Straciła psa w wypadku samochodowym. Teraz bije na alarm
Dużo się mówi o bezpieczeństwie kierowców i pasażerów. Co rusz widzimy kampanie przypominające, by dziecko przewozić w foteliku. Od pieszych wymagamy odblasków. Jednocześnie mało kto wspomina o dbaniu o zwierzętach, które tak często wozimy ze sobą.
Jedna z czytelniczek fanpage'u "Mopsi Ośrodek Przyjaźni i Szczęścia – MOPS" podzieliła się swoją historią. Jechała ze swoimi psami samochodem. Ona za kierownicą, jeden pupil, Buster, siedział na fotelu pasażera. Drugi z nich, Roxie, był z tyłu. Prędkość nie była większa niż 24 km/h, ale to wystarczyło. Oślepiona światłem nie zauważyła, że samochód przed nią się zatrzymał.
Jej auto uderzyło w pojazd na tyle mocno, by odpaliły się poduszki powietrzne. Jedna z nich uderzyła w siedzącego z przodu psa, odbierając mu życie na miejscu. Małe ciało zwierzaka nie wytrzymało zderzenia. Czworonóg z tyłu przeżył.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Różnica polegała na sposobie przewożenia psów. Buster nie był w żaden sposób przypięty. Oznacza to, że – prawdopodobnie – wyleciał wprost na eksplodującą poduszkę. Tymczasem Roxie z tyłu była przywiązana. Jak pisze autorka wiadomości, większość sytuacji, w których pies ginie w samochodzie, ma miejsce przy stosunkowo niskiej prędkości.
Dlatego apeluje, by przewożąc psy (lub inne zwierzęta) w samochodzie, zawsze je przypinać. W sklepach można dostać specjalne uprzęże. Jeden koniec wpina się w klamrę od pasa bezpieczeństwa, a drugi przypina do szelek pupila. Istotne jest, by nie używać zakładanej na szyję obroży, ponieważ zamiast ratować zwierzaka, może go udusić.
Koszt takiego pasa nie jest duży, można go dostać już za około 15 zł. Drobny wydatek, a pozwoli uniknąć przykrej sytuacji, jaka spotkała Bustera. Pamiętajmy też, by nie przewozić psów na przednich fotelach w samochodzie. Siedząc z tyłu z ograniczonymi ruchami będzie zdecydowanie najbezpieczniej.