MIR: kryzys firm transportowych trwa od 2008 r. (opis)
Trudna sytuacja polskich firm transportowych wynika nie tylko z rosyjskiego embarga na import artykułów rolno-spożywczych, ale też z kryzysu gospodarczego w Europie i nasycenia tego rynku - ocenił w Sejmie wiceminister infrastruktury i rozwoju Zbigniew Rynasiewicz.
Rynasiewicz przedstawił na wniosek klubu SLD informację ws. dramatycznej sytuacji firm transportowych, m.in. w związku z embargiem rosyjskim. "Z kryzysem w branży transportowej mamy do czynienia od 2008 roku, czyli od momentu kryzysu gospodarczego w Europie. Od tego czasu dekoniunktura w zasadzie stale występuje. Pewna poprawa była tylko w 2010 roku" - podkreślił.
Jak mówił, już od 2008 r. rząd podejmował wiele działań zabezpieczających interesy polskiej branży transportowej. "Cieszymy się z tego, że jesteśmy liderem w Europie. Niekoniecznie jednak cieszą się inne kraje" - zaznaczył.
Poinformował, że po wejściu Polski do UE mieliśmy 12 tys. przedsiębiorstw transportowych z flotą ok. 30 tys. pojazdów. Teraz takich firm jest prawie 30 tys., a flota wynosi 164,5 tys. pojazdów. Zauważył, że w Europie rynek ten się kurczy.
Wiceminister przyznał, że rosyjski rynek usług transportowych jest atrakcyjny ekonomicznie dla naszych przewoźników. Otrzymują oni najwięcej zleceń w Europie Zachodniej, m.in. ze względu na bliskie położenie geograficzne z Rosją, a także duży potencjał rozwojowy. "Ponadto artykuły importowane przez Federację Rosyjską, głównie żywność i artykuły przemysłowe, są przewożone przede wszystkim transportem drogowym. Polscy przewoźnicy drogowi mają bardzo dobre rozeznanie rosyjskiego rynku i zasad, którymi on się kieruje oraz służby rosyjskie" - dodał.
Przedstawiciel wnioskodawców Stanisława Prządka (SLD) mówiła, że rosyjskie embargo uderzyło zarówno w polskich producentów żywności, jak i w firmy transportowe. "Przewoźnicy, którzy mieli stałe kontakty na linii Polska-Rosja lub Europa-Rosja, z dnia na dzień stracili ok. 60 proc. ładunków" - zaznaczyła. Przypomniała, że Polska ma największą i najnowocześniejszą flotę transportową w Europie, a ok. 5 tys. polskich firm przewozi towary na wschód, wykorzystując ok. 50 tys. ciężarowych pojazdów.
Oceniła, że większość przewoźników ma problemy ze spłatą rat kredytów i leasingowych. "To prosta droga do upadłości bardzo dużej grupy firm" - zaznaczyła. Wskazała, że przewoźnicy oczekują od rządu wprowadzenia programu kryzysowego - zawieszenia podatków od środków transportowych i składek ZUS na czas kryzysu i embarga.
Na wcześniejszej konferencji prasowej w Sejmie o prawa przewoźników upominał się m.in. prezes Ogólnokrajowego Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych i Spedytorów "Podlasie" Waldemar Jaszczur. Przekonywał, że sytuacja w jego branży jest nadzwyczaj trudna, odkąd Rosja nałożyła embargo na polskie produkty spożywcze, a przewoźnicy tracą miliony. Dlatego przewoźnicy czekają na przyznanie rekompensat podobnych do tych, które mają dostać rolnicy.
"Niezrozumiałe jest to, że wszyscy pomagali rolnikom, a o przewoźnikach nikt nawet nie wspomina. Jesteśmy zbulwersowani, że w naszej sprawie nic się nie dzieje, oczekujemy pomocy. Potrzebne jest zarówno doraźne wsparcie jak i to w szerokim zakresie" - powiedział Jaszczur. (PAP)
(planujemy kontynuację tematu)