*Oba są prawdziwymi wyczynowcami w swojej klasie. Można rzec, że ktoś słabo zorientowany w temacie jest w stanie pomylić te dwa auta z niepozornymi sedanami. Jednak stworzono je po to, by były piekielnie szybkie i sprawiały masę przyjemności. I bez wątpienia takie właśnie są. Oto zahartowane w bojach od ponad trzydziestu lat - BMW M3 oraz nowicjusz na arenie aut sportowych - Lexus IS-F. *
Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie spodziewałem się iż Lexus zdoła swoim pierwszym w pełni sportowym samochodem dorównać niemieckim konkurentom. Teraz, po przeszło tygodniu jazd testowych oraz porównaniu z BMW M3 na lotnisku w Sochaczewie wiem, jak bardzo IS-F bliski jest ideału. Oba auta są istnym dynamitem opakowanym w praktyczne, przez niektórych uważane nawet za eleganckie, nadwozie sedana. Możecie znać wszystkie przypisane im liczby i recytować nawet przez sen ich parametry, ale jazda nimi i tak zrobi piorunujące wrażenie.
* TUTAJ ZNAJDZIESZ WIĘCEJ ZDJĘĆ OBU SAMOCHODÓW * Ogromna moc i tylny napęd pozwalają jednoznacznie zaliczyć je do aut sportowych. Od kierowcy wymagają nie tylko doświadczenia, ale i doskonałego refleksu oraz żelaznego chwytu kierownicy. W przeciwnym wypadku złe wyjście z kontry lub nadmierne użycie gazu w łuku kończy się zawsze tak samo - świat miga nam przez boczne szyby, towarzyszą temu kłęby biało-szarego dymu z opon. A wówczas łatwo o kraksę i zniszczenie pięknej "zabawki".
Dlaczego właśnie IS-F? Litera F oznacza w tym przypadku Fuji Speedway w Japonii. Jest to tor wyścigowy, który w 1963 roku zbudowano specjalnie w celu rozegrania rundy amerykańskich wyścigów NASCAR. Kilkanaście lat później, w latach 1976 i 1977 walczyły na nim o Grand Prix Japonii również bolidy F1. W okolicach tego obiektu Toyota ulokowała swoje centrum techniczne, a tor położony u stóp góry Fuji został przebudowany w takim stopniu, że w 2007 roku znów odbyły się na nim najszybsze wyścigi świata, czyli F1.
Rodzina M ma o wiele dłuższą historię niż świeżo upieczone auta z emblematem F. Przypomnijmy, że pierwsze doświadczenie w budowaniu sportowych aut inżynierowie z BMW Motorsport GmbH zdobyli już od 1972 roku. Natomiast w 1985 r. na Targach Motoryzacyjnych we Frankfurcie pokazano pierwszy model M3, auto miało oznaczenie E30. Jazdy dla prasy odbyły się wiosną 1986 r. na torze Mugello we Włoszech. Dziennikarze jednogłośnie twierdzili, że M3 nie wychowało się na torze, ono po prostu się tam urodziło! Po upływie przeszło 25 lat jesteśmy cztery generacje dalej. Na rynku jest nowe BMW M3 z oznaczeniem E92 (sedan to E90). M3 przez te wszystkie lata przytyło i zmężniało, jednak nie utraciło nic ze swoich sportowych genów. Nadal jest wspaniałym i szybkim samochodem. Co więc młodziutki Lexus IS-F może mieć do powiedzenia w tym pojedynku? Zacznijmy od wyglądu. Podczas sesji posiłkowaliśmy się prywatnym M3 z manualną przekładnią, sprowadzonym z USA. Powód? W BMW Polska nie mieli odpowiedniego auta. Czy też macie wrażenie,
że oba prezentowane samochody są wyposażone jedynie w konieczne dodatki? Przyjrzyjcie się im dokładnie. Nie ma tutaj mowy o żadnym przerysowaniu. Każdy element spełnia przypisaną mu rolę. Mamy przecież do czynienia z bardzo szybkim autami, w których spojlery poprawiają aerodynamikę, potężne felgi kryją wzmocnione hamulce, a efektownie zakończone sportowe układy wydechowe mają swój sens.
Kiedy przyjrzymy się uważniej, na pewno dostrzeżemy potężne błotniki dużo szersze od tych montowanych w seryjnych modelach BMW i Lexusa. O tym, że auta te zapewnić mogą niejedną gorącą chwilę przepełnioną adrenaliną mówią także ich maski. Pokrywy silników M3 i IS-F wyglądają trochę tak, jakby konstruktorzy tych maszyn wcisnęli pomiędzy przednie koła zbyt potężne motory i dopiero po zamknięciu maski dostrzegli brak przestrzeni. Wybrzuszenia masek oraz posiekane wlotami i wylotami powietrza zderzaki są jednak tylko zapowiadają to, co dzieje się po uruchomieniu aut.
* TUTAJ ZNAJDZIESZ WIĘCEJ ZDJĘĆ OBU SAMOCHODÓW * Na szczęście istnieją jeszcze na świecie samochody, które drwią z emisji spalin i oszczędności paliwa. Tu liczą się emocje. W obu przypadkach królują wolnossące V-ósemki. Lexus ma o cały litr pojemności więcej od BMW. Pięciolitrowy V8, który napędza IS-F kręci się aż do 6 900 obr/min. Ten generujący 423 KM i 505 Nm silnik gotowy jest zameldować swoją obecność nawet wtedy, gdy na pedał gazu upuścimy piórko. Powstał on na bazie jednostki z LS 600h. Różni się jednak znacznie od pierwowzoru. Zastosowano tutaj między innymi wydrążone, lekkie wałki rozrządu osadzone na igiełkowych łożyskach. Wszystkie zawory wykonane są z tytanu. Zaworami dolotowymi steruje system zmiennych czasów ich otwarcia, czyli VVT-iE.
Strzałka obrotomierza zapędza się jednak o wiele dalej w M3. Również wolnossący V8, o pojemności 4 litrów, wyprawia rzeczy niemalże niemożliwe. Kręci się do 8 400 obr./min, a towarzyszące temu dźwięki przeszywają ciało kierowcy. Motor ma zmienną regulację faz rozrządu i niskociśnieniowy Double Vanos. Blok tego silnika powstaje w tym samym miejscu, gdzie rodzą się motory montowane w bolidach F1, czyli pod Monachium w miejscowości Landshut. Silnik najnowszej M3 waży 202 kilogramów. "Emka" ma o 100 Nm mniej momentu - dysponuje bowiem 400 Nm oraz 420 KM. Uwierzcie jednak, że bardzo trudno było odczuć tę różnicę w bezpośrednim starciu. Lexus robi bowiem pierwszą setkę w 4,8 s, natomiast teoretycznie słabsza "Emka" jest po drugiej stronie 100 km/h już w 4,7 s. Dane te dotyczą oczywiście M3 wyposażonego w przekładnię zautomatyzowaną M z podwójnym sprzęgłem DCT (Double Clutch Transmission) i układem Drivelogic.
Auto z automatem przyśpiesza o dwie dziesiąte sekundy szybciej niż pojazd wyposażony w skrzynię manualną. W Lexusie nie mamy wyboru. IS-F ma wyłącznie jednosprzęgłową, za to ośmiobiegową przekładnię automatyczną. BMW M3 z DTC biegów ma siedem. Niewiarygodnie szybka skrzynia Lexusa, ustępuje nieznacznie pola skrzyni BMW. DTC zmienia bowiem biegi na tyle szybko iż możemy praktycznie z pedałem gazu wciśniętym do podłogi osiągnąć 250 km/h, przy czym nie będzie temu towarzyszyć żadne szarpnięcie. W ręcznym trybie pracy zachowano śladowe kopnięcia w plecy dla jeszcze większego wrażenia. Jednak Lexus IS-F ma nieco bardziej poluźniony kaganiec. Kierowca japońskiego sportowca może rozpędzić się do maksymalnej prędkości 270 km/h. W Europie producenci mają narzuconą prędkość maksymalną 250 km/h. Lexus ma też jeszcze jedną przewagę nad BMW. To dźwięki, jakie generują motor i wydech podczas ostrej redukcji biegów. IS-F wygrywa tutaj nieznacznie z M3.
To jednak układ jezdny M3 sprawia, że przyklejenie do asfaltu zyskało dla mnie całkiem nowe znaczenie. BMW skręca i hamuje dokładnie w tej chwili, kiedy zadecyduje kierowca. Coś niesamowitego! Do tego wszystkiego można także skorzystać z amortyzatorów sterowanych elektronicznie o zmiennej charakterystyce tłumienia (układ EDC i 3 tryby). IS-F jest jednak godnym rywalem. Nie jeździłem jeszcze tak posłusznym kierowcy Lexusem. Reakcje na ruchy kierownicą są tu porównywalne z M3, brak jednak trochę tej dzikiej natury BMW. W okiełznaniu BMW M3 pomagają na pewno doskonałe hamulce, które w IS-F wypadają na tle konkurenta z Monachium słabiej.
Na koniec porównanie wnętrza obu samochodów. W obu przypadkach materiały są oczywiście z najwyższej półki, dlatego też nie rozumiem co robi w IS-F średnio wyglądający plastik na środkowym tunelu obok skrzyni biegów. Szkoda również, że kierownica została słabo wyprofilowana. Siedzenia Japończyka są zaskakująco wygodne i dobrze trzymają ciało w zakrętach. Mamy także szeroki zakres regulacji. W M3 siedzi się odrobinę za wysoko nawet po maksymalnym opuszczeniu siedzenia. W zakrętach fotele otulają kierowcę tak samo dobrze, jak w IS-F. Kierownicę M3 chwyta się tylko raz - później już nikt nie jest w stanie przekonać cię, abyś ją puścił.
* TUTAJ ZNAJDZIESZ WIĘCEJ ZDJĘĆ OBU SAMOCHODÓW * Niewątpliwym plusem obu prezentowanych samochodów jest ich "limuzynowatość". Praktyczne w codziennym użytku nadwozia z dwiema parami drzwi i normalnymi, pojemnymi bagażnikami. Oba potrafią zaspokoić się rozsądną ilością paliwa. Lexus traktowany bardzo łagodnie spali średnio około 12 litrów. "Emka" przy podobnej jeździe także zmieści się w tych ramach bez problemu. Górna granica spalania - to już całkiem inna historia. Zaczynamy od 20 litrów przy ostrej jeździe, za to miny kierowców jednoznacznie wyrażają pełnię szczęścia.
Mikołaj Urbański fot. autor