Mandatowe rekordy. Fortuna za złamanie przepisów
Maksymalny mandat jaki za pojedyncze wykroczenie drogowe może wystawić polska policja to 800 zł. Nie brakuje też takich, którzy kumulują swoje dokonania, zbierając łącznie znacznie większe żniwo. Ale mimo wszystko, wysokość kar na naszych drogach jest skromna, w porównaniu do tego, co można spotkać w innych krajach. Nie mówimy tu oczywiście o ich procentowej wartości, w stosunku np. do zarobków, co w wielu miejscach jest praktykowane. Bo bywa, że w takim rozliczeniu polski kierowca zbiera znacznie dotkliwsze cięgi finansowe, niż np. szwajcarski. Oto kilka przykładów na to, jak łatwo można się rozstać z fortuną, nie przestrzegając przepisów.
Mandatowe rekordy
Nie brakuje też takich, którzy kumulują swoje dokonania. Ale mimo wszystko, wysokość kar na naszych drogach jest skromna, w porównaniu do tego, z czym można się spotkać w innych krajach. Tam bowiem często wysokość nakładanego mandatu jest uzależniona od wynagrodzenia kierowcy. Oto kilka przykładów na to, jak łatwo można się rozstać z fortuną, na skutek nieprzestrzegania przepisów.
5000 złotych
Pewien mieszkaniec okolic Wejherowa postanowił sprawdzić, czy jeżdżąc samochodem z zagraniczną rejestracją i łamiąc przepisy, jest bezkarny.
W tym celu, w ciągu jednego miesiąca 13 razy przekroczył dozwoloną prędkość przy jednym z tamtejszych fotoradarów. Eksperyment okazał się udany. Dowiódł, że bezkarny nie jest. Jego bilans to 77 pkt. karnych i mandaty za łamanie ograniczenia prędkości, jazdę bez pasów bezpieczeństwa, rozmowy przez telefon w czasie jazdy oraz niedotrzymanie terminu przerejestrowania sprowadzonego samochodu, na łączną kwotę 5 tys. zł. Plus utrata prawa jazdy.
6 tys. euro
Harley też bywa szybki
Może nie aż tak szybki jak typowe motocykle wyścigowe, jednak dość szybki, by przysporzyć kłopotów ówczesnemu dyrektorowi koncernu Nokia. Zapalony motocyklista został przyłapany przez radar na przekroczeniu dopuszczalnej prędkości o 25 km/h. W Finlandii wysokość mandatu uzależniona jest od wysokości rocznych zarobków. Pana Anssi Vanjoki pośpiech miał kosztować 116 tys. euro. Kierowca odwołał się jednak od decyzji policji, dokumentując przed sądem swoje zarobki, w nie najlepiej radzącej sobie wówczas Nokii. Ostatecznie został ukarany mandatem w wysokości 6 tys. euro.
170 tys. euro
Finlandia jest ciężkim terenem dla nielubiących jazdy zgodnej ze znakami.
Syn tamtejszego potentata przemysłu mięsnego postanowił sprawdzić możliwości swoje i swojego samochodu. Niestety jego popisom przyjrzeli się także policjanci z lokalnej drogówki i zarejestrowali przekroczenie prędkości o 45 km/h. 27-latek musiał później uszczuplić rodzinne zasoby o 170 tys. euro.
275 tys. euro.
*Podobnie jak w Finlandii, tak i w szwajcarskich kantonach policja może zastosować przelicznik kary w zależności od zarobków winnego. *
Świetnym przykładem może być dyplomata z Gwinei-Bissau, którego ferrari przez jedno z urokliwych, alpejskich miasteczek z limitem prędkości 50 km/h, przemknęło z szyblością 137 km/h. Ponieważ szwajcarski sąd ustalił wysokość majątku właściciela auta na poziomie ponad 20 milionów euro, to poprosił go o uregulowanie kary finansowej w wysokości 275 tys. euro.
A tak na marginesie, nie on prowadził wówczas samochód, a jeden z jego dyplomatycznych pobratymców, który jednak schronił się za immunitetem.
650 tys. euro
Popsuty prędkościomierz miał być przyczyną tego kosztownego nieporozumienia.
Jeden ze skandynawskich milionerów był chyba przekonany, że tak jak w Niemczech, tak i w krajach ościennych ograniczenia na autostradach nie obowiązują. Dziarsko zatem przemierzał Szwajcarię swoim mercedesem SLR z prędkością sięgającą 300 km/h. I chociaż starsze typy radarów były w stanie rejestrować prędkość jedynie do 200 km/h, to trafił także na jeden nowy. Tam odczyt wyniósł 297 km/h, co natychmiast uruchomiło procedurę alarmową. Po zatrzymaniu kierowca tłumaczył się, że w jego aucie zepsuł się prędkościomierz, więc nie wiedział, jak szybko jedzie. Ta niepozorna awaria kosztowała go 650 tys. euro.
1,6 mln euro
Michael Stoschek to niemiecki multimilioner, znany m.in. z projektu New Stratos - próby reaktywacji i zbudowania następcy legendarnej Lancii Stratos.
Ale to nie włoska motoryzacja przysporzyła mu problemów, a jego rodzima. Stoschek kupił porsche 911, w którym nie odpowiadała mu przednia tablica rejestracyjna. Nawet nie jej numery, ile rozmiar. Zdjął ją zatem z auta, aby nie zaburzała aerodynamiki auta, a w jej miejsce przygotował w swojej firmie i nakleił folię z odpowiednimi numerami.
Kiedy został zatrzymany przez policję, funkcjonariusze stwierdzili brak regulaminowej tablicy, a sprawa trafiła do sądu. Ten zaś działanie firmy Stoschka uznał za nielegalne, a właścicielowi auta wymierzył karę 55 dni aresztu. Zgodnie z prawem zamieniono ją na karę finansową. Jeden dzień w niemieckim więzieniu wyceniono na 30 tys. euro.
1,8 mln euro
Młody człowiek i 1000-konne auto to nie jest dobre połączenie.
Jeśli do tego dodamy holenderskie przepisy i tamtejszą policję, mamy gwarancję kłopotów. 20-letni kierowca bugatti veyrona przekroczył dwukrotnie dopuszczalną prędkość na jednej z tras w Rotterdamie. Zamiast 80 km/h jechał 160 km/h, co w wypadku tego pojazdu można uznać za lekkie rozpędzanie się. Inne spojrzenie mieli jednak na to funkcjonariusze, którzy wypisali stosowny mandat, a następnie zgodnie z obowiązującym prawem, zarządzili odebranie kierowcy prawa jazdy i... samochodu.
Auto było naturalnie własnością zamożnego taty młodzieńca, który został zobowiązany do wykupu zatrzymanego pojazdu. Kwota za jaką miał odzyskać veyrona to 1,8 mln euro.
bc