pneumatycznym zawieszeniem, elektryką i elektronika były tylko dodatkiem do paliwożernych silników benzynowych V8. Oczywiście w pierwszych latach produkcji i eksploatacji nowy model sprawował się bez kłopotów, jedyne zastrzeżenia użytkownicy mogli mieć ponownie do silników benzynowych 4,4 autorstwa BMW oraz 4,2 z kompresorem – zużywających ogromne ilości paliwa. Na szczęście poza spalaniem nie mają ona praktycznie żadnych wad. Czego nie można już powiedzieć o motorach wysokoprężnych 3,0 R6 i 3,6 V8 TD, z czasem domagających się coraz to większej uwagi i kosztowniejszych inwestycji. Najmniej wymagająca jest mniejsza, niemiecka jednostka napędowa – w jej przypadku musimy liczyć się jedynie z awariami układu wtryskowego i doładowania. Naprawa w nieautoryzowanym warsztacie
pochłonie około 5 tysięcy złotych. Wymiana zużytych turbosprężarek w 3,6 TDV8 wiąże się z wydatkiem oscylującym już wokół 8-10 tysięcy złotych.
Niestety, niezależnie od silnika pracującego pod maską, nadal jedną z bolączek Range Rovera jest pneumatyczne zawieszenie - nieszczelności i kłopoty z kompresorem pojawiają się nader często. Analogiczne przygody spotkają właścicieli Mercedesów wyposażonych w opcjonalne zawieszenie Airmatic. Usunięcie usterek kosztuje wraz z wymianą niezbędnych elementów nawet 10 tysięcy złotych.
Podobne problemy z jednostkami wysokoprężnymi spotkamy także we flagowych SUV-ach BMW (X5 i X6), Mercedesa (ML i GL), Audi (Q7) oraz Porsche Cayenne i bliźniaczym VW Touaregu. Zdaniem specjalistów różnice w cenach części zamiennych są niewielkie, koszty napraw generuje skomplikowany demontaż i montaż podzespołów w komorze silnika. W niektórych SUV-ach pneumatyczne zawieszenie jest płatną opcją, seryjnie mamy do dyspozycji tradycyjne amortyzatory. Niestety, duża masa własna tych samochodów przyczynia się do ich szybkiego zużycia. Ceny nowego kompletu dobrej firmy oscylują wokół 4-5 tysięcy złotych. Układ hamulcowy również nie ma lekkiego życia - klocki i tarcze ścierają się błyskawicznie, wymagając wymiany co kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Podobny los spotyka inne elementy pracujące u układzie jezdnym. Części metalowo-gumowe także przegrywają z wagą często przekraczającą dwie tony. Wahacze, swożnie i tuleje spotyka ten sam los.
* Ile wart jest twój samochód? Możesz się łatwo przekonać * Niemniej, to błyskawiczne zużycie innego produktu wpływającego na bezpieczeństwo i trakcję spędza sen z powiek kierowcom. Opony w przypadku BMW X5 tudzież Range Rovera wytrzymują statystycznie około dwóch sezonów użytkowania. Duży rozmiar, często wymagający zakup ogumienia określonego producenta, oznacza wydatek przekraczający 3-4 tysiące złotych. Warto przypomnieć, że wspomnianą kwotę należy pomnożyć przez dwa – zimowy komplet zużywa się jeszcze szybciej.
Biorąc pod uwagę tylko zdrowy rozsądek i ekonomiczne kryteria, zakup używanego luksusowego SUV-a nie ma najmniejszego sensu. Astronomiczne koszty nawet drobnych i bieżących napraw powinny zniechęcić większość kierowców. Zakup kompletu nowych opon poważnie nadwyręży domowy budżet, nie wspominając już o zużyciu paliwa. Paradoksalnie, najmniej problemów sprawiają wersje benzynowe – warte uwagi są zwłaszcza starsze odmiany, umożliwiające przeróbkę na LPG. Kupno 10 letniego diesla oznacza całą listę pokaźnych wydatków.
Piotr Mokwiński, moto.wp.pl
tb/