Małopolska z pierwszą strefą ograniczonego transportu. Nie zmieni się wiele - tylko trzeba będzie płacić
Kraków dostał rewelacyjny prezent od rządu i jednocześnie świetny bat na kierowców. Zamiast strefy ograniczonego ruchu, na Kazimierzu pojawi się strefa ograniczonego transportu. Zmiana być może niewielka, ale kierowcom przyjdzie zapłacić.
Od grudnia 2017 roku krakowski Kazimierz objęty był tworem o nazwie strefy ograniczonego ruchu. W kilka ciasnych ulic zabytkowej dzielnicy mogli wjeżdżać mieszkańcy, dostawcy, taksówkarze, jak i goście hotelowi. Ci pierwsi może i byli zadowoleni z takiego rozwiązania, lecz nie było ono idealne. Strefa nie była wystarczająco dobrze oznaczona, dalej na jej terenie znajdowały się parkomaty, a same służby niezbyt garnęły się do egzekwowania nieposłusznych kierowców. Co gorsza, była ona niezgodna z prawem.
Tak przynajmniej uznał wojewoda małopolski, który zakwestionował niektóre rozwiązania. Przede wszystkim, ulice w mieście można zamknąć, ale dla wszystkich użytkowników dróg. Szereg wyjątków rozmywał odpowiedzialność, ale i nie traktował na równi mieszkańców Krakowa. Została więc zamknięta w połowie lipca.
Na szczęście rząd w ramach wprowadzania Polski do elity elektromobilności ustanowił coś, co nazywa się strefą ograniczonego transportu. Za darmo wjechać do niej mogą samochody elektryczne (mniej niż 100 zarejestrowanych w Małopolsce), hybrydy plug-in, auta z gazem CNG (kilkadziesiąt) i wodorowe (słownie: zero). Reszta będzie musiała płacić – 2,5 zł za godzinę pobytu. Opłaty pobierane będą w godzinach 9-17. Może i ma to sens, gdyby auta jeździły przez 8 godzin w kółko i emitowały spaliny. Nie zapominajmy jeszcze, że parkomaty pozostaną na swoim miejscu.
Urzędnicy twierdzą, że stworzenie strefy czystego transportu będzie projektem pilotażowym. Z jednej strony to prawda – Kraków jako pierwszy wykorzysta takie narzędzie. Z drugiej, stolica Małopolski miała już swoją odmianę ograniczonej strefy. Różnica jest taka, że teraz będzie mogła czerpać z tego korzyści finansowe.
Bo i choć przedstawiciele Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie twierdzą, że celem jest oczyszczenie powietrza, trudno brać taką opinię na poważnie. W całej Europie takich stref jest mniej niż 20, a spadające stężenie pyłów szkodliwych dla zdrowia jest takie samo jak w ogólnodostępnych częściach metropolii – wynika to z kolejnych filtrów i norm czystości spalin w samochodach.
Nie trzeba długo szukać, by przekonać się o stanie powietrza w Krakowie. Przez 188 dni w roku przekroczona jest tam norma cząsteczek PM10. Dziwnym trafem te dni przypadają na miesiące zimowe, kiedy okres grzewczy jest w pełni. Ale zamiast tego łatwiej ściągnąć pieniądze od kierowców.