Niemieckie prawo wykończy polskich przewoźników drogowych?
Nowe niemieckie prawo uderzyło polskich przewoźników po kieszeni. Od 1 stycznia firma, która wysyła kierowcę do pracy za naszą zachodnią granicę, musi mu zapłacić minimum 8,5 euro za godzinę - tak zdecydowało tamtejsze ministerstwo polityki socjalnej.
- To ręczne sterowanie rynkiem. Obawiamy się też zastosowania tej stawki w odniesieniu do przewoźników, którzy korzystają z terytorium Niemiec tylko tranzytem. W takim przypadku wydaje się, że taki przepis może być tylko i wyłącznie błędem legislacyjnym, o który nigdy Niemców nie podejrzewaliśmy - powiedział w Radiu dla Ciebie Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Jego zdaniem regulacje nie powinny dotyczyć kierowców, którzy przez terytorium Niemiec przejeżdżają jedynie tranzytem. Nie wykluczył jednak, że służby kontrolne naszego sąsiada będą czytały ten przepis inaczej.
Polscy przewoźnicy boją się, że wyrównanie stawek zniszczy ich konkurencyjność. W tej chwili średnia stawka, którą dostają nasi transportowcy wynosi 12 złotych za godzinę. Na razie firmy przewozowe nie podwyższyły stawki tym, którzy jeżdżą do Niemiec. Nie można wykluczyć, że spornymi przepisami zajmą się niemieckie sądy, do których trafią sporne sprawy. Wyrok w sprawie zakresu obowiązywania stawek stworzy precedens, który będzie obowiązywał wszystkich przewoźników. Przedstawiciele związku deklarują, że zapewnią pomoc prawną polskim przewoźnikom.
Pod koniec zeszłego roku ministerstwo infrastruktury i rozwoju zwróciło się do swojego niemieckiego odpowiednika o interpretację przepisów o płacy minimalnej w odniesieniu do przewoźników. Do tej pory jednak nie ma odpowiedzi.
Źródło: IAR
ll/moto.wp.pl