Trwa ładowanie...

Ela i Grzegorz wsiedli na motocykl i pojechali na koniec świata. "Jeszcze nie chcemy wracać"

Aktualnie odwiedzają najdalsze zakątki Ameryki Południowej i nie zamienili by motocykla na żaden inny środek transportu. Ela i Grzegorz prowadzący profil "Screw It. Let’s Ride!" w mediach społecznościowych opowiadają, czemu jazda na jednośladzie to dla nich najlepsza forma podróżowania. Tłumaczą, że da się to robić niedrogo. Oraz jak przyjmowani są podróżnicy z Polski w egzotycznych zakątkach świata.

Ela i Grzegorz podróżują przez Amerykę Południową na motocykluEla i Grzegorz podróżują przez Amerykę Południową na motocykluŹródło: Screw It. Let’s Ride!
d2bo85l
d2bo85l

Szymon Jasina, moto.wp.pl: Rok na motocyklu to już nie wyprawa, a styl życia. Skąd taki pomysł?

Grzegorz Kędzior, Screw It. Let’s Ride!: Na początku nasze wyprawy były krótsze. Rozpoczęły się w 2013 r. od wspólnego wyjazdu na 10 dni na European Bike Week do Austrii, a w kolejnym roku odbyliśmy miesięczny wypad na Półwysep Iberyjski. Rok później była Rumunia z Grecją. W kolejnym - mieliśmy przerwę, bo postanowiliśmy się pobrać, a podróż poślubną odłożyliśmy o rok i udaliśmy się na prawie dwa miesiące do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Tak nasza podróże rosły.

W 2019 r. odbyliśmy dwumiesięczną wyprawę przez Amerykę Centralną, już z pomysłem, że w przyszłości będziemy ją kontynuować w Ameryce Południowej w ramach dłuższego, rocznego wyjazdu. Jednak COVID pokrzyżował nam plany i musieliśmy poczekać 2,5 roku. Wreszcie udało się wyruszyć wiosną 2022 r.

Z Polski motocykl dopłynął statkiem w kontenerze Screw It. Let’s Ride!
Z Polski motocykl dopłynął statkiem w kontenerzeŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Elżbieta Kędzior, Screw It. Let’s Ride!: Podróż po Ameryce Centralnej była pierwszą, podczas której zaczęliśmy spotykać ludzi z podobną pasją. Wtedy jeszcze myśleliśmy, że nasze dwa miesiące to coś wyjątkowego, ale spotkaliśmy np. gościa z Chile, który podróżował już dwa lata.

d2bo85l

Wiedzieliśmy, że dłuższa wyprawa to będzie pewien problem logistyczny oraz pojawi się tęsknota za domem i rodziną, ale chcieliśmy sprawdzić, czy odnajdziemy się w tak długiej podróży. To jest wyzwanie i faktycznie podróż zmienia się w styl życia. Do tego Ameryka Południowa jest tak wielka, że ten rok, to może być za mało. Gdy planowaliśmy wyjazd, myśleliśmy, że będzie to powolna podróż, a się okazuje, że czasu wcale nie jest dużo. Po siedmiu miesiącach nie jesteśmy nawet w połowie trasy.

Kolumbia Screw It. Let’s Ride!
KolumbiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Czy trzymacie się zaplanowanej trasy, czy może zmieniacie plany z dnia na dzień chcąc zobaczyć kolejne miejsca?

Grzegorz Kędzior: Trasa, którą prezentujemy na social mediach, jest orientacyjna. Trudno z góry zaplanować całą wyprawę, ale mieliśmy na początku zaznaczonych kilkadziesiąt punktów, które chcemy odwiedzić i poruszamy się pomiędzy nimi.

d2bo85l

W Peru napisałem do Harleya w celu zrobienia serwisu i się okazało, że tydzień później odbywał się zlot motocyklowy w Cuzco. Pojechaliśmy tam wcześniej niż planowaliśmy i później musieliśmy nieco wrócić, aby odwiedzić miejsca, które chcieliśmy zobaczyć.

Kolumbia Screw It. Let’s Ride!
KolumbiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Elżbieta Kędzior: Najbardziej dopracowaną mieliśmy Kolumbię, czyli sam początek. Chcieliśmy wystartować z konkretnym planem, natomiast trasa w kolejne krajach rodziła się po drodze. W Ameryce Południowej środowisko motocyklowe się niesamowicie wspiera i ludzie wysyłają nam wiele porad. Np. w Chile dostaliśmy 58 stron przygotowanego specjalnie dla nas przewodnika z detalami, gdzie warto zjeść, na co trzeba uważać, na jakich stacjach benzynowych tankować. Wszystko od A do Z.

d2bo85l

Jakie tempo sobie narzucacie? Ile kilometrów dziennie pokonujecie?

Grzegorz Kędzior: To zależy. Wszystkie kraje, które odwiedzamy, są dla nas nowe. Choć wiele czytaliśmy i słyszeliśmy od innych podróżników, to życie wszystko weryfikuje. I tak jak w Europie czy Stanach jesteśmy w stanie pokonać nawet 800 czy 1000 km, to w Ameryce Południowej jest to raczej niemożliwe. Wiele też zależy od kraju, warunków drogowych i ukształtowania terenu. W Peru robiliśmy od 150 do 350 km, gdyż to głównie niesamowite góry z przepięknymi trasami. Z całej podróży średnia to może 300 km.

Peru Screw It. Let’s Ride!
PeruŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Jeździcie codziennie, czy robicie sobie przerwy na odpoczynek?

Grzegorz Kędzior: Optimum byłoby, aby jeden dzień podróżować i jeden odpocząć, popracować. Różnie wychodzi, ale zdarzają się takie sytuacje, że jesteśmy w jednym miejscu dwa dni. Zajmujemy się wtedy takimi prozaicznymi rzeczami jak np. pranie.

d2bo85l

Elżbieta Kędzior: Mamy też przerwy na serwis motocykla, na który musimy dotrzeć w konkretnym terminie. Tak było w Limie i Santiago.

Ekwador Screw It. Let’s Ride!
EkwadorŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Jesteście doświadczonymi podróżnikami motocyklowymi. Czy mimo to coś Was zaskoczyło w Ameryce Południowej?

Elżbieta Kędzior: Zawsze coś nas zaskakuje. Gdy jesteś w nowej części świata, to nawet jeśli się naczytasz, naoglądasz i nasłuchasz wszystkiego, to Twój indywidualny odbiór jest inny. Doświadczyć tego samemu, to coś wyjątkowego.

d2bo85l

Grzegorz Kędzior: Możesz się dowiedzieć się, że gdzieś jest całkowicie chaotyczny ruch uliczny, ale jeśli samemu tego nie doświadczysz, to tego nie czujesz. Wydawało mi się, że jeździłem motocyklem w różnych dziwnych miejscach jak np. stolica Gwatemali, ale i tak w Kolumbii niejednokrotnie byliśmy zaskoczeni.

Argentyna Screw It. Let’s Ride!
ArgentynaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Fajne w tego typu podróżach jest to, że przekraczając kolejne granice możemy poczuć, czym się te kraje różnią. Wylądowaliśmy w Kolumbii, później były Ekwador, Peru, Boliwia, Argentyna, Chile. Kontrasty są mocne i inne niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Europie.

d2bo85l

Jak bardzo egzotyczna i nietypowa jest Ameryka Południowa?

Elżbieta Kędzior: Chile jest najbardziej zbliżone do Europy. Ze względu na porty dla motocyklistów najczęstsze punkty startowe dla motocyklistów to Chile, Kolumbia i Urugwaj. Zatem ci, którzy startują w Chile mają najdelikatniejszy przeskok. Zaskoczeniem są tylko ceny, bo jest tu drogo jak w Europie Zachodniej. Argentyna jest już nieco mniej europejska.

Kolumbia Screw It. Let’s Ride!
KolumbiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Grzegorz Kędzior: Z uwagi na recesję jest tam bardziej partyzancko. Trzeba np. kombinować z wymianą walut. Natomiast Boliwia jest mocno egzotyczna. Wjeżdżaliśmy od północy, przez La Paz, które jest specyficznym miastem choćby ze względu na topografię. Przed nim jest El Alto i tam przeżyliśmy duży szok. Jechaliśmy autostradą z czterema pasami ruchu w jednym kierunku, ale trzy były całkowicie zakorkowane, bo zatrzymywały się na nim busy do znajdującego się na poboczu targu.

Elżbieta Kędzior: Wydawało mi się, że Boliwia będzie bardziej dzika. Miałam przed oczami opowieści o Boliwijkach, które nie pozwalają sobie robić zdjęć. Jednak okazało się, że ludzie są bardziej otwarci. Jak tylko robiłam zdjęcia, to od razu pojawiło się pytanie: "To będzie na facebooku?". Znajomi, którzy podróżowali przed pandemią, opowiadali o dystansie, ale to się zmienia. Tak samo z drogami, które zaskoczyły nas dobrą jakością.

Równina Uyuni w Boliwii Screw It. Let’s Ride!
Równina Uyuni w BoliwiiŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Grzegorz Kędzior: Pojechaliśmy też do Cochabamby, która była drugą skrajnością. Na ulicach widać świetne samochody oraz kawiarnie i restauracje w europejskim stylu, a chłopacy, których poznaliśmy, mają po cztery motocykle każdy.

Jak wygląda motoryzacja w tej części świata?

Grzegorz Kędzior: Niewątpliwą egzotyką w Boliwii jest tankowanie. Trochę jak w Polsce w latach 80. Co prawda nie mają kartek, ale paliwo jest reglamentowane. Do kanistra można wlać tylko 10 l, a dla obcokrajowców cena jest przynajmniej dwukrotna. Ale to i tak nic. Spotkaliśmy motocyklistę z Hiszpanii, który był w Santa Cruz w czasie protestów i ciężarówki z paliwem nie mogły tam dojechać. Zapłacił dziesięciokrotność ceny paliwa.

Peru Screw It. Let’s Ride!
PeruŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Do tego benzyna ma tylko 89 oktanów. Bez dodatków do paliwa zawory dzwonią na potęgę, a nawet z nimi nie mamy pełnej mocy.

Elżbieta Kędzior: Najbardziej nas zaskoczyło, że mimo braku dostępu do innego paliwa, są ludzie, którzy mają dobre motocykle i samochody.

Grzegorz Kędzior: Kolumbia czy Ekwador mają cło bliskie 100 proc. Natomiast w Boliwii jest to 25 proc., czyli mniej więcej jak w Europie. Dlatego, choć jest to biedniejszy kraj, mają dobre samochody. Z kolei w Argentynie, z powodu zawirowań politycznych i gigantycznej inflacji, są ogromne podatki na pojazdy i części. Do tego stopnia, że do tego kraju nie można wwieźć zapasowej opony.

Argentyna Screw It. Let’s Ride!
ArgentynaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Który kraj do tej pory był dla Was największym wyzwaniem?

Grzegorz Kędzior: Zależy jak na to patrzeć. Jeśli chodzi o jazdę i teren, to Peru. Tam były dość ekstremalne trawersy. Droga na Cordillera Blanca bardziej przypominała górski szlak niż zwykłą trasę i pokonanie 160 km zajęło nam cały dzień. Natomiast było warto, bo widoki na lodowce z wysokości 4700 m n.p.m. zapierały dech w piersiach.

Elżbieta Kędzior: Kolumbia była męcząca ze względu na ruch drogowy. Trzeba było myśleć za innych.

Kolumbia Screw It. Let’s Ride!
KolumbiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Jakie miejsce byście szczególnie polecili?

Elżbieta Kędzior: Każde państwo ma swoją specyfikę. Nawet jeśli nam się wydaje, że widzieliśmy już wszystko, to kolejny kraj nagle nas zaskakuje zupełnie czymś innym. Natomiast jeśli ktoś miałby tylko jeden miesiąc i chciał wybrać tylko jeden kraj z Ameryki Południowej, aby codziennie coś się działo, było pełno emocji, żeby widział skrajności różnych krajobrazów, to właśnie takie jest Peru. Tam praktycznie każdy dzień i każda trasa były niesamowite.

Jedziecie na Harleyu-Davidsonie Pan Americe. Skąd taki wybór?

Grzegorz Kędzior: Nie mógł być inny. Jestem fanem Harleya i w życiu nie miałem motocykla innej marki, więc nie dopuszczałem opcji podróżowania czymś innym. Szczęśliwie się złożyło, że Harley-Davidson postanowił wypuścić motocykl typu adventure.

Peru Screw It. Let’s Ride!
PeruŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Wcześniej podróżowaliśmy Electrą. W Stanach spoko, wszędzie asfaltowe drogi, więc była to sama przyjemność. Na Kubie było trochę szutrów, ale daliśmy radę. A w Ameryce Środkowej było kilka trudnych miejsc. W jednym nawet Elcia zrobiła zdjęcie, jak ucałowałem twardą nawierzchnię, gdy wreszcie się pojawiła. Zatem trudno mi sobie wyobrazić, żebyśmy robili aktualną podróż Electrą. Wyprawa musiałaby być ograniczona w stosunku do tego, co udało nam się przejechać.

Harley od dawna robi maszyny turystyczny, ale to ich pierwszy adventure. Jak się Wam sprawuje Pan America?

Grzegorz Kędzior: Jest to nowy motocykl. Mieliśmy okazję nim pojeździć już w zeszłym roku i w ramach testu pojechaliśmy do Skandynawii na pięć tygodni, gdzie pokonaliśmy 11,5 tys. km. Jechaliśmy głównie asfaltem, ale było też trochę dróg szutrowych, więc już wiedzieliśmy, że to jest dobra opcja. W Peru mieliśmy drobną kwestię z układem paliwowym, ale w Ameryce Południowej problem z jakością benzyny jest powszechny. W ramach gwarancji Harley wymienił pompę paliwową.

Kolumbia Screw It. Let’s Ride!
KolumbiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Poza tym motocykl sprawuje się bardzo dobrze. Oczywiście żartujemy sobie, że Pan America z Harleyem to ma wspólne tylko logo. Inaczej się jeździ, siedzi, hamuje czy przyspiesza. Aż trudno będzie wrócić do tradycyjnego harleya. [śmiech]

Spektrum możliwości, które się otwiera podczas podróży takim motocyklem, jest znacznie większe. Jest stworzony do przygody. Odważę się też powiedzieć, że jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy wzięli ten motocykl na tak długą wyprawę. Jedziemy we dwójkę ze sporym bagażem i jest to roczna podróż bez regularnego serwisu.

Kolumbia Screw It. Let’s Ride!
KolumbiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Elżbieta Kędzior: Jest to nowy motocykl, więc zarówno Harley, jak i firmy specjalizujące się w adventure’owych dodatkach dopiero startują z ofertą akcesoriów. Dlatego nie byliśmy w stanie na starcie uzbroić motocykla we wszystkie rzeczy, które pojawiły się dopiero w kolejnych miesiącach. Kilka rzeczy musieliśmy zaadaptować z motocykli innych marek – np. wstępny filtr powietrza

Jak w takim razie wygląda serwis i logistyka, np. zamawianie części eksploatacyjnych?

Grzegorz Kędzior: Przygotowany motocykl i rzeczy jak zębatki, łańcuch, opony czy filtry wysłaliśmy z Polski razem pod koniec kwietnia. Do serwisu w Santiago w Chile zorganizowaliśmy wysyłkę z Polski z dodatkowymi częściami. Staramy się z góry to planować.

Argentyna Screw It. Let’s Ride!
ArgentynaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Elżbieta Kędzior: W Peru spotkaliśmy Anglika, który z przerwami podróżuje od siedmiu lat i on przyznał, że wie, że jest drogo, ale jak trzeba zapłacić, to płaci. I to jest właśnie różnica pomiędzy polskimi podróżnikami a tymi z Europy Zachodniej. My musimy wykazać się niesamowitą gimnastyką, żeby nie zbankrutować.

Jeśli chodzi o codzienne życie, to można zaoszczędzić np. śpiąc na dziko, ale serwisu nikt nam za ładny uśmiech nie zrobi. Zdarza się, że za robociznę traktują nas ulgowo, ale kwestii cen importowanych części, które tu są drogie, nie przeskoczymy.

Peru Screw It. Let’s Ride!
PeruŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Niektóre części zostały w Medellin w Kolumbii, bo myśleliśmy, że przesyłki w Ameryce Południowej będą tańsze. Niestety okazało się, że trzeba doliczyć podatki. Na szczęście dowiedzieliśmy się, że nasz znajomy Herman leci na święta do rodziny do Buenos Aires i mógł zabrać w walizce te kilka części. Cały czas pojawiają się takie kwestie logistyczne, więc Grzegorz ma nad czym myśleć w trasie.

Jak udaje się Wam zmieścić na motocyklu dwie osoby z całym ekwipunkiem na taką długą podróż?

Grzegorz Kędzior: Niewątpliwie jest to wyzwanie. Całość jest bardzo przemyślana. Nie mamy rzeczy, które byłyby zbędne, a jak się okazuje, że czegoś nie potrzebujemy, to się tego pozbywamy. Mamy ze sobą zminimalizowany wagowo i objętościowo sprzęt kempingowy. Do tego podstawowe narzędzia i nasze ubrania, które też ograniczamy. Ważna jest dodatkowa para butów, które pozwalają odetchnąć tym motocyklowym.

Peru Screw It. Let’s Ride!
PeruŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Elżbieta Kędzior: Jeździmy z dwiema kurtkami. Nie ma mowy o podróży w samym t-shircie, więc jest jedna meshowa z ochraniaczami na wysokie temperatury i druga z Gore-Texem na chłód i deszcz. Dodatkowo kurtki puchowe, które mogą robić za cywilne, albo pod motocyklowe jako ocieplenie. Wieziemy też elektronikę, żeby robić fajne materiały z podróży, bo chcemy inspirować innych. Pokazujemy piękny świat widziany naszymi oczami i widzimy, że dzięki nam inni już planują swoje podróże.

Skoro macie odpowiedni sprzęt, to często nocujecie na dziko lub na kempingach?

Elżbieta Kędzior: Na północy rzadziej. Wynikało to z prostej kalkulacji. Jeśli kemping i hotel lub hostel są w podobnej cenie, a jesteśmy w stanie zaoszczędzić dużo czasu, który zajmuje rozbicie i złożenie namiotu, to wybór jest prosty. Na północy doba dzieli się na 12 godzin dnia i 12 nocy, więc już o 18 robi się ciemno i nie warto tracić czasu, który można spędzić w trasie. Do Peru, choć warunki były różne, ceny były znośne. Ku naszemu zaskoczeniu już w Boliwii było drożej. Natomiast w Argentynie i Chile dni są teraz bardzo długie, a ceny zdecydowanie wyższe, więc tutaj dominują u nas noclegi pod namiotem.

Boliwia Screw It. Let’s Ride!
Boliwia Źródło: Screw It. Let’s Ride!

Grzegorz Kędzior: Finanse to jedno, ale ważna jest też kwestia miejsc. Na pustyni solnej w Uyuni w Boliwii spędziliśmy noc na jednej z wysp i nie było tam żadnej opcji hotelowej, tylko dziki kemping. Ale wrażenia ze spędzonej tam nocy długo zostaną w naszej pamięci. Lubimy spać w namiocie, więc jeśli jest możliwość, to jak najbardziej wybieramy tę opcję.

Spotykacie innych motocyklistów podróżujących w podobny sposób?

Grzegorz Kędzior: W Kolumbii było niewielu, ale już w Ekwadorze zaczęli się pojawiać. Im bardziej na południe, tym spotykaliśmy ich więcej. Również dlatego, że trasy tutaj to znane szlaki podróżnicze. Np. Carratera Austral to droga często odwiedzana przez motocyklowych podróżników.

Argentyna Screw It. Let’s Ride!
ArgentynaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Elżbieta Kędzior: Do tego teraz jest sezon motocyklowy. Początkowo spotykaliśmy tylko Włochów i Francuzów, a teraz Polaków, Słoweńców i Czechów.

Grzegorz Kędzior: My wyruszyliśmy jako jedni z pierwszych po pandemii. Teraz już nawet nie pytają o testy na granicach. Dlatego teraz więcej osób decyduje się na podróż.

Na pewno nie wyobrażacie sobie innego sposobu podróżowania niż na motocyklu. Jakie widzicie zalety, a jakie wady zwiedzania świata na jednośladzie?

Grzegorz Kędzior: Jedyną wadą jest brak miejsca na pamiątki. Innych nie widzę.

Elżbieta Kędzior: Zdecydowanie nie. A propos pamiątek, to w Guadalajarze w Meksyku Grzegorz trafił na sklep, w którym były piękne, robione ręcznie kapelusze i o dziwo był jego rozmiar. Stwierdził, że jeśli uda się go wysłać do Polski lub USA, to go kupi. Okazało się, że przesyłka byłaby droższa niż sam kapelusz, ale i tak go wzięliśmy. Efekt był taki, że przez dwa miesiące na centralnym kufrze w worku jechał z nami kapelusz.

Boliwia Screw It. Let’s Ride!
BoliwiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Jeśli chodzi o inną formę transportu, to razem z motocyklem z Key West na Kubę dostaliśmy się "jachtostopem". To był nasz pierwszy kontakt z jachtem na otwartym morzu i wtedy pomyśleliśmy, że drugą opcją, która pokazuje świat z innej perspektywy, jest żeglowanie. Natomiast na lądzie tylko i wyłącznie motocykl. Różnica w odbieraniu świata na jednośladzie jest taka, jakby zamiast oglądać film, brać w nim udział. Nawet jadąc samochodem trzeba się zatrzymać, aby poznać naturę i otoczenie, a my mamy to przez całą podróż – wiatr na twarzy, zapachy, słońce.

Ogromną zaletą jest też otwarcie ludzi na osoby podróżujące na motocyklu lub rowerze. Miejscowi są ciekawi, chcą pomóc, a do tego są dumni ze swoich krajów i otaczającej ich natury. Bardzo im zależy, żebyśmy jak najlepiej wszystko poznali czy skosztowali lokalnego jedzenia. Takie podejście dużo częściej spotyka podróżujących na jednośladach.

Peru Screw It. Let’s Ride!
PeruŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Jak wyglądają Wasze dalsze plany?

Grzegorz Kędzior: Po dotarciu do miejscowości Ushuaia, która jest miejscem symbolicznym w naszej podróży, rozpoczęliśmy powrót. Równie egzotyczny, ale z innymi krajobrazami, gdyż będzie bardziej płasko. Przed nami Urugwaj, Brazylia, Paragwaj, Gujany. Zobaczymy, jak będzie wyglądała sytuacja w Wenezueli. Granice zostały otwarte, więc mamy nadzieję, że uda się ją odwiedzić. To nasz plan na kolejne pół roku.

Elżbieta Kędzior: Nie ukrywamy, że jeśli udałoby się jechać mniej spiesznie albo kontynuować podróż np. w Ameryce Centralnej, którą byśmy chcieli zobaczyć jeszcze raz w inny sposób, to chętnie byśmy przedłużyli wyprawę. To jednak na razie jeszcze duży znak zapytania.

Peru Screw It. Let’s Ride!
PeruŹródło: Screw It. Let’s Ride!

Nasz wymarzony sposób podróżowania polegałby na tym, żebyśmy lecieli na miesiąc czy dwa do Polski, a później wracali do podróżowania. To pozwalałoby nam zmienić środowisko i odświeżało przygodę.

Grzegorz Kędzior: Co najważniejsze – jeszcze nie jesteśmy zmęczeni podróżą i nie chcemy wracać do domu.

Podróż Eli i Grzegorza możecie śledzić na ich mediach społecznościowych Screw It. Let's Ride! na InstagramieFacebooku oraz na stronie internetowej screwitletsride.com. Jeśli jesteście ciekawi, gdzie aktualnie są polscy podróżnicy, to tam znajdziecie wszystkie najnowsze informacje.

Kolumbia Screw It. Let’s Ride!
KolumbiaŹródło: Screw It. Let’s Ride!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2bo85l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2bo85l
Więcej tematów