Latem nawet zatwardziali miłośnicy samochodów zazdroszczą motocyklistom wolności i tego, że mogą wyprzedzać auta stojące w korkach. Być może niebawem użytkownicy dwóch kółek będą mogli również jeździć na czerwonym świetle.
System inteligentnych świateł drogowych w założeniu ma upłynniać ruch. Życie ma jednak tę przykrą właściwość, że weryfikuje nawet najpiękniejsze teorie. Okazuje się, że twórcy tych sprytnych sygnalizacji podczas ich projektowania nie uwzględnili motocyklistów. Zasada funkcjonowania takich świateł jest prosta. Działają one w oparciu o sygnały przekazywane przez zatopione w asfalcie czujniki reagujące na metal. Gdy do skrzyżowania zbliża się samochód, indukowany jest impuls, który w efekcie uruchamia zielone światło.
Niestety, motocykle i motorowery, do budowy których potrzeba mniejszej ilości metalu niż w przypadku samochodu, nie powodują reakcji inteligentnych sygnalizacji. Jeśli więc motocyklista jest sam na pasie ruchu, na zielone musi czekać aż do przyjazdu samochodu udającego się w tym samym kierunku. Może też łamiąc prawo uważnie przejechać na czerwonym.
Amerykański stan Illinois rozważa zmianę prawa, która ma umożliwić motocyklistom sprawne poruszanie się bez popełniania wykroczeń. Zgodnie z nim użytkownicy jednośladów będą mogli jechać na czerwonym, jeśli przez określony czas od zatrzymania się przed sygnalizacją światło nie zmieni się na zielone. To rozwiązanie będzie z pewnością tańsze i szybsze w zastosowaniu, niż dostosowanie każdej użytej już pętli indukcyjnej do potrzeb motocyklistów. Czy jednak motocykliści nie będą nadużywać nowego prawa? Czas pokaże.
tb/mw/mw