Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał karę 12 lat więzienia dla 26-letniego Łukasza N. za potrącenie samochodem nastoletniej rowerzystki. Sąd zgodził się z kwalifikacją, że było to usiłowanie zabójstwa, a nie wypadek drogowy.
Tym samym sąd oddalił, uznając za całkowicie bezzasadną, apelację obrońcy oskarżonego. Ten chciał przyjęcia, że doszło do wypadku drogowego, a nie usiłowania zabójstwa, i wnosił o łagodniejszą karę lub zwrot sprawy do ponownego rozpoznania.
Sąd apelacyjny uzasadnił, iż Sąd Okręgowy w Olsztynie, który był w tej sprawie sądem pierwszej instancji, prawidłowo ocenił zdarzenie.
Przypomniał, że 22 maja 2009 roku ok. godz. 19, jak zaznaczył sąd, gdy było jeszcze całkiem widno, dwie nastolatki wybrały się na przejażdżkę rowerową. Zobaczyły białego fiata 126p, który ominął je i pojechał dalej, choć nie była to jazda płynna. Po 10 minutach samochód ponownie przejechał obok, a kierowca przyglądał się im.
Pięć minut później auto znowu się pojawiło. Kierowca zjechał na przeciwległy pas, na wprost rowerzystek. Pierwsza z dziewcząt zdążyła zjechać z jego toru jazdy, druga została uderzona przodem "malucha" i wpadła na maskę.
Wówczas auto jeszcze przyspieszyło, dziewczyna zsunęła się pod samochód i przez ponad 300 metrów była ciągnięta przez pojazd. Dopiero wtedy oskarżony zatrzymał się, cofnął auto i odjechał, zostawiając ciężko ranną bez pomocy.
Powołany w sprawie biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków ocenił, że samochód jechał z prędkością 50-60 km/h i przyspieszył w momencie rozbicia przedniej szyby, po uderzeniu w rowerzystkę. Do zderzenia doszło na pasie rowerzystek, nie było śladów hamowania.
Jak uzasadniał sędzia Andrzej Czapka, biorąc te ustalenia pod uwagę, nie można było przyjąć, że miał miejsce wypadek drogowy. - Oskarżony celowo i świadomie skierował samochód wprost w jadące naprzeciwko niego rowerzystki, zmieniając pas ruchu. Po uderzeniu w jedną z nich nie hamował, a nawet przyspieszył. Gdy była na masce samochodu, zaczął ją spychać, a gdy wpadła pod maskę - wlókł ją ok. 300 metrów po jezdni - mówił sędzia.
Sąd przyjął, że zachowując się w taki sposób sprawca przewidywał i co najmniej godził się na to, że doprowadzi w ten sposób do śmierci dziewczyny. Dlatego uznał, że przyjęcie, iż był to zamiar ewentualny pozbawienia życia, było prawidłową konstrukcją prawną.
Sąd przyznał, że brakuje motywu. W śledztwie również nie udało się go ustalić, bo mężczyzna cały czas twierdził, że doszło do niezachowania ostrożności na drodze. Kierowca nie znał dziewczyny, ani z nią, ani z jej rodziną nie miał konfliktów. - Nie zmienia to jednak wcześniejszych ustaleń, gdyż zbrodni zabójstwa można dokonać także bez żadnych motywów - dodał sędzia Czapka.
Uznał, że kara 12 lat nie może być uznana za "rażąco surową", a nawet można przyjąć, iż była łagodna, bo sprawcy groziło nawet dożywocie. Sędzia przypomniał, że sprawca był już karany - po pijanemu kierował kradzionym ciągnikiem - i miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, a samochód nie był dopuszczony do ruchu.
Dziewczyna doznała poważnych obrażeń, jest trwale oszpecona, ma kłopoty z chodzeniem. - Oskarżony chciał pozbawić życia młodą, wchodzącą w życie dziewczynę, bez żadnych racjonalnych powodów - dodał Andrzej Czapka.
NaSygnale.pl: Rozbił po pijaku BMW, zabił pasażera