Wsie podzielone na pół. W środku 40 tysięcy rozpędzonych aut i 40 trupów na 7 kilometrów. - Jesteśmy jak zwierzyna - mówi "Gazecie Wyborczej" Stanisław Gniadek, radny i mieszkaniec Gaja.
Wychylamy się kawałek na drogę i uciekamy przed pędzącymi samochodami i ciężarówkami. Nikt nas, pieszych, na tej drodze nie szanuje. Codziennie tracimy tu godność - stwierdza Gniadek.
Mieszkańcy podkrakowskich wsi każdego dnia drżą o bezpieczeństwo. Codziennie przez sam środek ich miejscowości leci 40 tys. aut. Na 7-kilometrowym odcinku od Libertowa do Włosani w ostatnich latach zginęło już 40 pieszych. Ilu było rannych - mieszkańcy nawet nie liczą.