Zastanawialiście się kiedykolwiek nad wyborem auta, łączącego w sobie cechy woła roboczego i rodzinnego vana? Jeśli tak, to Hyundai H-1 Wagon stanowi ciekawą propozycję w korzystnej cenie. Stylistyką na pewno nie porywa, jednak ze swoimi łagodnie poprowadzonymi liniami, jeszcze długo się nie zestarzeje.
Charakterystyczne, wyłupiaste reflektory w parze z wydatnym grillem nadają mu zarezerwowanego dla azjatyckich pojazdów wyrazu. Pozostałe liczne przetłoczenia i ogólny zarys bryły to elementy obecne u większości konkurentów. Próżno szukać tu indywidualnego charakteru, jednak zachowawczym designem z pewnością przypadnie do gustu coraz bardziej wymagającej klienteli.
Wnętrze H-1 dopasowano do zewnętrznej stylistyki. Nie znajdziemy tu żadnych fajerwerków estetycznych, ani technicznych. Wszystko wydaje się być uporządkowane i na właściwym miejscu. Martwi natomiast minimalny zakres aranżacji tylnej części przedziału pasażerskiego. Drugi, jak i trzeci rząd siedzeń został przytwierdzony na stałe do podłogi i można jedynie pochylać ich oparcie lub przesuwać siedzisko. Znacząco ogranicza to funkcjonalność, z której słynie Volkswagen Multivan. Przydałyby się oddzielne, obrotowe fotele.
* GALERIA ZDJĘĆ * Dzięki prawie dwumetrowej szerokości, miejsca nie zabraknie dla 8 osób. Dodatkowym autem jest 850-litrowy bagażnik. Ustawny kształt i niski próg załadunku zdecydowanie poprawiają komfort pakowania wakacyjnego ekwipunku. Gdy wybieramy się w dalszą podróż nie wykorzystując ostatniej kanapy, warto odkręcić kilka śrubek i cieszyć się z luku bagażowego, prawie jak w autokarze. Wówczas proste będzie załadowanie roweru (bez konieczności składania), czy deski windsurfingowej, wraz z całym osprzętem. Ten atut zapewne wykorzystają także drobni przedsiębiorcy, dzielący jedno auto między rodzinne obowiązki, a codzienną pracę.
Miejsce kierowcy zostało zaprojektowane w sposób przemyślany. Wszystkie przełączniki, ich obsługa oraz dostęp do nich nie nastręczają najmniejszych problemów, może poza umieszczonym z lewej strony kierownicy panelem do sterowania światłami przeciwmgielnymi, podświetleniem zegarów oraz systemem ESP. Trzeba się delikatnie pochylić, aby uzyskać nad nim kontrolę. Na pochwałę zasługuje projekt kokpitu centralnego. Standardowe dla tej wersji radio z MP3 oraz manualna klimatyzacja z oddzielną regulacją dla pasażerów drugiego rzędu, ciekawie urozmaiciły szaro-burą kolorystykę wnętrza. Plastiki są dobrze spasowane i przyzwoitej jakości.
Przednie fotele, tylko pozornie wydają się być wygodne. W mieście nie można im nic zarzucić. Dopiero w dłuższej trasie wychodzą na wierzch braki w wyprofilowaniu i dostatecznym podparciu odcinka lędźwiowego kręgosłupa. To poważny mankament w tej klasie. Dziwi także brak zagospodarowania przestrzeni między przednimi fotelami. Co prawda ułatwia to swobodne przechodzenie do tylnej części pojazdu, jednak w czasie jazdy przydałby się masywny podłokietnik lub praktyczny stolik. Na szczęście koreańscy projektanci spisali się w kwestii przydatnych schowków.
Jazda tym ponad 5-metrowym busem jest równie łatwa, jak osobówką. Kierowca nie czuje imponujących gabarytów auta, a w parkowaniu na niewielkiej przestrzeni pomogą czujniki cofania. Również sporych rozmiarów lusterka boczne minimalizują wielkość martwego pola, ułatwiając sprawne wyprzedzanie i manewrowanie w ciasnych uliczkach. Nie zapominajmy jednak, że Hyundai ma rodowód dostawczaka. Duża masa wcale nie gwarantuje stabilności. Ciężki diesel umieszczony z przodu w połączeniu z lekkim tyłem wraz z napędzaną osią, mimo sprawnego systemu ESP może zaskoczyć. Zwłaszcza na śliskiej nawierzchni należy zachować ostrożność.
O ile dynamiczne pokonywanie suchych zakrętów nie wprowadza niepokoju, to na mokrym lub oblodzonym asfalcie, trzeba wykazać się instynktem rajdowca. Dzięki blokadzie tylnego dyferencjału, auto z łatwością ustawia się bokiem do osi jezdni, gwarantując przy tym wypieki na twarzy. Problem znika, gdy dociążymy bagażnik. Wówczas nawet wycieczka w najwyższe góry nie zburzy spokoju dwutonowego busa.
- Zawieszenie to udany kompromis między komfortem a pewnością prowadzenia. Układ oparty na kolumnach McPhersona z przodu i wielowahaczową konstrukcję ze sprężynami śrubowymi z tyłu, doskonale sprawdza się na polskich drogach. Hyundaia H-1 trudno wytrącić z równowagi, zaś liczne nierówności nie przenoszą się dosadnie na kręgosłupy pasażerów.
* GALERIA ZDJĘĆ * Jedyna dostępna jednostka napędowa to koreański wysokoprężny silnik o pojemności 2.5 litra. Generuje 168 KM przy 3800 obr/min i 392 Nm w przedziale 2000 - 2500 obr./min. Na papierze parametry prezentują się nieźle i w rzeczywistości powyższe wartości w zupełności wystarczą do codziennej eksploatacji. Mocny diesel traci jednak przez 5-biegową, manualną przekładnię. Zastosowana skrzynia biegów została przystosowana do trudnych warunków pracy, przez co jej zestopniowanie bliższe jest dostawczemu autu. Króciutkie pierwsze przełożenie, nieco dłuższe kolejne trzy i długa „piątka” wymagają częstego sięgania do drążka zmiany biegów. Odczuwalne jest to zwłaszcza w mieście, gdzie busowi brakuje elastyczności i konieczne staje się przeciąganie na obrotach w celu nadążenia za innymi użytkownikami drogi.
Inaczej jest poza miastem, gdzie w miarę możliwości możemy utrzymywać stałą prędkość. Pod warunkiem, że zdołamy utrzymać wskazówkę obrotomierza ponad wartością 2 tysięcy - wyprzedzanie tirów, czy dynamiczna autostradowa jazda przerodzi się w przyjemność. Również maksymalna prędkość, oscylująca w granicach 180 km/h niejednego kierowcę osobówki wprowadzi w osłupienie. Niestety, wiąże się to z szybko opadającą wskazówką poziomu paliwa. Hyundai nie należy do mistrzów ekonomii. W mieście trudno osiągnąć wynik poniżej 10 litrów, zaś w terenie niezabudowanym trzeba liczyć się z wartościami na poziomie 7-9 litrów, w zależności od stylu jazdy.
H-1 w ofercie koreańskiego producenta pojawił się stosunkowo niedawno, jednak z powodzeniem kultywuje dobrą tradycję serii H. Kolejna generacja potwierdza bogate doświadczenie Hyundai’a w konstruowaniu aut użytkowych i z pewnością nie można jej pominąć przy wybieraniu odpowiedniego dla siebie pojazdu. Przy cenie 137 tysięcy złotych należy dokładnie przemyśleć sens zakupu konkurenta. Mimo kilku niedociągnięć, osobowy H-1 pozostaje jedną z lepszych pozycji w tej klasie.
Piotr Mokwiński