Wyjeżdżając za granicę samochodem, czy też wynajmując auto na miejscu, musimy pamiętać, że choć większość przepisów drogowych jest wszędzie taka sama, to należy jednak zapoznać się z różnicami, ale też dowiedzieć się o specyfice ruchu drogowego w danym kraju.
– Będąc w nowym miejscu, jesteśmy często zdezorientowani, więc generalna dobra jest zasada ograniczonego zaufania. Jednak każdy kraj ma swoją specyfikę. Najbardziej radykalną sytuację widziałem w Meksyku, w Leon, gdzie na rondzie nadjeżdżający pod prąd pick-up z całą rodziną i kozą na pace, jechał prosto na nas, a samochody się po prostu rozjechały i on sobie przejechał. Zanim pojedziemy do danego kraju, na pewno należy zapoznać się z przepisami, chociaż one są ujednolicone i wszędzie bardzo podobne – poradził kierowcom wybierającym się poza granice Polski kierowca rajdowy, Michał Kościuszko.
Już w Europie napotkamy różnice. Np. używanie kierunkowskazu podczas zjeżdżania z ronda nie wszędzie jest obowiązkowe i choć warto zawsze stosować tę zasadę, to nie należy się dziwić, że nie wszyscy tak robią.
Również skręcanie w prawo na czerwonym, czyli często spotykana u nas „zielona strzałka”, to na Starym Kontynencie rzadkość. Za to w USA (z małymi wyjątkami jak miasto Nowy Jork), nie potrzeba nawet dodatkowego oznakowania i skręt w prawo na czerwonym świetle jest dozwolony.
Podobne różnice między kontynentami spotkamy na skrzyżowaniach równorzędnych. U nas osoba nadjeżdżająca z prawej strony ma pierwszeństwo, natomiast w USA i Kanadzie spotkamy skrzyżowania ze znakami „stop” z każdej strony (tzw. all-way stop). Oznacza to, że każdy kierowca musi się zatrzymać i kolejność ruszania zależy od kolejności dojechania do skrzyżowania.
sj, Wirtualna Polska