Wskrzeszone legendy motoryzacji
Niektóre samochody są tak wyjątkowe, że na ich kolejne wcielenia czeka się latami. Oto nasze subiektywne zestawienie wskrzeszonych legend motoryzacji
Bugatti Veyron
Historia marki Bugatti sięga aż 1909 roku. Firma przez wiele lat wiodła prym w sportach motorowych, a jej modele zachwycały wszystkich. Początkowa działalność trwała do 1956 roku. Później Bugatti zniknęło z motoryzacyjnej mapy świata, by ponownie odrodzić się w 1991 roku z modelem EB110, supersportowym samochodem, jednym z najszybszych wtedy produkowanych. Jednak sukces nie trwał długo.
Już w 1995 roku Bugatti znów zniknęło z rynku. Drogocenną marką zainteresował się Volkswagen, by w 1998 roku wykupić prawa do jej znaku handlowego. Już wtedy wspominano o zupełnie nowym modelu, będącym kontynuacją wspaniałej linii poprzedników, w tym EB110. Obecnie siedziba firmy mieści się w Molsheim, we Francji. Początkowo zaprezentowano koncepcyjne modele EB118 i 18/3 Chiron, w kształtach których możemy dostrzec ostateczną formę nowego Bugatti, czyli modelu Veyron.
Bugatti Veyron
W efekcie powstał samochód jakiego jeszcze świat nie widział, co ciekawe, na którym Bugatti (czyli Volkswagen) zamiast zarabiać, tracił pieniądze! Auto kosztuje co najmniej 1 mln euro, a koszt wyprodukowania jednego egzemplarza wynosi około 6 mln euro. Jednak filozofia wskrzeszenia tej marki jest podyktowana raczej względami wizerunkowymi, niż czysto zarobkowymi. Luksusowy Veyron posiada silnik o mocy 1001 (1200 KM w wersji SuperSport), i jest w stanie rozpędzić się do prędkości grubo przekraczającej 400 km/h.
To właśnie do niego należy obecny rekord prędkości maksymalnej w klasie aut produkcyjnych: początkowo 407,8 km/h (nieoficjalny), później aż 431.072 km/h osiągnięty przez wersję SuperSport. Za projekt tego wyjątkowego auta odpowiada Hartmut Warkuss z Volkswagena. Obecnie oczekiwany jest następca, gdyż Veyron powoli zostaje wycofywany z rynku (produkcję wersji coupe zakończono w 2011 roku). To chyba największy motoryzacyjny powrót z zaświatów. I najbardziej efektowny.
Mercedes 300 SL i SLS AMG "Gullwing"
W latach pięćdziesiątych, jednym z najwspanialszych Mercedesów był model 300 SL Gullwing. Aż trudno uwierzyć, że przez długie pół wieku producent ze Stuttgartu nie wykorzystał marketingowo tak wspaniałego okazu.
Aż do 2010 roku, kiedy na rynek trafił godny następca, czyli model Mercedes SLS AMG, który niekiedy także określa się mianem "Gullwing". Czy zasadnie? Jak najbardziej. Kształty przodka były wyjątkowe, długa maska, zaokrąglony tył oraz oczywiście unoszone ku górze drzwi w wersji coupe. To jego znaki rozpoznawcze.
Mercedes 300 SL i SLS AMG "Gullwing"
Projektanci Mercedesa wykonali kawał ciężkiej i dobrej roboty. Nowy "Gullwing" okazał się strzałem w dziesiątkę. Przypomina dziadka 300 SL, a jednocześnie jest bardzo nowoczesny i zapewne również - za bliżej nieokreślony czas - stanie się pełnoprawnym klasykiem.
Pod maską auta sprzed pół wieku gościł 6-cylindrowy, 3-litrowy silnik o mocy około 220 KM. Minęło 50 lat, a w nowym "Gullwingu" znaleźć można 6,2-litrowego potwora V8 o mocy 571 KM. W 2013 roku do sprzedaży trafić ma elektryczna wersja Mercedes-Benz SLS AMG E-Cell (z napędem na cztery koła). Legendo trwaj!
Ford GT
W 1963 roku Ferrari ponownie, po raz czwarty z rzędu, zdominowało najtrudniejszy wyścig świata, czyli legendarne 24 godziny Le Mans. Ford postanowił, że stworzy samochód, którym pokona wreszcie włoską stajnię. Oprócz sportowej rywalizacji, miała to być także kara za nieudane przejęcie Ferrari przez markę Ford.
W połowie 1964 roku zaprezentowano prototyp Forda GT, który chwilę później trafia do produkcji jako Ford GT40. Pierwsze lata nie są szczególnie udane, jednak po dopracowaniu konstrukcji, w 1966 roku w Le Mans dochodzi do rewolucji - Ford wygrywa wyścig, zajmując całe podium! Rewolucja trwa aż do 1969 roku. Auto staje się legendą. Zapomnianą legendą, aż do momentu, kiedy w 2001 roku ruszają prace nad nowym wcieleniem GT40.
Ford GT
Auto zaprezentowano rok później podczas targów w Detroit. Produkcję - ochrzczonego jako Ford GT - modelu rozpoczęto pod koniec 2004 roku. Stylistycznie nowe auto było niemal kopią poprzednika. I to jakże udaną kopią! Pod maską, przez trzy lata produkcji, montowano centralnie umieszczoną jednostkę napędową V8 o mocy 550 KM, dzięki której Ford GT rozpędza się do 330 km/h.
Wnętrze dekorowane jest aluminiowymi wstawkami i prezentuje się równie wyjątkowo co stylistyka nadwozia. Powstało około 4 tysiące egzemplarzy, powodując, że Ford GT również stanie się (a właściwie już jest) pełnoprawnym klasykiem.
Maybach
Marka legenda. Firmę Maybach Motorenbau w 1909 roku do życia powołał niemiecki konstruktor Wilhelm Maybach. Początkowo zajmowała się produkcją silników lotniczych (stosowanych między innymi w Zeppelinach). Później rozszerzono działalność o inne rodzaje jednostek napędowych. Po zakończeniu I wojny światowej, kiedy w Niemczech zabroniono produkcji lotniczej, firma skupiła się na opracowywaniu i produkcji silników do samochodów osobowych. Pierwszy autorski model auta pojawił się w 1919 roku.
Samochody Maybacha należały do jednych z najdroższych i najbardziej luksusowych aut na świecie. Do ciekawostek należy zaliczyć fakt, że debiutujący w 1929 roku model DS, był pierwszym na świecie autem z silnikiem V12. Rozwój marki zahamował wybuch II wojny światowej.
Maybach
Po wojnie próbowano wznowić produkcję, lecz nieskutecznie. Karl Maybach zmarł w 1960 roku, a prawa do marki przejął koncern Daimler-Benz. Przez długie lata firma popadała w zapomnienie, aż w 1997 roku podczas targów w Tokio zaprezentowano prototyp nowego modelu. W 2002 roku świat ujrzał nowy poziom luksusu. Był nim Maybach 57, a później również 62. W kolejnych latach powstały usportowione wersje „S” z mocniejszymi jednostkami napędowymi. Jednak nie to jest najważniejsze. To, co Maybach prezentował w temacie komfortu i luksusu, przewyższało wszystkie dotychczasowe auta świata, wliczając takie ekskluzywne marki jak Rolls Royce czy Bentley.
Maybach jednak nie odniósł takiego sukcesu jak się spodziewano, choć było o nim bardzo głośno. Zarzucano mu zbytnie podobieństwo do topowego modelu Mercedesa, czyli klasy S. W 2005 roku powstał także jeden jedyny egzemplarz modelu Exelero, stworzonego we współpracy z firmą Fulda, a przeznaczonego do uzyskiwania wysokich prędkości.
Ford Mustang, Dodge Challenger i Chevrolet Camaro
Motoryzacja amerykańska jest zdecydowanie różna od naszej, europejskiej. Dominują wielkie rozmiary. To, co dla nas jest ogromne, dla amerykanów jest raptem średnie i akceptowalne. Potężne big blocki, wielometrowe nadwozia, kilogramy chromu i bardzo długie maski. Śmiejemy się z topornej motoryzacji zza Atlantyku, jednocześnie zazdroszcząc niektórych wspaniałych samochodów. Ale do rzeczy.
Istnieję trzy legendarne modele "Made In USA", które na początku XXI wieku powróciły do swoich korzeni. To Ford Mustang, Chevrolet Camaro oraz Dodge Challenger. Losy tych aut były bardzo odmienne, jednak łączy je jedno - powrót do stylistycznych wzorów i wygląd w stylu retro.
Ford był prowokatorem całego zajścia, kiedy w 2004 roku zaprezentował nową, piątą generację tracącego zainteresowanie i klientów Mustanga. Auto zaskakiwało nie tylko świeżością w projektowaniu, ale również genialnie uwypuklono odniesienia do najbardziej cenionej pierwszej generacji. Sukces przyszedł natychmiast, a pomysły wskrzeszenia pozostałych legendarnych aut o stylistyce tego typu były tylko kwestią czasu.
Ford Mustang, Dodge Challenger i Chevrolet Camaro
Widząc powodzenie Mustanga, Dodge w 2008 roku także przedstawił swoją legendę. Model Challenger był równie historyzujący, a jego wygląd odnosił się do wspaniałego auta z 1970 roku. Szkoda tylko, że koncern postanowił nieco zepsuć wizję nowego Chargera, który stał się 4-drzwiową limuzyną.
Ostatnim mocnym przedstawicielem stylu retro jest Chevrolet z jego sportowym Camaro. Model ten również swoje najlepsze lata miał w czasach odległych o pół wieku. Późniejsze wersje za każdym razem traciły na atrakcyjności, aż do 2009 roku, kiedy swoją premierę miała obecna, piąta generacja stylistycznie nawiązująca do końca lat sześćdziesiątych. Wygląda na to, że obecnie amerykanie wspinają się na stylistyczne wyżyny w branży motoryzacyjnej.
Fiat 500
Włosi delektują się stylem. To jasne jak słońce. Motoryzacyjnie również należą do tej części branży, która do wyglądu przykłada wielką wagę. Wiele było modeli w historii tego kraju, które odcisnęły poważne piętno na świecie samochodów. Jednak powrót legendarnej 500-ki Fiata stał się jednym z największych wydarzeń pierwszej dekady XXI wieku!
Oryginalny włoski maluch przestał być produkowany w 1975 roku i od tego czasu częściej pojawiał się w kontekście kolekcjonerskim, choć jeszcze wiele egzemplarzy (szczególnie we Włoszech) pełni funkcję auta codziennego użytku. Do odgrzania legendy przygotowywano się długo, a wystarczająco dużo odwagi znalazło się dopiero w 2007 roku.
Fiat 500
Pierwowzór produkowany był z myślą o tanim, miejskim samochodzie, natomiast jego następca, którego pełna nazwa brzmi Fiat Nuova 500, pełni rolę raczej ekskluzywnej torebki, gadżetu nakierowanego nie na funkcjonalność, ale styl, styl i jeszcze raz styl. A tego 500-ce nie można odmówić.
Kształty bez niedopowiedzeń krzyczą historyczną stylizacją. To kolejny dowód na to, że warto wracać do starej motoryzacji. Opłaca się to nie tylko finansowo, ale również my wszyscy możemy cieszyć oko dobrymi projektami. A tych, wydaje się, że było znacznie więcej kiedyś, niż jest dzisiaj.
Volkswagen "Garbus"
Można zaryzykować stwierdzenie, że nie ma osoby, która będąc nawet całkowitym anty-motoryzacyjnym radykałem, nie będzie wiedzieć co to za samochód. Volkswagen Garbus, bo o nim mowa, jest rozpoznawalny w zasadzie przez każdego - starego, młodego, kobiety, mężczyzn, słowem KAŻDEGO. Będące jednym z najliczniej wyprodukowanych samochodów na świecie, niezawodne, proste i przede wszystkim... garbate.
To stylistyka zaprojektowana przez Ferdinanda Porsche i Erwina Komendę zdecydowała o długowieczności tego auta. Łącznie, od 1938 do 2003 roku, powstało 21 529 464 sztuk, a Garbus był najdłużej i najliczniej produkowanym autem na świecie! Do czasu, aż nie wyprzedziła go Toyota Corolla.
Volkswagen "Garbus"
Kiedy europejska historia tego modelu zakończyła się wraz z premierą i nastaniem ery Volkswagena Golfa w 1974 roku, poczciwy „Garbi” stawał się z roku na rok znakiem bardziej kulturowym niż pojazdem transportowym. Legenda modelu nie słabła, a coraz to większe rzesze ludzi z życzliwością i łezką w oku zerkało na jeżdżące jeszcze egzemplarze. Volkswagen nie mógł przepuścić takiej okazji i w 1997 roku koncern przedstawił model New Beetle, będący następcą dawnej legendy.
Kształty jednak nie nawiązywały aż tak bezpośrednio do pierwowzoru. Sukcesu nie udało się powtórzyć, choć o aucie było i jest dość głośno. Zarzucano mu zbytnią „kobiecość”, męska część kierowców niechętnie stawała się właścicielami New Beetle. Na tym też polega genialność starego Garbusa, nie był ani męski, ani kobiecy, był po prostu wspaniały. Po dość średniej sprzedaży następcy, w 2011 roku zdecydowano się zaprezentować kolejną, obecną generację, teraz nazwaną po prostu Beetle. Stylistyka przypomina zarówno bryłę oryginalnego Garbusa, jak i New Beetle, choć kształty są bardziej dynamiczne i sportowe - a to podoba się także mężczyznom.
Mini
Mini w Polsce było i jest kojarzone głównie z drugoplanowej roli jaką grało w serii o przygodach Jasia Fasoli. Jednak to czasem niedoceniane, małe pudełko na jeszcze mniejszych kołach wniosło do światowej motoryzacji znacznie więcej.
Produkowane przez kilka firm, sprzedawane pod różnymi markami stało się jeżdżącą legendą. Zwyciężało w rajdach, zmotoryzowało Wielką Brytanię i było prekursorem wszystkich późniejszych aut z napędem na przednią oś! Oryginał zadebiutował w 1959 roku i szybko stał się rynkowym przebojem.
Mini
W 1994 roku BMW przejęło Rover Group, w którego skład wchodziło Mini, a produkcję małego autka w klasycznej formie zakończono w 2000 roku. Niemcy zdecydowali się na inny zabieg. Mini stało się marką (przez producenta stylizowane jako MINI - pisane wielkimi literami).
W 2001 roku świat ujrzał nowe wcielenie, czyli model Mini One. Wygląd jest połączeniem klasycznych kształtów oryginału oraz nowoczesności. Zabieg się udał, choć taktyka sprzedażowa jest podobna do tej stosowanej przez Fiata w przypadku 500-ki. Nowy model stał się autem premium, stosunkowo drogim jak na swój segment.
Citroen DS i C6
Citroen, największy motoryzacyjny stylistyczny kombinator we Francji, jest jednocześnie odzwierciedleniem pędu ku nowoczesności oraz wierności swojej historii. Znamy modele, które są całkowicie nowymi pomysłami we wzornictwie, ale są także samochody, które bezpośrednio nawiązują do swoich - jakże cennych - przodków.
Takim przykładem jest model C6, który pomimo, że nie odniósł wielkiego sukcesu rynkowego, to jednak jest jednym z najbardziej wyjątkowych aut jakie znajdują się na rynku. Przynajmniej jeżeli mówimy o wyglądzie, stylu i klasie. Bo C6 jest klasą samą w sobie. Citroen w tym modelu odnosi się do wspaniałego, kultowego, wręcz legendarnego Citroena DS, czyli najpiękniejszego kwiatu francuskiej myśli stylistycznej i technologicznej.
Citroen DS i C6
DS-a zaprezentowano w 1955 roku w Paryżu, gdzie wywołał prawdziwą sensację. Stał się autem przyszłości. Kształty tego modelu, tak bardzo niecodzienne i jasno informujące, że samochód jest czymś więcej niż tylko kawałkiem metalu przemieszczającym z miejsca na miejsce, były jednymi z najodważniejszych we współczesnym motoryzacyjnym światku.
Współczesne C6 nie jest już tak bardzo innowacyjne jak wspomniany DS. Jednak urzeka wyglądem. Nawiązań historycznych jest znacznie więcej, jak choćby tylna szyba poprowadzona na wzór słynnej szyby z następcy DS-a, czyli równie kultowego modelu CX. Na przykładzie C6-ki widać, że Francuzi potrafią uhonorować swoje korzenie i nadać nowoczesności szlif historyczny. A w temacie wskrzeszania warto także nadmienić całą gamę nowych modeli o oznaczeniu DS, czyli DS3, DS4 oraz DS5.
McLaren F1 i MP4-12C
McLaren to kolejna legenda. Choć znacznie młodsza. Zarówno w temacie Formuły 1, jak również samochodów dopuszczonych do ruchu publicznego. Już w latach 70-tych XX wieku Bruce McLaren chciał stworzyć auto drogowe, jednak jego przedwczesna śmierć przekreśliła plany. W potężnie naznaczonym sukcesami okresie w Formule 1, idea auta „dla ludu”, odżyła. Jego głównym mózgiem stał się naczelny projektant firmy, Gordon Murray, inżynieryjny wizjoner i geniusz.
W 1991 roku w Monaco przedstawiono McLarena F1, który produkowany był w okresie od 1994 do 1998 roku. Powstało 107 sztuk (w tym 7 prototypów). Pod maską montowano silnik V12 BMW S70/2 60° o pojemności 6,1 litra. Moc auta w wersji drogowej wynosiła 636 KM (opcjonalnie 689 KM). Pozwalało to, przy niskiej masie własnej na poziomie około 1100 kg, na zdobycie rekordu prędkości wynoszącego 386,5 km/h (podczas jednej z prób nieoficjalnie udało się rozpędzić do 391 km/h). Tym samym F1 stał się najszybszym autem drogowym. McLaren F1 stał się jeżdżącą legendą.
McLaren F1 i MP4-12C
Na drugie auto tego producenta czekali wszyscy, jednak wcale nie zanosiło się na nowe wcielenie. Kolejne auto drogowe w historii marki świat ujrzał dopiero 8 września 2009 roku, a jego produkcja rozpoczęła się w 2011 roku. Oczekiwania były bardzo duże, ale nie jest to - jeszcze - następca modelu F1. Sam Gordon Murray potwierdził, że w porównaniu do "poprzednika" jest to znacznie tańszy i mniej zaawansowany środek lokomocji.
Prawdziwy następca modelu F1 zadebiutuje w przed Grand Prix Monako 201. Tym niemniej, MP4-12C śmiało może konkurować z topowymi Porsche, Ferrari czy Lamborghini. Pod maską bowiem znajduje się jednostka napędowa V8 o pojemności 3,8 litra z podwójnym doładowaniem o mocy 600 KM. Co ciekawe, za wyjątkiem prędkości maksymalnej, która w nowym McLarenie wynosi około 320 km/h, pozostałe osiągi są bardzo zbliżone do modelu F1 sprzed 20 lat. Prawdziwe wskrzeszenie legendy już wkrótce...
Michał Grygier
sj