Ostatnie odliczanie do Verva Street Racing

Tym razem na Verva Street Racing nie potrzeba biletów. Każdy może wejść za darmo. O 12 organizatorzy otworzą bramy, a godzinę później goście będą mogli oglądać pierwsze pokazy. Wśród zaproszonych nie zabrakło sław światowego formatu. Najgorętsze nazwisko to Kuba Przygoński. Stoi on na czele kilkunastu drifterów mających wykonywać „taniec synchroniczny” na specjalnie przygotowanym asfaltowym torze.

Polski kierowca zasiądzie za sterami Toyoty GT86. Jego występom akompaniować będzie zaledwie 12-letni Jan Borawski w BMW E30 z V8 pod maską. Mieliśmy okazję go poznać podczas konferencji prasowej. Młody chłopak ma zadatki na sportowca z krwi i kości. Nie brak mu charyzmy i odwagi. Przed kamerą delikatnie się denerwuje, jednak za kierownicą czuje się jak ryba w wodzie.

Między 13 a 20 odbędą się pokazy, nie tylko samochodowe. Poza drifterami, Rallycrossem, Radicalem oraz Porsche Cup, zobaczymy motocyklowych akrobatów z ekipy FMX oraz stunterów z grupy Infamous. Poznaliśmy próbkę możliwości jednego z nich, który wzbijał się na swym jednośladzie na kilkanaście metrów, łapiąc się kierownicy, siodełka, bądź obracając maszynę o 360 stopni. Wszystko w ułamku sekundy. Czasu na reakcję jest naprawdę mało, a przy trybunach wypełnionych publicznością emocji będzie jeszcze więcej.

To pierwszy raz, gdy udało się zaprosić aż tylu wystawców. Na Verva Street Racing zagości ponad 600 rozmaitych pojazdów. Na Błoniach zaparkują najdroższe, najszybsze, największe, najgłośniejsze, klasyczne, tuningowane, a także elektryczne samochody. Do tego na jednym ze stoisk będziecie mogli podziwiać auta Jamesa Bonda, wszystkie generacje Porsche 911, ciężarówki ze studia Areografu, jak również Calibry Tsunami z silnikiem o mocy 2 tysięcy koni mechanicznych.

Czym byłby festiwal motoryzacyjny bez dobrych koncertów. W tym roku zaproszono jedynie polskich wykonawców. Zaczniemy od Margaret, która pojawi się na scenie w dwóch 20-minutowych blokach. Po niej swoje umiejętności wokalne zaprezentuje Afromental, Cleo i Grzegorz Hyży. Wisienką na torcie będzie Kayah.

Co roku Verva zaskakuje nas czymś innym. Tym razem impreza przybiera charakter rodzinnego pikniku i pewnie dlatego zrezygnowano z płatnego wejścia. Moc atrakcji niczym magnes przyciągnie ludzi nie tylko z Warszawy ale i całego kraju. Jeśli nie chcecie czekać w długiej kolejce, radzimy przyjechać w godzinach porannych. Oczekiwanie na otwarcie bram możecie sobie umilić w strefie Food Tracków lub spacerem wzdłuż Wisły. Spodziewamy się dobrej i słonecznej pogody, więc parasolki zostawcie w domach.

Piotr Mokwiński, Wirtualna Polska