Od piątku w dwóch miejscach wokół Trójmiasta inspektorzy ITD mogą kontrolować w pojazdach system viaToll. Ich łupem mogą paść nieświadomi turyści zmierzający z przyczepami kempingowymi na Półwysep Helski. Wszystko przez błędne przepisy.
Od 1 lipca obowiązuje viaToll - elektroniczny system poboru opłat drogowych. Teoretycznie wymyślono go dla samochodów przekraczających masę 3,5 tony. Jednak sposób sformułowania przepisu sprawia, że opłaty muszą ponosić także auta osobowe z lawetą lub dużą przyczepą, np. kempingową.
Do kontroli opłat w systemie viaToll uprawniona jest Inspekcja Transportu Drogowego. Inspektorzy już w piątek mogą pojawić się na pomorskich drogach. Opłaty można pobierać za przejazd obwodnicą, więc punkt kontrolny może znaleźć się np. w Redzie, a w drugą stronę tuż przed wjazdem na A1.
Należy pamiętać, że oprócz rejestracji w systemie auto musi mieć ustaloną klasę czystości spalin. Samochodom osobowym nie określa się ich standardowo. By ją uzyskać, trzeba udać się do stacji diagnostycznej. Problem w tym, że w Polsce wiele aut jeździ na gaz, który podczas spalania emituje znacznie mnie zanieczyszczeń niż benzyna. Jaką klasę mają nadać stacje, gdy w aucie są dwie instalacje?
Co z kierowcami, którzy przejadą płatnym odcinkiem, a nie będą posiadali viaBox? Muszą liczyć się z tym, że inspektorzy sporządzą raport z kontroli i nałożą karę administracyjną za nieuiszczenie opłaty.
Niektórzy kierowcy osobówek obawiają się, że viaBox będzie obliczał im kilometry i tym samym naliczał opłatę również po odczepieniu przyczepy. Stąd zastanawiają się, czy nie umieścić viaBox właśnie w przyczepie. Otóż nie. Należy nabyć urządzenie z przyciskiem, które umożliwia jego wyłączanie w sytuacji, gdy nie ciągniemy lawety lub przyczepy. Ostatecznie, by uchronić się przed opłatami, możemy wyszukiwać szlaki nieobjęte opłatami.
Będzie to jednak trudne. Niejednokrotnie ich stan jest fatalny.
Źródło: trojmiasto.pl
tb/