"Projekt staje się naprawdę interesujący, kiedy się go zrealizuje" - usłyszał Horazio Pagani i wiedział co dalej robić.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9063/pagani-1-b.jpeg',500,335) ) |
| --- | Rysował samochody odkąd mógł utrzymać ołówek w ręku. W wyobraźni widział siebie i swoje projekty na największych wystawach samochodowych: Nowy Jork, Genewa, Tokio. Poszczęściło mu się. Zdobył szlify projektanta, a w 1983 roku los postawił na jego drodze Giulio Alfieriego, wówczas głównego konstruktora w Lamborghini.
„Nawet jeśli każesz mi zamiatać podłogi zostanę, żeby zbudować najpiękniejszy samochód świata” – powiedział mu Horazio. Alfieri nie wręczył młodemu zapaleńcowi szczotki, lecz teczkę konsultanta, a potem szefa wydziału tworzyw sztucznych. Pagani maczał palce w kilku słynnych modelach Lamborghini, między innymi Diablo.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9063/pagani-2-b.jpeg',500,335) ) |
| --- | Pracował we Włoszech, ale pamiętał o rodzinnej Argentynie. W 1988 r. gościł na kolacji w domu legendarnego kierowcy wyścigowego Juana Manuela Fangio. Zaprosił go sam mistrz, ciekaw młodego, a jak słyszał uzdolnionego konstruktora. Fangio, człowiek-instytucja, bohater narodowy, przy tym niezwykle skromny zrobił na Paganim olbrzymie wrażenie. Wtedy zrodził się pomysł zbudowania supersamochodu, który miał być ochrzczony nazwiskiem mistrza. „Jestem wdzięczny wszystkim, dzięki którym mogłem się ścigać” - powiedział Paganiemu Fangio – „najbardziej Mercedesowi. Jestem ich człowiekiem. Jeśli zaprojektujesz taki samochód musisz mu dać silnik Mercedesa.”
WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERIIWIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII
Horazio raźno zabrał się do pracy, trzy lata później założył własne studio projektowe Modena Design. Wstępne szkice pokazał Fangio i wtedy właśnie dowiedział się od niego, jakie projekty są naprawdę interesujące. To zachęciło go do wzmożonego wysiłku. Niestety, nie dane mu było pokazać ukończonego dzieła mistrzowi. Fangio zmarł w 1995 r., a supersamochód gotowy był dopiero w 1999 r.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9063/pagani-3-b.jpeg',398,500) ) |
| --- | Pagani nazwał go Zonda, od andyjskiego wiatru. Zrezygnował z nazwania auta Fangio, przez szacunek jaki żywił dla mistrza i jego skromności. Tak przynajmniej twierdzi. W jednym pozostał wierny planom. Wóz ma 12-cylindrowy, widlasty silnik Mercedesa o objętości przeszło 7 litrów. Inspirowany jest wyścigowymi bolidami spod znaku trójramiennej gwiazdy, które startowały w Le Mans na początku lat dziewięćdziesiątych.
Zonda niczego nie udaje i nie próbuje przypodobać się modzie. Ostry dziób z przodu powstał podobno według sugestii Fangio. Z tyłu na pohybel pokonanym zieją spalinami cztery rury wydechowe. Wnętrze to naga, wyuzdana technika ustrojona skórzaną tapicerką. Zbudowana z kompozytu kabina jest kręgosłupem Zondy. Do niej mocowane są ramy pomocnicze z lekkich stopów, dzierżące zawieszenie i silnik. Napędzane są koła tylne. Pagani Zonda F osiąga moc 602 KM, a przyrządzona na specjalne zamówienie 650 KM. Zondzie Roadster musi wystarczyć 555 KM. To i tak aż nadto na podróż z wiatrem we włosach. Już na dwójce pożegnasz się z łupieżem.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9063/pagani-4-b.jpeg',500,335) ) |
| --- | Zonda przyspiesza do 100 km/h w czasie poniżej 4 sekund, a wskazówka prędkościomierza wędruje znacznie powyżej 300. W najszybszym modelu F łaskocze filuternie kreskę oznaczająca 350 km/h.
Zapytacie po co komu taki samochód? Tak jakby nie było innych, bardziej znanych: Ferrari, Lamborghini. Powstaje zresztą tuż obok nich, w Modenie. Cóż, Zonda to nie tylko świetny, oryginalny samochód, frajda z jazdy, klejnot w kolekcji, lecz przede wszystkim spełnione marzenie. Marzenie dzieciaka, który dorósł i nie zapodział go po drodze.
Autor: Michał Kij