Tłok, korki i mozolne przebijanie się przez ulice – tak wyglądają centra polskich miast widziane oczami kierowców. Czy na pewno jest tak źle? Jak się okazuje, nie wszędzie. Eksperci sprawdzili, jak wyglądają serca miast w godzinach szczytu.
Jazda po większości polskich miast w godzinach szczytu to udręka dla kierowców. Dla wielu osób codzienne dojazdy i powroty z pracy oznaczają stratę kilkudziesięciu minut, a w skrajnych przypadkach nawet kilku godzin. Jednak nie we wszystkich miastach jest tak samo. W najmniej zakorkowanych miastach samochody jeżdżą nawet dwa razy szybciej niż w tych, gdzie jest najgorzej.
Zakorkowana siódemka
Wyniki pomiarów przeprowadzonych przez serwis Korkowo.pl wskazują, że miasta, które zostały poddane badaniom można podzielić na trzy grupy – te najbardziej zatłoczone, te o umiarkowanym zakorkowaniu i te względnie najlepsze pod względem płynności ruchu. Najwolniej jeździ się po centrum Wrocławia (27,5 km/h), Krakowa (29 km/h), Łodzi (31 km/h), Poznania (31 km/h), Warszawy (32 km/h), Zielonej Góry (32 km/h) i Szczecina (33 km/h).
Krajowa średnia
Lepiej jest w Rzeszowie, Opolu, Kielcach gdzie średnie prędkości kierowców oscylują wokół 36 km/h. W Lublinie prędkościomierze wskazują już 37 km/h, natomiast w Bydgoszczy, Gdańsku, Gorzowie Wielkopolskim i Białymstoku dochodzą do prawie 39 km/h.
Szybka dwójka
Liderami zestawienia okazały się Olsztyn i Katowice. Stolica województwa warmińsko-mazurskiego przekroczyła magiczny pułap 40 km/h, daleko jej jednak do prawdziwego zwycięzcy czyli Katowic – w stolicy Śląska średnia prędkość pojazdów oscyluje wokół 49 km/h.
(źródło: Korkowo.pl)
sj