Cztery stłuczki i jeden wypadek w niespełna miesiąc. Oto bilans przerzutu amerykańskich wojsk do Polski
Są u nas niecały miesiąc, a już spowodowali kilka groźnych kolizji. Żołnierze amerykańskiej armii najpierw zderzyli się w kolumnie, uszkadzając dwa humvee, później z ciężarówki wypadły pociski czołgowe, a wczoraj w Gorzowie Wielkopolskim samochód wypadł z drogi, taranując barierki. Strona polska uspokaja – takie wypadki się zdarzają. Amerykanie z uśmiechem przyznają, że mamy świetne drogi, ale trochę za wąskie. Na jakich zasadach amerykańscy wojskowi jeżdżą po Polsce?
Do najgroźniejszego wypadku doszło 24 stycznia. Dwie osoby zostały ranne po tym, jak między Żaganiem (woj. lubuskie) a Świętoszowem (woj. dolnośląskie) ciężarówka amerykańskiej armii, jadąca w konwoju, zjechała na przeciwległy pas ruchu i czołowo uderzyła w cywilny bus. Sprawą zajęła się policja i żandarmeria wojskowa. Wypadek bada też strona amerykańska.
Do sprawy zdarzeń drogowych odniósł się minister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski, który zapowiedział, że zada pytanie ministrowi obrony narodowej, Antoniemu Macierewiczowi, skąd te wypadki się biorą.
- Takie wypadki się zdarzają i będą się zdarzać. Jeśli wojsko ma do przerzucenia 3 tys. pojazdów i 5 tys. żołnierzy, to tych kilka stłuczek to drobiazgi – tłumaczy serwisowi WP Moto komandor rezerwy Janusz Walczak, były dyrektor Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON.
- Nie ma nic bardziej trudnego i uciążliwego niż jazda w kolumnie. Przede wszystkim wojskowi bardzo mało poruszają pojazdami taktycznymi po drogach publicznych i nie mają doświadczenia. To nie są kierowcy TIR-ów. Po drugie jazda w kolumnie jest trudna. Raz szybciej, raz wolniej, to w prawo, to w lewo, wisisz na zderzaku i jedziesz ślimaczym tempem setki kilometrów – mówi Walczak. - Po trzecie przerzut wojsk to element treningu strategicznego. Przecież po to ta cała obecność Amerykanów w Europie. To jest jak najbardziej poważny trening. Żołnierze są cały czas w rynsztunku bojowym, a pojazdy najczęściej są opancerzone (mają słabą widoczność i czasami nie mają nawet wspomagania). Przypuszczam, że w tych kolumnach jadą w hełmach i pod bronią – dodaje Walczak. - Dlatego takie wypadki będą się zdarzać i nie ma się temu co dziwić. Jak nasze rosomaki mają gdzieś się przemieścić, to też powodują stłuczki – kwituje.
Nie znaczy to jednak, że wojsko unika odpowiedzialności. Zgodnie z przepisami kolumnę wojskową obowiązują przepisy ruchu drogowego.
- Są jednak dodatkowe porozumienia, które regulują wszystkie zasady obecności obcych żołnierzy na terenie naszego kraju, w tym te określające, kto ponosi odpowiedzialność za ewentualne zdarzenia i na jakich zasadach odbywać się będzie rozliczanie powstałych szkód i wypadków. To umowa o statusie Sił Zbrojnych USA w Polsce - SOFA – tłumaczy nam mjr Artur Karpienko, rzecznik prasowy Żandarmerii Wojskowej.
Kto koordynuje przejazd?
Za ruchy wojsk odpowiada Szefostwo Transportu i Ruchu Wojsk – Centrum Koordynacji Ruchu Wojsk (STiRW-CKRW) podległe ministrowi obrony narodowej. To ono planuje przerzut, ustala trasy, współpracuje z GDDKiA, z wojewodami. Planują wszystko dużo wcześniej. To są świetni specjaliści i trochę mnie dziwi, że jeden z pojazdów nie zmieścił się pod wiaduktem – mówi Walczak. - Przypuszczam, że tutaj zawiodła komunikacja. Szefostwo musi dostać od sojuszników parametry pojazdów. Typy i wymiary. Być może na jednym było zamontowane coś nietypowego i doszło właśnie do takiej sytuacji.
Czy amerykańscy żołnierze muszą mieć międzynarodowe prawa jazdy?
- Nie. My szanujemy przepisy wojskowe. Jeśli w swoim kraju żołnierz może jeździć pojazdem typu Humvee, to i u nas może nim jeździć. Jeśli w Polsce kierowca może jeździć 30-tonową lawetą, to i w Niemczech może jechać takim składem – wyjaśnia Walczak. – Uprzedzę kolejne pytanie: pojazdy wojskowe nie mają opon zimowych. To są opony AT przeznaczone do trudnego terenu, na poligon. To tak, jakby wymagać od traktora, by zimą jeździł na zimówkach – daje Walczak.
Kolumny amerykańskich pojazdów nie musi pilotować też Żandarmeria Wojskowa ani policjanci. – Procedura jest skomplikowana. Jeśli Szefostwo Transportu i Ruchu Wojsk zawnioskuje o taką asystę, wtedy ją zapewniamy. Standardowo nie robimy tego – tłumaczy mjr Karpienko.