System eCall stał się obowiązkiem. Podniesie bezpieczeństwo i ceny aut
To nie żart – od dziś każde nowe auto samo poinformuje służby o wypadku i wezwie pomoc w razie potrzeby. System eCall ma za zadanie ratować życie. Jego przeciwnicy zauważają wzrost cen pojazdów i naruszenie prywatności.
Od początku kwietnia każde auto homologowane przez producenta będzie musiało być wyposażone – obok systemu ABS czy ESP - w układ eCall. To urządzenie, które aktywuje się w razie wypadku i przekazuje do centrum ratownictwa kluczowe informacje. Wśród nich – liczbę osób w pojeździe, uszkodzenia, liczbę odpalonych poduszek i najważniejsze, czyli położenie auta.
Pomoc dotrze więc na miejsce nawet, gdy kierowca straci przytomność. Według obliczeń, czas reakcji ratowników zostanie skrócony o 40 proc. w mieście i aż o połowę w terenie niezabudowanym. Komisja Europejska wskazuje, że pozwoli to uratować życie nawet 2,5 tys. osób rocznie.
Kto za to zapłaci? Oczywiście klienci. Szacuje się, że na początku koszt wprowadzenia takiego rozwiązania będzie wynosił około 100 euro dla każdego egzemplarza. Później, zgodnie z efektem skali, instalacja modułu będzie znacznie tańsza. Tak samo było w przypadku czujników i kamer cofania.
Przeciwnicy twierdzą, że montaż układu eCall pozwoli na zbieranie informacji o kierowcach, a nawet zdalne karanie ich za przekroczenie prędkości. Operatorzy mają jednak zakaz monitorowania i śledzenia aktywności pojazdów. Urządzenie aktywuje się w przypadku kolizji (odpowiada za to czujnik przeciążenia) czy uruchomienia poduszek powietrznych.
Ewentualność wprowadzenia systemu eCall była poruszana już od kilku lat. Infrastruktura pozwalająca na działanie systemu jest gotowa od listopada 2017 roku.