Najdroższe Ferrari wszech czasów
Inwestycja w samochód to niekoniecznie tylko nalanie paliwa do pełna i umycie go. Mając stosowną zdolność finansową, można na motoryzacji zarobić i to nieźle. Wiedzą to kolekcjonerzy aut, którzy z wyraźnym upodobaniem traktują jedną markę - Ferrari. Oto dziesiątka najdroższych na razie modeli skaczącego rumaka. Na razie, bo limit z pewnością nie został osiągnięty.
Skaczący rumak wart fortunę
Mając stosowną zdolność finansową, można na motoryzacji zarobić i to nieźle. Wiedzą to kolekcjonerzy aut, którzy z wyraźnym upodobaniem traktują jedną markę - Ferrari.
Według finansowych ekspertów, inwestowanie w samochody jest obecnie najbardziej opłacalną formą lokaty kapitału. Niestety dotyczy to bardzo wąskiego sektora tego rynku i wręcz wybranych egzemplarzy aut. Ale zyski w krótkim czasie potrafią być kilkudziesięcioprocentowe. Co, biorąc pod uwagę kwoty zaczynające się od 6 zer, stanowi skuteczny wabik dla zamożnych klientów.
Są też pewniaki w tym biznesie, które niemalże gwarantują stosowne profity, a każdy kolejny właściciel musi za nie zapłacić więcej. Szukając ich z pewnością trzeba zajrzeć na półkę z adresem w Maranello. Oto dziesiątka najdroższych obecnie modeli skaczącego rumaka. Obecnie, bo limit z pewnością nie został osiągnięty.
1957 Ferrari 625 TRC Spider - 6,5 mln USD
To unikat, bowiem Ferrari wyprodukowało jedynie dwa egzemplarze tego samochodu.
Jeden z nich znajduje się podobno w Meksyku, drugi kilka lat temu przewinął się przez licytację domu aukcyjnego Sotheby's. Jego właścicielem przez 30 lat był amerykański importer aut z Maranello, John von Neumann.
Auto napędzane jest 3-litrowym silnikiem V12 o mocy 320 KM, zasilanym z sześciu dwugardzielowych gaźników Webera. To motor z Testa Rossy, który trafił do 625 w 1983 r. Jednostka współpracuje z czterobiegową skrzynią manualną wykonaną z aluminium. Układ hamulcowy jest w pełni hydrauliczny, a przy każdym z kół zamontowano bębny. Razem z samochodem był do kupienia oryginalny silnik i dopasowany do konstrukcji czterocylindrowy Type 625 o poj. 2,5 l.
1970 Ferrari 512 M - 12 mln USD
To wyścigowa maszyna, która powstała w 25 egzemplarzach.
Parę miesięcy temu oferował ją do kupienia londyński dom aukcyjny Fiskens, specjalizujący się w autach zabytkowych. Auto ma już nowego właściciela.
5-litrowe, 12-cylindrowe urządzenie zostało zbudowane na potrzeby katalońskiego zespołu Escuderia Montjuich w kwietniu 1970 r. Wzięło udział m.in. w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans, gdzie Ferrari modelem 512 chciało przełamać dominację Porsche (nie udało się wówczas).
Od 1974 r. ten egzemplarz znajdował się w rekach brytyjskiego kolekcjonera samochodów i odrzutowych myśliwców z ery "zimnej wojny" Roberta Horne'a. W 1977 r. Horne za kierownicą tego samochodu ustanowił brytyjski rekord prędkości na lądzie, wynoszący 309 km/h, który do tej pory nie został pobity.
1961 Ferrari 250 GT California Spyder Scaglietti - 18 mln. USD
Uosobienie wolności za kierownicą Ferrari z lat 60.
Auto, które kiedyś woziło Alaina Delona, a na fotelu pasażera zasiadały Jane Fonda i Shirley MacLaine. Po latach zostało odnalezione wraz z tzw. kolekcją Baillona, czyli zestawem ponad 60 zabytkowych aut ukrytych w szopie we Francji.
Samochody zgromadził tam francuski przemysłowiec Roger Baillon, który w latach 50. i 60. XX w. radził sobie doskonale finansowo i postanowił zbudować własne muzeum samochodowe. Niestety dekadę późnej jego transportowe imperium upadło, a zestaw Mercedesów, Porsche, Bugatti, Talbotów i Ferrari utknął w szopie pokrytej falistą blachą, gdzieś na prowincji. Dopiero w 2015 r. odkryli je przedstawiciele domu aukcyjnego Artcurial, którzy wstępnie wycenili znalezisko na niemal 40 milionów USD.
Perełką był właśnie kabriolet należący do Delona, który szybko znalazł właściciela za bajońską sumę 18 mln. USD.
1964 Ferrari 275 GTB/C Speciale - 26,4 mln USD
*Seria "Competizione Cliente" (C) znacznie różniła się od "seryjnych" wersji poszczególnych modeli. *
W tym przypadku na rynek trafiły tylko trzy takie auta. Aluminiowe nadwozie zaprojektowane przez Sergio Scagliettiego skrywa 3,2-litrowy silnik V12 o mocy 319 KM. Zasilanie paliwem odbywało się poprzez sześć gaźników Webera. Auto wyposażono m.in. w zmieniony bak paliwa, pozwalający na pokonywanie większych dystansów.
1967 Ferrari 275 GTB NART Spyder - 27,5 mln USD
NART to skrót od North American Racing Team, który powołał do życia Luigi Chinetti.
Amerykański kierowca wyścigowy, trzykrotny triumfator z 24h Le Mans (1932, 1934 i 1949) oraz dystrybutor włoskiej marki w USA w latach 60., zmagał się ze skromnym popytem na model GTB. Chinetti pomyślał, że może wersja kabriolet poradzi sobie lepiej i zamówił takie auta u producenta.
Początkowo plan był na 25 takich samochodów, skończyło się na 10 (z racji nadal kiepskiego popytu). GTB NART kosztowało ok. 10 tys. dolarów, nie miało dachu, a do napędu wykorzystywało silnik 3,3 l V12 o mocy 300 KM. Było dostępne oczywiście wyłącznie u Chinettiego. Egzemplarz nr 8 został kupiony przez ówczesnego króla sprzedaży wysyłkowej, Eddiego Smitha. Identyczne auto z nr 5 posiadał Steve McQueen, ale nie wytrzymało jego stylu jazdy i zostało skasowane. Aktor nawet chciał kupić kolejne, ale czas oczekiwania się wydłużał. Chinetti sugerował Smithowi, by sprzedał swoje auto McQueenowi, jednak ten odmówił.
Eddie Smith jeździł swoim Ferrari przez dekady, regularnie uczestnicząc m.in. w wyścigu 12h Sebring. W 2007 r. biznesmen zmarł, a limitowane Ferrari utknęło w garażu. Po kilku latach jego syn, Eddie Jr., postanowił "uwolnić" pojazd i wystawił go na sprzedaż z ceną wywoławczą 10 mln USD. Efekt licytacji zaskoczył nawet specjalistów od rynku klasycznych aut.
1956 Ferrari 290 MM - 28 mln USD
*To auto zbudowano jako pełnoprawną wyścigówkę, która miała wygrać legendarne zawody Mille Miglia. *
Do napędu wykorzystano 390-konny silnik SOHC V12 Type 130 o poj. 3490 cm3. Za kierownicą zasiadł Juan Manuel Fangio.
I chociaż mistrz nie wygrał, tylko dojechał do mety na 4 pozycji, to ten egzemplarz jest bez wątpienia białym krukiem motoryzacji. Firma wypuściła 4 sztuki tego modelu. Startowali nimi, oprócz Fangio, także Phil Hill, Eugenio Castellotti i Maurice Trintignian. To właśnie ten ostatni, po wygranej w Grand Prix Szwecji, zapewnił marce zwycięstwo w mistrzostwach świata samochodów sportowych (seria FIA WSC, od 2012 r. kontynuowana jako FIA WEC).
1957 Ferrari 335 Sport Spider - 36 mln USD
*To przez pewien czas rekordzista samochodowych transakcji. *
36 milionów dolarów było dwa lata temu światowym wydarzeniem. Zwłaszcza, że samochód nigdy nie miał i nie może otrzymać homologacji drogowej, bowiem jest wyłącznie torową wyścigówką.
Ale w tym samochodzie ścigali się m.in. Peter Collins, Maurice Trintignan oraz Wolfgang von Trips. Auto brylowało na trasach Mille Miglia i 12-godzinnego wyścigu w Sebring. A Mike Hawthorn, mistrz Formuły 1, poprowadził je w Le Mans. Ustanowił rekord okrążenia, ale nie dotarł do mety z powodu awarii silnika. W rękach Stirlinga Mossa w 1958 r. jako pierwsze przejechało przez metę Grand Prix Kuby.
390-konny V12 rozpędza ten bolid do prędkości niemal 300 km/h.
1957 Ferrari 250 Testa Rossa - 39,8 mln USD
*250 to seria, która robi to z kolekcjonerami samochodów, co "Mauritius" z kolekcjonerami znaczków. Lub czekoladowy krem ze statystycznym czterolatkiem. *
Akurat ten egzemplarz Testa Rossy jest klasycznym przykładem boomu na rynku motoryzacyjnych klasyków.
W 2011 r. auto zostało zlicytowane za nieco ponad 16 mln USD, rok później zmieniło właściciela za 25 mln, a po kilku kolejnych miesiącach za 32 mln. Ostatnia transakcja także była udana dla sprzedającego.
Samochód zadebiutował w 1957 r. w wyścigu w Le Mans, ale go nie ukończył. Za kierownicą zasiadali Phil Hill i Peter Collins. Auto ma imponująca historię wyścigową, gdyż zapisało na swym koncie triumfy w Le Mans, Sebring, Targa Florio i w Buenos Aires.
Do napędu użyto silnika V12 o poj. 3,0 l sprzęgniętego z manualną, czterobiegową skrzynią. W latach 1957-1961 firma wyprodukowała zaledwie 34 egzemplarze Testa Rossy.
1960 Ferrari 250 GTO - 41 mln USD
*W odróżnieniu od stricte wyścigowych modeli, 250 ma także wersję z homologacje drogową. *
Być może to tłumaczy popularność modelu i jego astronomiczne ceny. To od lat jest najbardziej pożądany model ze skaczącym koniem na masce, a jednocześnie lokata kapitału lepsza niż znaczki, monety, sztuka i biżuteria. Fachowcy obecnie wyceniają rentowność tej grupy w skali dekady na ponad 450 proc. Kuszące?
Ferrari wyprodukowało zaledwie 39 egzemplarzy 250 GTO i wszystkie istniejące do tej pory znajdują się na szczycie tabeli aukcyjnych. W latach 60. za takie auto trzeba było zapłacić ok. 9 tys. USD. Nie było to mało, ale ferrari były wówczas królami tras wyścigowych. Zresztą nawet dzisiaj wyniki 250 GTO robią wrażenie. Auto przyspiesza do 100 km/h w mniej niż 6 sekund, a maksymalna prędkość to 250 km/h. To coś jak Ford Focus ST, tylko ta różnica w cenie.
1962 Ferrari 250 GTO - 52 mln USD
*Ten wynik od trzech lat jest niepobity, ale zapewne długo takim nie pozostanie. *
Zwłaszcza, że cała transakcja odbyła się poza klasycznym obiegiem, czyli bez udziału domu aukcyjnego, a jedynie pomiędzy dwiema prywatnymi stronami. Od amerykańskiego kolekcjonera Paula Pappalardo auto odkupił anonimowy dla mediów miłośnik marki z Hiszpanii. Finalna kwota transakcji ujawniona przez Pappalardo zdumiała całe środowisko, bowiem była o kilkadziesiąt procent większa od jakiejkolwiek innej tego typu wcześniej uzyskiwanej przy sprzedaży aut zabytkowych.
Rekordowe GTO o numerze nadwozia 5111 było używane m.in. przez Jeana Guicheta, który wygrał nim GP Francji w 1963 r.
Borys Czyżewski