Test: Audi A1 - Modny gadżet

Początkowo zakładano wytwarzanie 100 tysięcy egzemplarzy rocznie, jednak błyskawicznie zwiększono moce przerobowe brukselskich zakładów o 20 procent. A zamówień wciąż przybywa...

Stylistyka A1 nie uznaje kompromisów. To auto albo pokochacie, albo znienawidzicie. Projektanci postawili na oryginalność i słusznie, bo ten segment rządzi się swoimi prawami. Konserwatywni klienci omijają go z daleka. Zgrabna bryła, dynamicznie opadający dach i wyrazisty front z diodowymi światłami do jazdy dziennej, to najbardziej rozpoznawalne akcenty w najmniejszym Niemcu.

Jeśli to dla Was wciąż mało, możecie się zdecydować na pakiet dla miłośników sportów samochodowych. To ukłon w stronę Hannu Mikkoli startującego w barwach Audi Quattro w latach 80. Krzykliwe kolory sprawiają, iż trudno o przechodnia, tudzież innego użytkownika drogi, nie spoglądającego z ciekawością na bojowo nastawionego mieszczucha. Niestety ta opcja nie jest tania.

Oczywiście możemy sobie indywidualizować według potrzeb, ale kompletny wzór z jedynką na masce i drzwiach oraz dwukolorowymi naklejkami, oscyluje w granicach trzech tysięcy złotych. Niestety jest jeden warunek, który musimy spełnić. Jedyne w swoim rodzaju malowanie, występuje tylko z aerodynamicznym pakietem kosztującym 7 400 złotych. Nikt nie mówił, że będzie tanio, ale za to na otarcie łez otrzymujemy wydatny spojler na szczycie klapy bagażnika i 17-calowe obręcze ze stopów lekkich. Całość wygląda wręcz intrygująco.

Nie zabrakło też atrakcyjnych wyróżników wewnątrz pojazdu. Za 5 670 złotych producent oferuje zestaw upiększający, zawierający w sobie rozmaite elementy dekoracyjne zlokalizowane na desce rozdzielczej, dwukolorową skórę pokrywającą kierownicę, a także dźwignię zmiany biegów w tym samym kolorze. Oprócz tego, w kabinie odnajdziemy to, do czego przyzwyczaiło nas Audi w ostatnich latach - wzorową ergonomię i bardzo dobre materiały wykończeniowe. W tej kwestii, Niemcy zawsze utrzymywali się w ścisłej czołówce.

Kokpit w znacznym stopniu wykonano z miękkich w dotyku materiałów, sprawiających wrażenie solidnych i odpowiadających cenie zakupu auta. Podobnie postąpiono z możliwością doposażenia przedziału pasażerskiego w udogodnienia zwiększające komfort.

Lista opcji zdaje się nie mieć końca, a doszukamy się na niej takich gadżetów, jak choćby system nagłośnienia Bose, czy mocno wyprofilowane sportowe fotele. Skoro o tych ostatnich już mowa, to warto poświęcić im nieco więcej uwagi. Świetna rzeźba siedzisk i oparcia umożliwia wygodną jazdę nawet na bardzo długich dystansach. Wszechstronna regulacja i właściwa wielkość, pozwoli każdemu przyjąć dogodną pozycję. Niestety tylko z przodu, bo za plecami kierowcy zmieszczą się tylko rzeczy, których nie udało się upchnąć do 270-litrowego bagażnika.

Gwałtownie opadająca linia dachu skutecznie ogranicza miejsce nad głowami, natomiast masywne oparcia utrudnią zmieszczenie kolan. Ale nie ma się co oszukiwać. To samochód dla singla, ewentualnie młodej i dynamicznej pary nie dbającej o wygodę osób trzecich. Do przewożenia rodziny i bagażu, należy szukać pojazdu w innych segmentach.

Konstruktorzy wyraźnie nastawili się na frajdę z jazdy i możliwie szybką aklimatyzację wewnątrz. Po przyjęciu odpowiedniej pozycji za kierownicą, niezwłocznie zintegrujemy się z maszyną. Układ kierowniczy działa bardzo precyzyjnie, natomiast zwrotność auta i zestrojenie układu jezdnego, pozwolą na maksymalne wykorzystanie potencjału jednostki napędowej.

A1 zostało stworzone do świetnej zabawy. Dość sztywno skonfigurowane zawieszenie trzyma w ryzach karoserię, nawet podczas ryzykownych manewrów. Nie ma tu miejsca na nerwowość i niekontrolowane poślizgi. Kilka kilometrów wystarczy do okiełznania niemieckiego malucha klasy Premium. I nawet nie przeszkadza specjalnie niezbyt mocna wysokoprężna jednostka napędowa obecna w testowanym egzemplarzu.

Dobrze znany silnik o pojemności 1,6 litra, wspiera się turbosprężarką, a niezłą kulturę pracy zawdzięcza bezpośredniemu wtryskowi wykorzystującego technologię Common-rail. 10,5 sekundy do pierwszej setki na papierze, w praktyce w zupełności wystarcza do umiarkowanej eksploatacji. Przy okazji motor oszczędza znaczne ilości paliwa. 1140-kilogramowy samochód pochłaniał w cyklu miejskim nie więcej niż 6,5 litra, natomiast w dość szybko pokonywanej trasie, komputer pokładowy wskazywał wartość pomniejszoną o litr. To poważny argument dla szukających krzykliwego, aczkolwiek ekonomicznego środka transportu.

Ten modny gadżet będzie w Polsce niszowym pojazdem. Kupią go Ci, którzy w garażu trzymają rodzinną limuzynę i nie liczą się specjalnie z wydatkami na fanaberie. Najbogatsza specyfikacja Ambition z 1,6 TDI o mocy 105 koni mechanicznych, kosztuje 86 tysięcy złotych. Po doposażeniu auta do poziomu testowego egzemplarza, ta kwota wzrośnie do blisko 135 tysięcy. Bez względu na cenę sugerowaną przez producenta, najgroźniejszy rywal w postaci Mini, może czuć się zagrożony.

Piotr Mokwiński

mz/mz

"Audi A1 1.6 TDI Ambition" - DANE TECHNICZNE