Wyprawa autem do lasu. Jak nie narazić się na mandat od leśniczego?
Wycieczki na łono natury są ulubioną formą wypoczynku Polaków. Jeśli zdecydujemy się na wizytę w lesie i postanowimy pojechać tam samochodem, musimy jednak liczyć się z mandatem. Co ciekawe, możemy otrzymać go od leśniczego.
Nie tylko policjanci mają prawo wydawać kierowcom polecenia i sprawdzać samochody. Mogą to robić również pracownicy Inspekcji Transportu Drogowego, a nawet pracownicy Straży Leśnej. Ci ostatni zostali oczywiście powołani, aby pilnować lasów państwowych i nie działają w asfaltowej dżungli. Nie oznacza to jednak, że służbę tę można ignorować. Coraz cieplejsze dni zachęcają do weekendowego wyjazdu z miasta. Celem wypoczywających często jest las. Wjazd do niego samochodem najczęściej jest łamaniem prawa. Jest tak zawsze, gdy poruszamy się pojazdem mechanicznym po lesie państwowym w miejscach innych niż drogi publiczne. Jeśli zignorujemy ten przepis, możemy stać się celem gajowego.
Kontrola ruchu drogowego na terenie lasów lub parków narodowych może być wykonywana przez strażników leśnych bądź funkcjonariuszy Straży Parku. Osoby te są uprawnione do skontrolowania kierowców, którzy na terenie lasów bądź parków narodowych nie przestrzegają przepisów i znaków drogowych dotyczących zakazu wjazdu, zakazu postoju bądź zakazu zatrzymywania się. Co może zrobić strażnik, który przyłapie zmotoryzowanych na łamaniu prawa w tym zakresie? Są to trzy czynności. Po pierwsze, może on zatrzymać pojazd, po drugie wylegitymować kierowcę, a po trzecie, wydać polecenia odnośnie zachowania się na drodze. Jeśli kierowca wjedzie samochodem do lasu, po którym nie wolno poruszać się samochodem, na miejsce wezwana zostanie policja, która wypisze mandat. Gdy jednak leśniczy ma podejrzenia, że kierowca popełnił także przestępstwo lub wykroczenie związane z lasem, jak na przykład kradzież drewna, może przeszukać samochód.
Ewentualne niezatrzymanie się do kontroli zostanie potraktowane jako próba ucieczki. Straż ruszy w pościg, aby ująć domniemanego przestępcę i doprowadzić go na komisariat policji. Przemierzając polskie lasy, bardzo często natrafiamy na zaparkowane na poboczu samochody grzybiarzy i spacerowiczów. Ich właściciele nie widząc zakazu lub szlabanu bezmyślnie wjeżdżają do lasu. Nieświadomi są zagrożenia, jakie ze sobą niesie parkowanie w lesie na wysuszonym podłożu samochodu z rozgrzanym silnikiem i układem wydechowym. Wystarczy niewielki kontakt z gorącym elementem, aby doszło do zapłonu ściółki. Wobec ogromu zagrożenia, nie powinniśmy dziwić się wysokości kar - nawet powyżej 500 złotych.
Sporym wyzwaniem i problemem dla straży leśnej są quadowcy i motocykliści szalejący po leśnych duktach. Wystarczy jeden przejazd grupy miłośników terenowej rekreacji, aby zdewastować gruntową drogę, a co gorsza zniszczyć roślinność i przepłoszyć zwierzęta. W nierównej walce nie pomaga duża powierzchnia lasów przypadająca na poszczególne posterunki - nawet błyskawiczna interwencja niewiele da. Jednak przy odrobinie szczęścia udaje się strażnikom nakryć na gorącym uczynku hałaśliwe gromady zmotoryzowanych. Podczas takich konfrontacji niejednokrotnie dochodzi do ostrej wymiany zdań, a nawet agresji. Nie zapominajmy jednak, że mamy do czynienia z państwowym funkcjonariuszem, który w razie potrzeby może obezwładnić niesfornego osobnika, a w sytuacjach zagrożenia życia użyć pistoletu.
- Kontrola ruchu drogowego sprawowana przez Straż Leśną bądź Straż Parku jest możliwa tylko na podstawie upoważnienia wydanego przez właściwego komendanta powiatowego policji - mówi Katarzyna Florkowska z serwisu Korkowo.pl. - Dodać należy też, że kontrola ta przeprowadzana może być tylko w określonym wymiarze, a uprawnienia tych organów są znacznie węższe od uprawnień policji - komentuje.
tb/opr. MAK