Konieczność połączenia komfortu, dynamiki, walorów estetycznych oraz praktyczności od lat spędza sen z oczu projektantów samochodów. Próby znalezienia złotego środka kończyły się w przeróżny sposób - zazwyczaj któraś z kluczowych składowych była jednak traktowana po macoszemu. Dziesięć lat temu koncern Renault zaprezentował praktyczne Kangoo. Olbrzymia przestrzeń ładunkowa, nieprzeciętna liczba schowków i znaczne możliwości aranżacji wnętrza w połączeniu z przystępną ceną zaskarbiły sympatycznemu 'Kangurowi' wielu zwolenników.
Nie da się ukryć, że mimo starań konstruktorów auto było dalekie od ideału. Kabinę wykończono materiałami z niższej półki, zaś w wielu miejscach można było wypatrzyć niczym nieosłoniętą blachę. W wersjach dostawczych spartańskie rozwiązanie nie było przesadnie gorzką pigułką. Trzeba jednak pamiętać, że połowę sprzedaży stanowiły odmiany osobowe, które mogłyby lepiej troszczyć się o wygodę klienta. Renault wzięło do serca uwagi nabywców i Kangoo po faceliftingu zyskało na komforcie oraz estetyce. Popracowano także nad stabilnością zawieszenia, co wraz z kompletem poduszek powietrznych dało auto o poziomie bezpieczeństwa niewiele odbiegającym od miejskich samochodów. Na obliczu Kangoo poprzedniej generacji pojawiało się jednak coraz więcej zmarszczek. Przyszedł więc czas na wdrożenie do produkcji zupełnie nowego modelu, któremu mogliśmy przyjrzeć się z bliska w Marsylii.
Nowe Kangoo przypomina poprzednika, ponieważ charakterystyczne proporcje pozostały niezmienione, mimo że karoseria urosła o 18 centymetrów. Przyrost długości spożytkowano przede wszystkim na zwiększenie przestronności przedziału pasażerskiego. Ciekawostką jest fakt, że podróżni z drugiego rzędu siedzeń mają tyle samo miejsca na nogi, co osoby przewożone z tyłu luksusowego Vel Satisa.
Po zacieśnieniu znajomości z nowym Kangoo okazuje się, że auto może okazać się doskonałym kompanem do wakacyjnych wojaży, a także nie powinno mieć trudności ze spełnieniem oczekiwań firm. Wystarczą cztery ruchy ręki, by tylny rząd foteli oraz siedzenie pasażera złożyło się, dając pozbawioną stopni powierzchnię o objętości 2866 litrów, długości 2,5 metra oraz szerokości umożliwiającej „połknięcie” Europalety.
Dodatkowo w kabinie Kangoo wygospodarowano miejsce na schowki o łączniej pojemności 77 l.
Nie tylko możliwości przewozowe, ale i zawieszenie pojazdu zasługuje na wysokie noty. Tylna oś niezaładowanego pojazdu nie ma – typowej dla dostawczaków – tendencji do podskakiwania na nierównościach. Amortyzatory i sprężyny zestrojono w sposób pozwalający na naprawdę dynamiczną jazdę po zakrętach. Trzeba się tylko oswoić ze stosunkowo wysoką pozycją za kierownicą oraz mizernym trzymaniem bocznym wygodnych foteli. Wysokie nadwozie nie jest specjalnie podatne na podmuchy wiatru, jednak wyjeżdżając z lasu na otwartą przestrzeń trzeba być przygotowanym do nanoszenia korekt kierownica. Zdecydowane kopniecie w środkowy pedał także przypomina, iż mamy do czynienia z autem o użytkowym charakterze. Dosyć wyraźne nurkowanie przodu można jednak przeboleć, uwzględniając, że droga hamowania ze 100 km/h nawet po 10 próbach nie przekracza 40 metrów.
Renault przygotowało do testów samochody o mocy 105 KM. Do jej rozwinięcia
16-stozaworowy silnik benzynowy potrzebował 1.6 litra pojemności, natomiast w turbodoładowanym dieslu wystarczyło 100 ccm mniej. „Kangury” z obiema jednostkami napędowymi rozpędzają się do „setki” w czasie około 13 sekund, a także umożliwiają uzyskanie 170 km/h. Identyczne osiągi nie oznaczają jednak, że silniki pracują w identyczny sposób. „Benzyna” wykazuje chęć do współpracy od najniższych obrotów i chętnie się na nie wkręca, jednak do dynamicznego przemieszczania się wymaga utrzymywania wskazówki obrotomierza powyżej pola oznaczonego cyfra '3'.
Stosunkowo niewielka pojemność diesla sprawia natomiast, że nim włączy się turbosprężarka nie można liczyć ani na dynamikę, ani na elastyczność. Od 2000 obr./min silnik jest jednak tak skory do współpracy, że nawet przy wyprzedzaniu można pozostać na szóstym biegu. Producent obiecuje, że Kangoo z najmocniejszym motorem wysokoprężnym (105 KM, 240 Nm) zadowoli się średnio 5,5 l/100 km. W trakcie jazd testowych komputer pokładowy informował, że przy dynamicznym przemieszczaniu ropa ubywa z baku w tempie 7 l/100km. Trzeba zaznaczyć, że zawyżony wynik mógł wynikać z niedotarcia samochodu – stan licznika nie przekraczał kilkuset kilometrów.
Rozsądnie obchodzący się z paliwem diesel gwarantuje zasięg w granicach 1000 kilometrów. Nawet na tak długiej trasie samochód nie wymęczyłby kierowcy oraz pasażerów. W dużej mierze jest to zasługą przestronności oraz funkcjonalności kabiny, którą wykończono nowocześnie stylizowanymi, dobrze spasowanymi, ale i twardymi plastikami. Wysoka pozycja za kierownicą gwarantuje doskonały wgląd na sytuację przed maską. Dla pasażerów nie mniej ważna będzie nieprzeciętna ilość miejsca nad głowami oraz duża szerokość karoserii, która idzie w parze z dobrym wyciszeniem. Co prawda nachylenie przedniej szyby oraz duże lusterka po przekroczeniu 110 km/h stają się źródłem szumów, jednak bez trudu można się z nimi uporać zwiększając – przyciskami osadzonymi przy kierownicy - głośność fabrycznego radia.
Pilot do sterowania nagłośnieniem to jedno z wielu udogodnień, jakie można zamówić do „Kangura”. Renault proponuje także automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby i lusterka, komputer pokładowy, automatycznie uruchamiane wycieraczki, czujniki parkowania, a nawet tempomat i ogranicznik prędkości. Poważnie zostały potraktowane także kwestie bezpieczeństwa. Stąd sześć poduszek powietrznych, system kontroli trakcji, ABS, asystent hamowania oraz ESP. Równie bogatej listy opcji kilka lat temu nie powstydziłaby się limuzyna klasy średniej...
Ceny poszczególnych odmian Renault Kangoo nie zostały sprecyzowane, ponieważ samochód ma trafić do sprzedaży w drugim kwartale przyszłego roku. Od prezesa Renault Polska udało się nam jednak dowiedzieć, iż praktyczne auto z 70-konnym dieslem będzie można nabyć za 50 100 PLN. Minimalne podniesienie ceny w stosunku do aktualnego modelu znajduje uzasadnienie w znacznie lepszym wykończeniu oraz bogatszym wyposażeniu. Jeżeli Renault uda się dotrzymać słowa i koncern wejdzie do grupy firm produkujących najmniej awaryjne samochody, możemy liczyć, że nowy „Kangur” bez trudu wskoczy na czołowe pozycje sprzedaży...
Łukasz Szewczyk