Pomysł szalony. Wyścig niecodzienny: Gutkowski kontra Adamczyk. Na morzu, na lądzie, autem i łodzią najwyższej klasy. A wszystko wzdłuż polskiego wybrzeża. Ze Świnoujścia na Hel. Jak będzie szybciej? Lądem czy morzem? Oto starcie gigantów. Zbudowany z włókien węglowych jacht Energa zmierzy się z hybrydowym Volvo V60 Plug-In. Za sterami jachtu profesjonalny żeglarz - wyczynowiec, kapitan Zbigniew Gutkowski. Za kierownicą hybrydowego Volvo, świetny aktor, ale zwyczajny kierowca - Piotr Adamczyk. Kto będzie zwycięzcą?
Niektórzy chcą mu zapłacić - i to dużo - aby tylko zabrał ich w podróż, w rejs dookoła globu.
- To nie takie proste. Na łodzi nie ma przerwy na masaż, kelner nie podaje sałatki. Jest mokro, zimno, niebezpiecznie. Gdyby dokonać teleportacji żeglarza z Mazur, który myśli że wszystko potrafi, proponuję od razu założyć mu pampersa - mówi Zbigniew „Gutek” Gutkowski.
Nabierzmy dystansu, udajmy się w podróż. Podróż niecodzienną, podróż na dwa sposoby: życia, emocji, otaczającego świata. Podróż wygodną i podróż bardzo niewygodną, ekstremalną. W jednym kierunku, ale na dwa różne sposoby.
Samotni jesteśmy zawsze. O każdej porze. Nawet w tłumie. Ale samotny rejs dookoła świata, to już nieco inny poziom samotności. W dodatku nie jest to wycieczka sentymentalna, ale morderczy wyścig z innymi, podobnymi Tobie zawodnikami. Prawdopodobnie, równie chorymi psychicznie jak Ty, bo trzeba być chorym (a może wręcz przeciwnie?!) żeby dobrowolnie zgodzić się na taki los. Żeby zgodzić się na niepewność czy w ogóle to przeżyjesz.
Użyjcie wyobraźni. Przez 78 dni, 2 godziny, 18 minut i 40 sekund nie robić nic innego, jak tylko starać się przetrwać. Niebezpiecznie jest w każdym momencie. Chcieć przeżyć, jednocześnie ścigając się z innymi zawodnikami. Przez 30 000 mil morskich. Tak jest na zawodach Vendée Globe. Impreza odbywa się co 4 lata, niczym Igrzyska Olimpijskie i równie poważnie jak one, jest traktowana przez uczestników. Zwycięstwo w niej to nieśmiertelność w świecie żeglarstwa. To zwycięstwo w Le Mans, czy Dakarze. To tej powagi przedsięwzięcie.
Tyle, że jesteś całkowicie sam. Bez ekipy, bez wozu technicznego, bez pomocy. To przedsięwzięcie jest jednym z najtrudniejszych, najbardziej wyniszczających wyścigów jakie zna człowiek. Rekordzistą jest Francuz, François Gabart. Polakiem, który równie dobrze może je kiedyś wygrać, jest Zbigniew „Gutek” Gutkowski. Człowiek o nadzwyczajnych siłach.
- Jeszcze niedawno śmiano się z polskich żeglarzy, patrzono na nas jak na Eskimosów - mówi Gutkowski. Dzisiaj jest inaczej, dzięki osiągnięciom, traktują Polaków z szacunkiem.
Dziś czeka go zgoła inny wyścig. Można powiedzieć, spacer po parku, choć o wygraną będzie trudno. Jego przeciwnikiem jest Piotr Adamczyk. Tak, tak – właśnie ten. Jeden z najlepszych obecnie polskich aktorów. Z racji tego, że obaj Panowie są wspierani przez Volvo, właściwie są ambasadorami marki, producent rzucił im wyzwanie. Postanowił ich ze sobą skonfrontować. Kto jest lepszy?
Niecodzienny wyścig
Jestem w Świnoujściu. Bardzo uroczej miejscowości na zachodzie Polski. Przede mną dwaj uczestnicy wyścigu. Stoimy w marinie. Piotr Adamczyk, po kurtuazyjnej wizycie na oceanicznym jachcie Energa, zaprasza „Gutka” do obejrzenia jego hybrydowego auta, V60-ki Plug-In. Modelu, któremu będzie musiała dać radę Jego broń. Niezwykle droga broń, kosztująca około (chyba nikt tego dokładnie nie potrafi obliczyć, poza księgowymi sponsorów) 5 milionów funtów! Choć to i tak niewiele, bo w zwycięski jacht MACIF, francuza Gabarta, wpompowano ponad 12 milionów euro. Volvo kosztuje nieco mniej. Choć tanie nie jest, mówimy wszak o klasie premium. Panowie klepnęli się przyjacielsko po plecach i ruszyli.
Trasa nie prowadzi dookoła świata. Ach, to dopiero byłby wyścig! Ale do najłatwiejszych też nie należy. Gutek ma do celu 170 mil morskich. Adamczyk jakieś 400 kilometrów. I jeden i drugi nie ma łatwej drogi. Start, jak przystało na wojowników, w samo południe. Wybija dwunasta i ruszamy.
Droga nie jest prosta dla obu zawodników. Gutek ma militarny problem, musi nadłożyć 30 mil morskich z powodu strefy manewrów wojskowych, odbywających się między Kołobrzegiem a Ustką. Wtargnięcie może okazać się ryzykowne i drogie w skutkach. Z wojskiem nie ma żartów, a sam bohater rzuca luźno, że już kiedyś był ostrzelany. Wojsko nie bawi się w „proszę” i „przepraszam”. Wojsko najpierw uderzy pięścią w twarz, a później odwraca się plecami i odchodzi bez słowa wytłumaczenia. Bałtyk nie jest dzisiaj groźny. Płynie się po nim całkiem wygodnie. Tu nie ma za bardzo czego się obawiać. W oceanicznych regatach jest inaczej. Na starcie są łzy, niepewność powrotu. Przecież ludzie tam giną. Na oceanie jest niepewnie. Pożegnania z rodziną. Uwzględniające możliwość faktu, że widzisz się z nią po raz ostatni. Poważna sprawa.
Ocean jest groźny. Pytam o niebezpieczeństwa. Taka łódź może się przecież przewrócić. To jak przewrócić ciężarówkę. I w jednej chwili znajdujesz się na środku oceanu, tysiące kilometrów od najbliższego lądu. Przyjemna alternatywa? Oczywiście, możesz nadać wołanie o pomoc i po jakimś czasie ktoś Ciebie pewnie uratuje. Ale czy na pewno? Czy wytrzymasz? Skoro przez ostatnie kilka tygodni spałeś przerwami po kilka, kilkanaście minut, a twoje mięśnie i umysł pracowały na pełnych obrotach? Od chwili startu wszystko się trzęsie, dygocze, ocean to nie gładki tor wyścigowy. To raczej odcinek dakarowy. Zwykle łodzie nie idą na dno, są podzielone szczelnymi komorami, ale może się zdarzyć uszkodzenie kadłuba takie, że jacht pójdzie w głębinę jak wrzucone do wody żelazko. Wtedy właśnie zostajesz zupełnie sam…
Jak się ma Piotr Adamczyk? Polskie drogi są niczym morze, niczym ocean. Niby jest gładko, niby bezpiecznie, ale cały czas giną na nich ludzie. Nie znasz chwili, gdy możesz stać się wypełnieniem karetki pogotowia. Dobrze jest wtedy być w bezpiecznym aucie, Volvo z takimi się kojarzy, i z pewnością do takich należy, co potwierdzają testy EURO-NCAP. Na uwagę zasługują szczególnie fotele (jedne z lepszych na rynku). Wersja Hybrid Plug-In, którą podróżuje nasz bohater, zdolna jest pokonać na raz 900 km, rozpędza się do 230km/h (to nam nie będzie potrzebne, nie jesteśmy w Niemczech), ładuje się z gniazdka elektrycznego, a bez korzystania z benzyny, na samych silnikach elektrycznych pokona jakieś 40-50 km, wystarczy nacisnąć przycisk PURE.
Jeśli używasz auta tylko w mieście, właściwie rzadko kiedy będziesz tankować! A w tym trybie Volvo Plug-In rozpędza się do 120km/h. Pstryk, HYBRID, i korzystamy z dwóch uzupełniających się silników. Podawane przez producenta spalanie na poziomie 1,5 l/100km jest oczywiście przesadzone, ale oszczędności V60-ce nie można odmówić. Pstryk, kolejny przycisk – POWER – i mamy 215KM z silnika diesla i 70KM z motoru elektrycznego. Efekt? Przyspieszamy do pierwszej setki w 6,1 sekundy. To bardzo niecodzienne auto. A wszystko w ładnym opakowaniu i w skandynawskim klimacie.
A czym jest jacht Energa? Sam Gutek porównuje go do średniej klasy bolidu Formuły 1. Nie jest to Mercedes czy Red Bull, ale coś na poziomie Force India czy Ferrari. Jednak inaczej niż w przypadku królowej sportów motorowych, w żeglarstwie liczy się też człowiek. W większym stopniu, niż w przypadku wyścigów torowych. Dlatego Gutek, tak jak kiedyś Robert Kubica, dzięki talentowi może nadrobić braki sprzętowe. Klasa IMOCA Open 60 właściwie sprowadza się do absolutnej dowolności projektowej, za wyjątkiem długości 60 stóp (18 m i 29 cm) i wysokości masztu (28 m). Do tego dochodzą niektóre obowiązkowe sprawy bezpieczeństwa. Energa powstała w 2007 roku, z wiedzy i doświadczenia biura projektowego Finot/Conq. Pierwotnie istniała jako słynna łódź Hugo Boss, a później została odkupiona przez Gutka. Tak, na tym poziomie też istnieje rynek wtórny.
Ponoć trudna w prowadzeniu, jak każda tej klasy, ale niezastąpiona na kursach półwiatrowych. Wykonana z ultralekkich materiałów, a elektronika to absolutny top. Korzysta się z urządzeń, wytwarzających zieloną energię – hydrogeneratory, solary, wiatraki. Wszystko to sprawia, że jacht ENERGA jest swoistą „Formułą 1” wśród jednostek oceanicznych. Całość wykonana jest z carbonu i nomexu. Długość to 18,28 m, szerokość: 5,94 m, zanurzenie: 4,50 m, balast pomiarowy: 8500 kg, kil węglowy, waga bulby: 3200 kg, liczba siłowników: 2, dodatkowe urządzenia: 2 stateczniki boczne, zbiorniki balastowe: przednie 1470 l, środkowe 1025 l, rufowe 1750 l, takielunek stały: PBO (włókna aramidowe), wysokość masztu: 28 m, powierzchnia żagli na wiatr: 300 m2, powierzchnia żagli z wiatrem: 550 m2. Mówi Wam to coś?! Mnie też niewiele. Ale gdy wchodzę na pokład Energi, zaczynam wyczuwać lekkie drżenie. Jakbym wsiadał do wyczynowego samochodu, połączenia terenówki - fale na oceanie miewają przecież po kilkanaście, nawet kilkadziesiąt
metrów, bolidu F1 (to piekielnie szybkie łodzie) oraz auta serii Le Mans (wszystko jest podporządkowane prędkości, a przede wszystkim wytrzymałości).
Ręce i serce drżą, choć nie interesuję się zbytnio regatami, a żeglarstwem w ogóle. Kiedyś płynąłem katamaranem, pamiętam jak się wiosłuje łupinką, jak wsiąść do kajaka żeby nie wpaść twarzą do jeziora i… aha, pewien okres w życiu, gdy po nocach oglądałem relacje na francuskim kanale TV5 Monde, relacje z Vendee Globe. Patrzyłem na tych niemożliwych ludzi, gdybym był pewien, że nikt mnie nie posądzi o faszyzm, rzekłbym nawet - nadludzi. I teraz jestem tutaj, na łodzi Energa, obok Zbigniewa Gutkowskiego, który uczestniczył w tych regatach. Dla mnie to doświadczenie niecodzienne. Na miarę spotkania Świętego Mikołaja i renifera Rudolfa. W dodatku przejadę się saniami.
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda wspaniale. Wsiadasz na pokład i nagle zaczynasz dostrzegać powierzchowne niedoróbki. Pozornie niedoróbki, bo w świecie 2-3 miesięcy morderczej katorgi oceanicznej nie liczy się wymuskany pokład, ani nieskazitelna fryzura skipera. Liczy się lekkość, liczy się niezawodność. Bo żeglarze mogą się zderzyć… z czymś. Z górą lodową (o czym najlepiej wie kapitan Titanica), z morskimi śmieciami (wielkości kontenera!), a nawet może zostać „przejechane” przez kontenerowiec wielkości Gorzowa Wielkopolskiego! Gutek kiedyś wpadł na rekina, który przyczepił się do steru. Trochę trwało zanim się go pozbył. Hmm, na oceanie też można kogoś potrącić. Gdy stawiamy żagle, a jacht przechyla się tak, że musisz się czegoś przytrzymać, bo inaczej spadniesz/ześlizgniesz się kilka metrów w dół, albo wypadniesz za burtę. Gdy żagle są na swoim miejscu, nagle czujesz przyspieszenie. I to jakie!
Nie sądziłem, że robi to wszystko takie wrażenie. I nie sądziłem, że tak mi się to spodoba.
Przenieśmy się do Piotra Adamczyka. Co słychać na trasie wyścigu? Cóż, wyjechać ze Świnoujścia nie jest wcale łatwo. Właściwie trzeba wypłynąć, choć siedzi się w samochodzie. Brak połączenia mostowego powoduje, że Adamczyk musi czekać na promy, kursujące w kilkunastominutowych odstępach. W tym czasie Gutek już tnie wodę i wychodzi na prowadzenie. Na promie dowiaduję się dokładnie czym jest popularność. Jak męcząca może być, i że nie idzie się od niej uwolnić nie będąc chamem. Popularność jest upierdliwa niczym bzycząca przy głowie mucha. Piotr Adamczyk chamem nie jest, dlatego pomiędzy wypowiadane zdania wpleść musi pozowanie ze swoimi fanami, którzy na tak niewielkim promie mają go na wyciągnięcie ręki. Pstryk tu, pstryk tam. Bycie celebrytą to kawał ciężkiej pracy.
Zjeżdżamy z promu i udajemy się w dalszą podróż. Dojeżdżamy do pierwszego punktu kontrolnego - Trzęsacz. Volvo z Piotrem jest w tyle. Prowadzi jacht Energa. Pierwsze zdziwienie, bo sądziłem, że auto będzie bezkonkurencyjne. Przewaga to aż 30 minut. Kilka zdjęć i ruszamy dalej.
Dalej wizyta jachtu w Kołobrzegu, aby pozbyć się zbędnego balastu w postaci ekipy TVN (zachęcam do obejrzenia materiału wideo z wyścigu w programie Dzień Dobry TVN, prawdopodobnie już w ten weekend). Gutek rusza dalej, omijając strefę manewrów wojskowych, ale V60-ka też nie ma lekko, tutaj wahadło i światła, tam korek. W międzyczasie Piotr Adamczyk zatrzymuje się na małe co nieco. Jesteśmy nad morzem, zatem ryba będzie odpowiednia. Po spokojnym posiłku ruszamy dalej, pewni zwycięstwa.
Śledzimy pozycję jachtu, jest nieźle. Teraz auto ma przewagę, około dwóch godzin. I wszystko wskazuje, że przewaga czterech kółek będzie już tylko rosnąć.
Energa, choć jest potwornie droga (same żagle po kilkadziesiąt tys. zł sztuka), jest wygodna niczym leżenie na gwoździach. Właściwie nie ma dogodnego miejsca do spania, ani odpoczynku. Bo na oceanicznym jachcie właściwie się nie odpoczywa. Nie popija się drinków. Za wygodną może ją uznać tylko ktoś, kto na wakacje jeździ do kopalni siarki. Będziecie równie zmarnowani po takim rejsie. I jeżeli sądzicie, że to lekka i przyjemna forma spędzania czasu, także jesteście w błędzie. Wysiłek fizyczny jest poprzetykany chwilami spokoju. Ale jak trzeba szarpnąć jakąś linę, to okazuje się, że trzeba włożyć w to masę energii. Dlatego żeglarze są tak napakowani. Mało który jest chuderlakiem. Na moje pytanie o przygotowanie, siłownię – słyszę: „siłownię mamy na jachcie”. Już wiem o co chodzi.
Meta! Pokonanie trasy Piotrowi Adamczykowi w Volvo V60 Plug-In zajęło 11 godzin. Powiecie że dużo. Jednak w międzyczasie kręciliśmy materiały filmowe, mieliśmy czas na posiłek, a Piotr rozdał dziesiątki autografów. Jechaliśmy zgodnie z przepisami, po cholernie powolnej, choć urokliwej, pełnej pięknych miejsc trasie. Auto melduje się na mecie w Helu o godz. 23:00. Długo, ale z przygodami.
Jak wypadł na tym jacht Energa z kapitanem Gutkowskim? Dopłynął… dzień później (samochód był na mecie 22 maja, jacht 23 maja) o godzinie 12:30! Jeśli odjąć manewry wojskowe i kilka sytuacji - jak wysiadka w Kołobrzegu - może udałoby się ugrać jeszcze kilka godzin, ale i tak samochód wygrywa, zdecydowanie. W aucie wygoda, komfort, oczywiście czuć lekkie zmęczenie. Na jachcie? Zdecydowanie inaczej. Jakbyś wyszedł z nocnej zmiany w kopalni węgla czy po maratonie na siłowni. Zmęczony, cały czas zaangażowany, ale dziwnie radosny.
Marka Volvo od lat pokazuje uroki żeglarstwa. Bierze udział w ciekawych projektach morskich, m.in. VOLVO OCEAN RACE czy VOLVO GDYNIA SAILING DAYS. Udziela się także w edukacji, sponsoruje kadrę młodzików Polskiego Związku Żeglarskiego.
Przemyślenia? Kilka jest. Żeglarstwo to nie tylko sport. To nie tylko drogie, ekstremalne maszyny do pokonywania 30-metrowych fal. To jak w motoryzacji. Są „pojazdy”, pokroju auta miejskiego i są bolidy Formuły 1. Jacht Energa to najwyższy (i najdroższy) poziom. Ale możemy równie dobrze wynająć niewielką łódkę i udać się na pobliskie jezioro, ścigając się z kaczkami i łabędziami. Ten dzień z pewnością zapamiętam. Emocje są nieporównywalne. Niecodzienne. Tak odmienne od wszystkiego, że teraz nie dziwię się, że Gutek miał ochotę spędzić kilka miesięcy samotnie, sam na sam ze światem, ze sobą i tą kulką zwaną Matką Ziemią, którą bardzo intensywnie przemierzył i której potęgi wielokrotnie doświadczał.
Gdybym był obrzydliwie bogaty, też zaproponowałbym mu pieniądze za taką podróż. I wiem, że pobiłbym rekord w wymiotowaniu za burtę, byłoby niewygodnie, ciężko, wielokrotnie chciałbym przerwać tą podróż i znaleźć się na wygodnej kanapie, a po powrocie spałbym 6 miesięcy. Ale takie wydarzenia, takie podróże zmieniają, sprawiają że nabieramy dystansu. Gutek widywał latające ryby, wieloryby, delfiny czy wielokrotne tęcze. Nie musimy być aż tak radykalni, jednak tuż za rogiem także możemy przeżyć przygodę, coś na miarę naszych potrzeb i możliwości. Aby zapomnieć o pracy, o szefie dyktatorze którego mamy ochotę strzelić w nos, o nieuchronności podatków i rachunków. Samotną podróż możemy odbyć na wiele sposobów, także samochodem, rowerem albo w zupełnie inny sposób. Byle nabrać dystansu, reszta to już tylko zerknięcie w siebie i dostrzeżenie tego, co jest dla nas najważniejsze.
Michał Grygier, moto.wp.pl
<a href="http://moto.wp.pl/volvo-v60-plug-in-hybrid-vs-jacht-energa-bitwa-morska-6068462531757185a">CZYTAJ DALEJ: WIĘCEJ O VOLVO V60 PLUG-IN HYBRID i KAPITANIE GUTKOWSKIM</a>
Volvo V60 Plug-In Hybrid
Volvo V60 Plug-In Hybrid zaprezentowano po raz pierwszy na Salonie Samochodowym w Genewie w 2011 roku. Samochód powstał we współpracy z firmą Vattenfall. Za kwotę 273 900 zł otrzymujemy ponadczasową, szwedzką stylistykę. Podobnie wyposażony samochód w wersji z silnikiem Diesla D5 kupimy już za niecałe 220 000 zł. Skąd ta różnica? Wersja Plug-In Hybrid jest bardziej zaawansowana technicznie.
Napędza ją 2,4-litrowy, 5-cylindrowy turbodiesel D5 o mocy 215 KM oraz jednostka elektryczna o mocy 70 KM. Łączna moc to aż 285KM. Silnik elektryczny korzysta z energii zmagazynowanej w litowo-jonowych akumulatorach, dostarczających 12 kWh. Maksymalny moment obrotowy jest bardzo wysoki: aż 440Nm - i pozwala na żwawe przyspieszanie przy każdej prędkości i w każdej sytuacji. Osiągi są bardziej niż wystarczające: 0-100 w 6,1 sekundy, prędkość maksymalna 230km/h.
Silnik konwencjonalny napędza koła przednie, a motor elektryczny tylne. Otrzymujemy zatem auto o napędzie 4x4. Dostępne są trzy tryby pracy: Pure, Hybrid i Power. Skrzynia biegów to 6-stopniowy automat. Zasięg robi wrażenie, bo na jednym baku (i ładowaniu) przejechać możemy aż 1200km! Przy średnim spalaniu określonym przez Volvo na poziomie 1,9l/100km. Ładowanie baterii z domowego gniazdka zajmuje około 5 godzin. Minimalnie możemy je skrócić do 3,5 godziny. Ładowanie akumulatorów może odbywać się z gniazdek 230 V - 6 A, 10A lub 16A.
Nowością są cyfrowe zegary z możliwością indywidualnej konfiguracji wyświetlanych informacji. Volvo jest znane z dbałości o bezpieczeństwo i w tym zakresie otrzymujemy bogactwo systemów, takich jak: DSTC (system kontrolujący trakcję oraz stabilność pojazdu) ABS wraz z rozdzielaczem siły hamowania EBD, układ wspomagania hamowania awaryjnego EBA, układ EBL ostrzegający światłami innych kierowców w razie gwałtownego hamowania.
Do tego poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera (boczne, czołowe oraz kurtyny powietrzne), system SIPS, chroniący przed skutkami uderzeń w bok pojazdu, system WHIPS chroniący w razie kolizji odcinek szyjny kręgosłupa, trzypunktowe pasy bezpieczeństwa z napinaczami przy wszystkich siedzeniach, a także ogranicznik siły napięcia pasów dla przedniego rzędu siedzeń. Na deser mamy jeszcze system City Safety, wspomagający kierowcę przy niskich prędkościach, wykrywający przeszkody znajdujące się na drodze, a w przypadku braku reakcji kierowcy - samoczynnie wyhamowujący V60-kę.
Zbigniew „Gutek” Gutkowski
Skiper jachtu ENERGA, jest pierwszym polskim żeglarzem, który wziął udział w Vendée Globe - oceanicznych regatach samotników dookoła świata. Do tej pory ukończył dwa wyścigi okołoziemskie: załogowy (regaty The Race, 2000) i solo (regaty Velux 5 Oceans 2010/11). Zakończył je wielkim sukcesem. Mimo awarii jachtu i dwóch poważnych kontuzji ukończył regaty na 2. pozycji, dzięki czemu trwale wpisał się do historii światowego żeglarstwa, a płynął jachtem wyprodukowanym w… 1992 roku! Zabytkiem. W 2013 roku, wraz z Maciejem Marczewskim, jako pierwsza polska załoga w historii ukończył na 7. miejscu regaty transatlantyckie Transat Jacques Vabre, uzyskując kwalifikację do najbardziej prestiżowego wyścigu w formule double-handed (Barcelona World Race 2014/15). Sezon 2014 to przygotowania do startu wraz z Maciejem Marczewskim w prestiżowych okołoziemskich regatach załóg dwuosobowych Barcelona World Race. Wyścig rozpoczyna się 31 grudnia, a jego trasa prowadzi ze stolicy Katalonii przez Cieśninę Gibraltarską na Atlantyk,
gdzie załogi będą musiały opłynąć przylądki: Dobrej Nadziei, Leeuwin (Australia) i Horn. Każda para przepłynie blisko 25 tys. mil morskich (ok. 46 300 km). W trakcie wyścigu dopuszczalne są maksymalnie trzy przystanki, za które zawodnicy mają jednak odejmowane punkty. Zakończenie regat planowane jest na koniec marca 2015 r.
„Gutek” urodził się 24 czerwca 1973 roku w Gdańsku. Żeglarstwo uprawia od 10. roku życia i jest jednym z najbardziej znanych i doświadczonych polskich żeglarzy. Ma na swoim koncie ponad 130 tysięcy przepłyniętych mil morskich na jachtach klasy: katamaran 85ft, trimaran Orma 60, Volvo 60, Imoca Open 60 oraz Eco 60. Jest ambasadorem programu edukacji żeglarskiej ENERGA Sailing.
Najbliższe plany…
Gutek weźmie udział w Żeglarskim Pucharze Trójmiasta. Skiper jachtu Energa wystartuje też w regatach o Puchar Neptuna, w ramach Baltic Sail Gdańsk oraz imprezie Polonez Baltic Cup.
"Volvo V60 Plug-In Hybrid" - DANE TECHNICZNE
Typ silnika | "Hybryda Plug-In: R5 turbodiesel / elektryczny" |
Pojemność silnika cm3 | "2400" |
Moc KM / przy obr./min | "215/4000 / 70" |
Maksymalny moment obrotowy Nm / przy obr./min. | "440" |
Skrzynia biegów | "automatyczna, 6-biegowa" |
Prędkość maksymalna km/h | "230" |
Przyspieszenie (0-100 km/h) s | "6,1" |
Zużycie paliwa: | |
Dane producenta (miasto/trasa/średnie) | "b.d. / b.d. / 1,8 - 6,0" |
Dane z testu (miasto/trasa/średnie) | "b.d. / b.d. / 4,7" |
Pojemność bagażnika min./max. / l | "305 / 601" |
Wymiary (dł./szer./wys.) mm | "4635 / 1865 / 1484" |
Cena wersji podstawowej w zł | "273 900" |
Cena testowanego modelu w zł | "273 900" |
Plusy | null |
Minusy | null |