Policyjne dane na temat wypadków drogowych mogą być niedokładne. Według nich w zeszłym roku na polskich drogach zginęło ponad 3200 osób a 42 000 zostało rannych.
Zdaniem szefa Stowarzyszenia Pomocy Osobom Poszkodowanym w Wypadkach pokrzywdzonych może być więcej, bo nie wszystkie dane trafiają do policyjnych statystyk. Janusz Popiel powołuje się na ostatni raport Banku Światowego, który krytykuje sposób zbierania danych o wypadkach w Polsce.
Poznaj nową Hondę CR-V. Ten samochód cię wyróżni
Według eksperta policyjny sposób zbierania informacji na miejscu wypadku nie pozwala na wyciąganie wniosków o prawdziwych przyczynach zdarzenia. Jego zdaniem z danych, którymi teraz posługują się policjanci, można wywnioskować, że powodem wypadków jest przekraczanie prędkości i pijani kierowcy. Tymczasem sprawa jest bardziej skomplikowana.
Popiel podkreśla, że Polska za mało inwestuje w edukację o zagrożeniach na drodze, a skupia się na karaniu za łamanie przepisów. Osoby uczące się kodeksu drogowego powinny też dowiedzieć się, kiedy pojawia się stan zagrożenia, jak obserwować drogę i jak reagować. Zdaniem szefa stowarzyszenia pomoc ofiarom wypadków jest wciąż za słaba. Według niego towarzystwa ubezpieczeniowe skutecznie blokują szybką wypłatę odszkodowań, a opieka zdrowotna jest zła. Po opuszczeniu oddziału ratunkowego poszkodowany w wypadku boryka się z takimi samymi problemami jak inni pacjenci: za mała dostępność rehabilitacji i w praktyce konieczność płacenia za leczenie.
W Polsce liczba ofiar śmiertelnych w wypadkach spada, ale wciąż jesteśmy pod tym względem jednym z najniebezpieczniejszych krajów Unii Europejskiej.
ll