Hulajnogi wciąż bez uregulowań. Nowe przepisy nie określą ich mocy
W słoneczne dni wyraźnie daje się odczuć tchnienie wiosny, a w wielu miastach - po zimowej przerwie - powróciły już współdzielone rowery i hulajnogi. Status prawny tych drugich wciąż nie jest uregulowany, a z Ministerstwa Infrastruktury płyną na ten temat niepokojące informacje.
Czekamy na zmiany
Rośnie popularność wypożyczanych na minuty środków transportu, a wraz z nią podnosi się problem elektrycznych hulajnóg. Wciąż nie doczekaliśmy się bowiem wejścia w życie przepisów, które uregulowałyby ich status. Ich użytkownicy dziś najczęściej traktowani są przez policję jako piesi i poruszają się po chodnikach. Bywa to jednak niebezpieczne, gdyż hulajnogi są niemal bezgłośne i mogą szybko jeździć.
Boleśnie przekonała się o tym Słowaczka, która w kwietniu 2019 r. zderzyła się na Krakowskim Przedmieściu z nastolatkiem, jadącym hulajnogą. Mimo że kobieta w momencie zdarzenia szła po chodniku, przybyła na miejsce policja uznała ją za winną i wręczyła jej mandat. Zupełnie inne zdanie miał na ten temat sąd. W listopadzie 2019 r. zapadł wyrok, w myśl którego uchylono mandat. Sędzia uznał też, że niewłaściwa jest interpretacja, w myśl której użytkownik hulajnogi jest uznawany za osobę pieszą.
Podobne kłopoty mają skończyć się wraz z wejściem w życie nowelizacji przepisów. Projekt nowej regulacji zawiera jednak niebezpieczną lukę.
Poseł pyta, resort odpowiada
Ministerstwo Infrastruktury odpowiedziało na interpelację Bogusława Sonika (Koalicja Obywatelska) w sprawie kształtu nowych przepisów. Poseł pytał resort, czy ten zamierza wprowadzić do nowelizacji ograniczenie mocy ciągłej silnika elektrycznej hulajnogi. W odpowiedzi Ministerstwa Infrastruktury czytamy: "(...) w projektowanej definicji urządzenia transportu osobistego (w tym również hulajnogi elektrycznej) nie przewidziano regulacji w zakresie określenia maksymalnej mocy ciągłej urządzenia".
To zaskakujące, ponieważ w świetle obecnej już w Prawie o ruchu drogowym definicji wspomaganego elektrycznie roweru, takie urządzenie może być zasilane prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V i dysponować znamionową mocą ciągłą nie większą niż 250 W. Tymczasem w sklepach z łatwością można kupić hulajnogi o mocy 300 W czy 350 W, a na aukcjach internetowych nawet modele o mocy 2000 W. Czy to problem?
Zgodnie z odpowiedzią Ministerstwa Infrastruktury hulajnogi elektryczne będą poddane takim samym rygorom jak rowery, a to oznacza ograniczenie prędkości do 25 km/h. Tyle tylko, że zakładane blokady nie mają postaci fizycznego urządzenia. To oprogramowanie, które odcina zasilanie hulajnogi, gdy ta osiągnie maksymalną dopuszczalną prędkość. Taką blokadę można usunąć – nawet samodzielnie. W przypadku niektórych popularniejszych modeli znaleźć można instrukcję usunięcia blokady z użyciem udostępnianego w Internecie specjalnego oprogramowania i telefonu.
Po takiej operacji jedynym ograniczeniem dla rozwijania prędkości jest moc hulajnogi. Bez blokady, urządzenia o mocy 350 W mogą rozpędzać się do ok. 40 km/h, a hulajnoga o mocy 2000 W osiągnie nawet 65 km/h. To może rodzić spore niebezpieczeństwo. Warto przypomnieć, że klasyczne jednoślady, rozwijające taką prędkość, to już motorowery lub motocykle. A poruszanie się nimi po ulicach może już wymagać prawa jazdy.
Co jest w przepisach?
Planowana nowelizacja wprowadzi do polskiego prawa pojęcie urządzeń osobistego transportu. Nie mogą mieć one więcej niż 0,9 m szerokości, 1,25 m długości i 20 kg masy. Zgodnie z ogłoszonym przez resort projektem użytkownicy takich pojazdów będą poruszać się po drogach rowerowych. Z chodnika będą mogli skorzystać jedynie warunkowo, gdy nie ma drogi dla rowerów, szerokość chodnika wynosi co najmniej 2 metry, a na jezdni znaki pozwalają się poruszać pojazdom z prędkością wyższą niż 30 km/h.
Brak uregulowania statusu hulajnóg elektrycznych, który dawał się Polakom we znaki w 2019 r., niebawem znów objawi się z całą mocą. Oby politycy do czasu nadejścia prawdziwej wiosny zdążyli dopracować planowaną nowelizację i wprowadzić ją w życie.