Powstanie następca Citroena C6. Jest jedno ale...
Citroen C6 poprzedniej generacji miał tylu zwolenników, co przeciwników. Do pierwszej grupy należeli ci, którzy nim jeździli. Do drugiej ci, którym się popsuł. Limuzyna zakończyła swój żywot w 2012 roku ze względu na niewielkie zainteresowanie i miała nie mieć następcy. Ale decyzje zostały zmienione.
C6 to limuzyna wyjątkowa. Przede wszystkim ze względu na wzornictwo. Auto miało odważną, nowoczesną sylwetkę, która powszechnie się podobała. Doskonale wpisywała się w projekty Citroena, które od zawsze budziły zachwyt. Na dodatek C6 był jednym z najbardziej komfortowych aut na rynku. Dzięki pneumatycznemu zawieszeniu auto "płynęło" po drodze. Ktokolwiek miał okazję jechać tą limuzyną, przyznawał rację, że w kategorii komfortu C6 nie ma sobie równych.
Jednak samochód nie odniósł sukcesu. Winę za to można zrzucić wyłącznie na niechlujstwo Francuzów. Auto było awaryjne, niedopracowane w szczegółach, bardzo dalekie od tego, czego oczekują zamożni ludzie, wydający na samochód duże pieniądze.
Sprzedało się naprawdę niewiele aut (łącznie 23,3 tys.). Zapadła decyzja o końcu produkcji, a potem o tym, że następcy nie będzie. Jednak została ona właśnie zmieniona, nowy C6 powstanie. Jedynym "ale" jest fakt, że tylko na rynek chiński.
Projekt ma być awangardowy i nawiązywać do koncepcyjnego Metropolisa (na zdjęciu), czyli tradycja Citroena zostanie zachowana. Za to już kolejne szczegóły nie napawają optymizmem. Podwoziem auta ma być platforma EMP2, którą koncern PSA wykorzystuje do produkcji aut kompaktowych. Nowy C6 ma być długi jak poprzednik (rozstaw osi 2,9 metra), ale ma nie mieć tego, co decydowało o dominacji poprzednika jeśli chodzi o komfort, czyli hydropneumatycznego zawieszenia.
Niewiele wiadomo o silnikach, ale z przecieków wynika, że także jeśli o nie chodzi Citroen będzie raczej nieporównywalny do poprzednika. Pod maskę nie trafią jednostki odpowiadające prestiżem konstrukcji, ale "maleństwa", czyli motory 1,8 i/lub 2,0.
Czy jest jakakolwiek szansa, by nowy C6 trafił do Europy, w tym Polski? Zasada brzmi: "nigdy nie mów nigdy", ale tym razem prawdopodobieństwo jest naprawdę niewielkie.
MAK