Sonik specjalnie dla WP: "na Dakarze żujemy liście koki"
Dlaczego podczas tego morderczego rajdu nie pije się wody? Ile pali quad? Czy po etapach jest czas na dziewczyny?
Rafał Sonik na stałe wpisał się do historii sportu. Jako pierwszy Polak wygrał morderczy Rajd Dakar, w chyba najbardziej wymagającej kategorii - quadów. W ostatnich dniach wszędzie było go pełno: internet, telewizja, radio, prasa. Obawialiśmy się otworzyć przysłowiowej lodówki. Cierpliwie czekaliśmy, bo i nasza rozmowa miała być wyjątkowa. Doczekaliśmy się.
Woda mogłaby zaszkodzić
WP: Dakar 2015: ponad 9 tysięcy kilometrów, 13 dni morderczej walki, temperatura przekraczająca 40 stopni. Dziennikarze do znudzenia powtarzają te liczby. A tak po ludzku? - Zrzuciłem osiem kilogramów. Zresztą, tegoroczny Dakar nie był wyjątkowy. Zawsze tracę mniej więcej od sześciu do ośmiu kilogramów. To doskonała okazja, aby się odchudzić.
WP: To na Dakarze się nie je?
Niewiele, bo i czasu jest mało. Jest tyle do zrobienia, że najnormalniej w świecie szkoda go tracić na jedzenie. Przez cały dzień posilam się jedynie bananami i batonami energetycznymi. Dopiero wieczorem, jak zjadę do bazy, mogę na chwilę usiąść i zjeść obiad z biwakowej stołówki.
WP: Czasu na sen też nie ma?
- Tutaj pana zaskoczę. Można nie zjeść, ale na regenerację musi być czas. Sen to podstawa przy tak ekstremalnym wysiłku. Nie można sobie pozwolić na stratę choćby kilkunastu minut, bo potem zemści się to na trasie. Staram się spać pięć, sześć godzin. Kładę się spać wcześnie, bo o 3 nad ranem trzeba już szykować się do kolejnego etapu.
WP: 40 stopni w cieniu. Aż boje się zapytać, ile dziennie litrów wody pan wypija.
- Zależy od długości odcinka specjalnego, ale to około 10 litrów. Nie do końca wody, bo ona wypłukuje minerały i mogłaby wręcz zaszkodzić. Dlatego piję izotoniki.
Piach, kurz, pot. Czy po Dakarze wyrzuca pan wszystkie ubrania?
- Po takiej przygodzie tak doskonale dopasowują się do ciała, że spełniają swoją rolę w kolejnych rajdach terenowych.
WP: Dakar gromadzi na pustyni setki tysięcy kibiców. Zainteresowanie jest spore. W obozach pojawiają się groupies?
- Przyznam, że jeszcze nikt mnie o to nie pytał. Jeżdżę już kilka lat w tym rajdzie i nigdy nie spotkałem się z takim zjawiskiem. Dakar to naprawdę wycieńczające wyzwanie i choć brzmi to być może nudno, nie ma w nim czasu, ani miejsca dla tego typu fanek.
Einmal ist keinmal
WP: Ciągłe zmęczenie, wysoka temperatura, krótki sen. Uczestnicy Dakaru stosują jakieś środki wspomagające?
- Środków wspomagających nie, ale ciekawostką jest to, że żujemy liście koki. Wszyscy uczestnicy Dakaru tak robią, bez wyjątku.
WP: Liście koki?
- Tak, dzięki temu zapobiegamy dolegliwościom związanym ze zmianami wysokości i przebywaniem na przełęczach sięgających 5000 m n.p.m. Spokojnie, w krajach andyjskich to w pełni legalne zioło. Jest sprzedawane niemal na każdym miejscowym targu. Nie przekraczamy więc prawa. Nie jest to też środek zakazany. WP: W rajdach terenowych są kontrole dopingowe?
- Oczywiście, jak w każdym motosporcie. Sam byłem badany po Rajdzie Maroka, na koniec zeszłorocznej rywalizacji Pucharu Świata.
WP: Wielokrotnie mówił pan, że podczas Dakaru niektórzy uczestnicy oszukują.
- Rzeczywiście dochodziło w przeszłości do łamania regulaminu. Jednak w tym roku wszystko przebiegło w stu procentach w atmosferze fair play. Wierzę, że taka norma będzie obowiązywała w przyszłości.
WP: W przyszłości? To pan wybiera się na Dakar 2016?
- Jak mówi stare, galicyjskie przysłowie: "einmal i keinmal" ("jeden raz się nie liczy" - przyp. aut.). Dlatego myślę poważnie o obronie tytułu. Droga jednak daleka. Przede mną Puchar Świata 2015.
WP: Nie kusi rywalizacja w innej kategorii? Motocykl?
- Jeżdżę prywatnie motocyklem, ale szosowym. Aby wystartować w tej kategorii w Dakarze, musiałbym poświęcić przynajmniej kilka lat na przygotowania. Nie mam na to czasu.
WP: Samochód? Hołowczyc, Małysz, Sonik - ale mielibyśmy ekipę!
- Nie, ta kategoria zupełnie mnie nie bawi. Tutaj jest za dużo technologii: klimatyzacja, filtry przeciwpyłkowe, to wszystko ułatwia jazdę. Ja nie chcę iść na skróty. Mnie bawi mordercza walka.
WP: To może zupełna zmiana dyscypliny. Plotkuje się, że coraz więcej czasu spędza pan w samolocie. Jako pilot.
- Nie tylko latanie jest moją pasją. Uwielbiam jeździć na nartach, pływać na windsurfingu. Jednak quady kocham najbardziej. Nic tego nie zmieni.
Bak z paliwem między kolanami
WP: Quad na którym ściga się pan na Dakarze do sprzętu, który możemy kupić w sklepie ma się tak, jak Buggy Adama Małysza do Skody Fabii z salonu samochodowego?
- Mniej więcej. Jedyną częścią seryjną mojej Yamahy Raptor 700 jest silnik. Tak naprawdę budujemy jeden quad z kilku egzemplarzy. Modyfikacje pozwalają osiągać większe prędkości na prostych, twardych odcinkach, ale jak pokazał ostatni Dakar to nie jest decydujący czynnik w walce o zwycięstwo. Ważniejsza jest niezawodność motoru. Dlatego na przykład wzmacniamy ramę. Można oszacować, że na końcu zostaje tak 20 procent quada, który każdy z nas może kupić w sklepie.
WP: Ile litrów paliwa potrzebuje taki quad?
- Oczywiście to zależy od wielu czynników. Można przyjąć, że podczas Dakaru to poziom 10-12 litrów na 100 kilometrów. Oczywiście są odcinki, gdzie spalanie wzrasta do 20 i więcej. Wiele zwykłych samochodów ma podobny apetyt na paliwo. Trzeba jednak podkreślić, że mój quad ma mały silnik: zaledwie 686 centymetrów sześciennych pojemności i ok. 54 KM. WP: Czy po Dakarze quad nadaje się do wyrzucenia?
- Zależy od zawodnika. Ciekawostka, o której chyba jeszcze nie mówiłem. Quad na Dakar 2015 powstał na bazie tego z 2014 roku.
WP: Najtrudniejszy moment, od strony sprzętu, a nie psychiki, podczas Dakaru 2015?
- 9. etap. Quad odczuwał niszczycielską moc boliwijskiej soli. Błąd popełnili również moi mechanicy, bo nie zabezpieczyli śrub przy baku. Oczywiście ten się odkręcił i musiałem go w czasie jazdy trzymać kolanami. Jakby było mało, przestała funkcjonować prawie cała elektryka: roadbook przewijałem ręcznie, bo przewijarka padła, żeby mieć iskrę i jechać dalej, trzymałem kable przy akumulatorze. Cud, że w ogóle dojechałem. Straciłem 40 minut, a wtedy jeszcze jechał Ignacio Casale, z którym walczyłem o zwycięstwo. Byłem wściekły. Głównie na ludzi, którzy wymyślili tę solankę.
WP: Boliwijska sól. Wielu na nią narzekało. Co tam się właściwie stało?
Organizatorzy wpadli na pomysł, że przejedziemy 150 kilometrów w 90-procentowym roztworze soli. Salar de Uyuni, która na ogół jest sucha, tym razem pokryła się kilku- (czasami kilkunastu-) centymetrową solanki. Jechaliśmy tam ze sporą prędkością, więc sól wszędzie "wchodziła": w chłodnicę, elektrykę. Potem wszyscy mieliśmy problemy z odpalaniem. Od losu zależało, czy jedziesz dalej, czy nie. Bez sensu.
Do polityki już nie wróci
WP: Najtrudniejszy moment pod względem fizycznym?
- Były dwa. Jeden, to etap maratoński w Boliwii. Jechaliśmy w deszczu, gradzie, a na dodatek dosłownie kilkaset metrów od nas uderzały pioruny. Na mecie byłem totalnie przemoczony i wyczerpany. Zasada maratonu polega na tym, że nie mieliśmy dostępu do serwisu. Sami zajmowaliśmy się swoimi pojazdami, potem spaliśmy w nieogrzewanej, zbiorowej sali i następnego dnia wracaliśmy do naszych zespołów. Drugi, 60-kilometrowa sekcja przerośniętych trawą wydm na drugim etapie. "Hołek" po tym odcinku czuł się jak w trakcie choroby morskiej, a ja się po prostu zataczałem.
WP: Kilkanaście lat temu był pan członkiem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. Ciągnie pana jeszcze do polityki?
- Nie, to zamknięty temat. Poszedłem inną drogą.
WP: Pod jednym z naszych artykułów, w których opisywaliśmy pana życie pojawiło się pytanie internautów: "skąd miał pieniądze, aby już w liceum sprowadzić sprzęt sportowy z Niemiec i handlować w nim w Polsce?".
- Nie mam nic do ukrycia. Jako licealista pracowałem fizycznie w Niemczech, skąd przywiozłem pieniądze na pierwsze moje inwestycje, w tym na zakup tego sprzętu. Takie to były czasy.
WP: Udział w Rajdzie Dakar pomaga w negocjacjach biznesowych? Łatwiej jest namówić potencjalnych partnerów?
- Zawsze powtarzam, że Dakar jest jak życie w pigułce, które przeżywamy w dwa tygodnie. Pod tym względem, cierpliwości, hartu, wytrzymałości, odporności i determinacji - rajdy terenowe na pewno przygotowują do skutecznego prowadzenia firmy. Czy ułatwiają transakcje? Chyba nie...
WP: To kiedy Rafał Sonik wybiera się na urlop, aby odpocząć?
- Wróciłem właśnie z urlopu.
WP: Jak to?
- Nie jeżdżę na takie typowe wakacje. Dla mnie urlopem od pracy jest Dakar i właśnie z niego wróciłem. Teraz rzuciłem się w wir spraw związanych z moją firmą, co z kolei jest urlopem od rywalizacji sportowej.
WP: Kiedy więc usiądzie pan znowu na swojego ukochanego quada?
- W lutym wybieram się na pierwsze treningi na pustyni. Zbliża się Puchar Świata. Czas rozpocząć przygotowania.
Rozmawiał Marek Bobakowski
Obserwuj @MarekBobakowski