Coraz większa liczba ścieżek rowerowych, ale też niekwestionowane zalety takiego środka komunikacji po mieście, oznaczają, że w Polsce przybywa rowerzystów. Taki stan rzeczy powoduje coraz liczniejsze konflikty pomiędzy nimi a kierowcami samochodów. Kto ma rację w tym sporze?
Kierowcy samochodów często przyjmują zasadę „duży może więcej” i wychodzą z założenia, że to rowerzyści powinni na nich uważać. Dodatkowo, nieprzyzwyczajeni do rosnącej liczby cyklistów, po prostu ich nie zauważają. Jednak, jak to często bywa, prawda leży po środku. Rowerzyści też nie są bez winy. Częstym widokiem jest łamanie przez nich przepisów. Wśród najczęstszych grzechów cyklistów jest przejeżdżanie na czerwonym świetle, ale też niemożność zdecydowania się, czy chcą jechać ulicą, chodnikiem, czy ścieżką rowerową. Nie raz widać rowerzystów, którzy blokują samochody mimo, iż równolegle biegnie ścieżka rowerowa.
Choć wielu kierowców nie przykłada odpowiedniej uwagi podczas pokonywania skrzyżowania z przejazdami dla rowerów, to również rowerzyści zapominają, że jeśli wjadą rozpędzeni, to osoba siedząca w samochodzie może ich nie zauważyć. Z tego powodu obie strony zarzucają sobie wzajemny brak szacunku. Mieszkańcy miast na szczęście zauważają, że wina leży zarówno po stronie kierowców jak i rowerzystów. Taka świadomość powinna przyczynić się do wzajemnego zrozumienia i poprawy sytuacji.
Poruszany jest też jeszcze jeden problem. Rowerzyści chcieliby uzyskać przyzwolenie na jazdę buspasami. Takie przepisy obowiązują w licznych miastach Europy, które posiadają wiele kilometrów pasów dla autobusów. Jest to sposób na uniknięcie potrzeby tworzenia ścieżki rowerowej, przy jednoczesnym ułatwieniu jazdy rowerzystom. Przeciwnicy takiego pomysłu zauważają, że rowerzysta podróżuje z mniejszą prędkością niż autobus, a zatem będzie go blokował. Gdy na „normalnym” pasie jest korek, wyprzedzenie roweru przez autobus może być niemożliwe.
sj, moto.wp.pl