Sprzedał samochód na imprezie. O sprawie zapomniał
O tym, że po alkoholu nie można prowadzić wie każdy. Mało mówi się jednak o sprzedawaniu samochodów będąc pod wpływem. Przekonał się o tym mieszkaniec Nowej Zelandii.
Mężczyzna obudził się po zakrapianej imprezie i odkrył, że jego auto zniknęło. Naturalnym ruchem było więc zgłoszenie sprawy na policję. Zakładał, że zostało skradzione, a złodziej przywłaszczył je, gdy właściciel ten był poza domem. Funkcjonariusze szybko zorientowali się o co chodzi i go uświadomili.
Samochodu nikt nie ukradł, a zwyczajnie i w pełni legalnie kupił. Podczas imprezy mężczyźnie skończyły się pieniądze na kolejne drinki, więc sprzedał swoje auto za 800 dolarów nowozelandzkich (równowartość około 2000 zł). Nowy właściciel zdążył w czas sprawdzić, czy pojazd nie był kradziony, stąd policjanci szybko połączyli fakty.
Nie jest jasne w jaki sposób mężczyźni na siebie trafili, ani o jaki samochód chodzi. Wiadomo jednak, że mają załatwić sprawę między sobą. Dla nas wszystkich pozostaje przestroga: pijesz, nie sprzedawaj. A jeśli już zdecydujecie się na taki ruch, warto to gdzieś zapisać. Oszczędzi to wstydu następnego dnia.