Potrafi przewieźć ponad 1,2 tony ładunku nie zużywając przy tym ani grama paliwa. Czy działania Polaków wreszcie zaczęły wpisywać się w motoryzacyjne trendy?
Nadeszły czasy, w których każdy ceniący się producent samochodów po prostu musi mieć w swojej ofercie auto elektryczne lub nad nim pracować. Zazwyczaj są to jednak samochody osobowe. Niedawno Renault pokazało model Kangoo Z.E. Zasilany prądem pojazd ma zasięg wynoszący 160 km i pozwala na przewożenie ładunku o wadze 650 kg. Ze względu na niskie koszty eksploatacji elektryczny francuz wydaje się świetna dla części przedsiębiorców. Niestety, kwota 20 tys. euro, jakiej za swój produkt zażąda Renault, z pewnością ostudzi wielu potencjalnych nabywców. Część z nich być może wybierze nowy produkt polskiego Melexa.
Firma, która powstała w Mielcu przed 40 laty, to ewenement w polskim przemyśle motoryzacyjnym. Udało się jej znaleźć niszę, którą skutecznie zajmuje do dziś. Obecnie pojazdy Melexa można kupić w wielu krajach Europy i poza nią. Nowością Melexa będzie samochód dostawczy oznaczony jako 392. W odróżnieniu od typowego „meleksa” model 392 jest podwyższony. Zastosowano w nim aluminiową kabinę, wielowahaczowe zawieszenie i tarczowe hamulce zamknięte felgami o średnicy 13 cali. W podstawowej wersji, z silnikiem o mocy 5 kW, model 392 pomiędzy ładowaniami może średnio pokonać 60 km. Wiele zależy tu jednak od warunków eksploatacji. Maksymalny dystans, jaki udało się pokonać tym pojazdem na jednych bateriach to 110 km. Cena pojazdu wynosi 39,9 tys. zł netto.
* ZOBACZ JAK ELEKTRYCZNĄ PRZYSZŁOŚĆ WIDZI RENAULT * Wydaje się, że nowy Melex ma same zalety. Niestety, jest też wada, która dla wielu zainteresowanych kupnem modelu 392 okaże się przesądzająca. Maksymalna prędkość pojazdu wynosi tylko 21 km/h.
tb/