Gdy kilka miesięcy temu pojawiły się pierwsze zdjęcia nowego Opla, jedno stało się jasne - Niemcy całkowicie zmieniają wizerunek swojej firmy. Prezentacja nowej Insigni w Salzburgu, utwierdziła nas w tym przekonaniu. Samochód trafi do polskich salonów już w styczniu.
Nadwozie i wnętrze
Nadwozie, które na zdjęciach może wyglądać na nieco przysadziste i pękate - w rzeczywistości sprawia dużo lepsze wrażenie. Linia oraz detale, zarówno sedana, jak i liftbacka, nie pozostawiają wątpliwości - w Oplu zaszły duże zmiany. I są to zmiany na lepsze. Wszystko wskazuje na to, że przy projektowaniu karoserii najwięcej do powiedzenia mieli styliści, a nie księgowi oraz inżynierowie. Niestety, dzięki stylistycznym zabiegom świetnie wyglądające boczne lusterka nie spełniają właściwie swojego zadania. Ich zwężające się, zewnętrzne krawędzie sprawiają, że trudno dostrzec, co dzieje się na sąsiednim pasie.
Dzięki kilku prostym zabiegom, samochodu nie da się pomylić z innymi autami. Widać to zwłaszcza... nocą. Charakterystyczny jest kształt w jakim ułożono diody LED świateł pozycyjnych w przednich i tylnych lampach. Do rozpoznawalnych na pierwszy rzut oka diod, dodano całkiem nowe, adaptacyjne reflektory. Dzięki zamontowanym czujnikom - poza doświetlaniem zakrętów, lampy "rozpoznają" czy jedziemy w mieście, czy w trasie. Poza miastem samoczynnie przełączają światła drogowe na mijania.
Jeszcze lepiej, niż na zewnątrz, auto prezentuje się w środku. Na korzyść Insigni przemawiają nie tylko zastosowane materiały, ale przede wszystkim wygląd kabiny. Pozytywnego wrażenia nie psuje nawet brak miejsca na głowy pasażerów o wzroście ponad 180 cm, siedzących na tylnej kanapie. Bagażnik ma pojemność 500 litrów, jednak jego ustawność ogranicza nieco nierówny kształt podłogi.
Najbardziej przyciąga wzrok tablica przyrządów. Zegary umieszczono w głębokich, podświetlonych na biało tunelach. Prędkościomierz i obrotomierz rozdzielono wyświetlaczem, który przekazuje wszystkie niezbędne informacje. Deska rozdzielcza ma podświetlenie w kolorze bursztynowym, a zegary są podświetlone na biało. Jeśli kierowca zmieni umieszczonym w desce rozdzielczej przyciskiem tryb ustawień samochodu na "Sport" - oprócz parametrów pracy silnika, układu kierowniczego i zawieszenia, na czerwony zmieni się kolor podświetlenia tarcz zegarów. Do wyboru mamy jeszcze tryb "Tour", który sprawia, że podróżuje się bardziej komfortowo: zawieszenie pracuje w nim na tyle miękko, by niwelować wszelkie nierówności nawierzchni.
Liczy się to, co w środku
Insygnia to również nowa konstrukcja zawieszenia oraz przeniesienia napędu. Auto w najlepiej wyposażonych wersjach otrzyma podwozie, które automatycznie "rozpozna" styl jazdy kierowcy. Można je również regulować "ręcznie". Wymagający kierowcy z pomocą ciekłokrystalicznego wyświetlacza mogą ustawić aż jedenaście parametrów pracy zawieszenia, silnika i układu kierowniczego. Jednak to, co najważniejsze - kryje się pod maską. Na początek do sprzedaży trafi pięć wersji silnikowych w aż trzynastu konfiguracjach. Gamę otwiera skromny motor o pojemności 1.6 litra, mocy 115 KM i momencie 150 Nm. Dzięki niemu samochód rozpędza się do setki w 12,9 sekundy i rozwija maksymalną prędkość 192 km/h. Kolejna jednostka to benzynowy silnik 1.8 o mocy 140 KM i momencie 175 Nm. Prędkość maksymalna tej wersji to 207 km/h, a przyspieszenie do setki zajmuje 11,5 sekundy. Zdaniem producenta, oba samochody na trasie potrzebują około 6 litrów paliwa na 100 km. Gorzej jest w mieście. Słabszy silnik zadowala się tam 10,6 litra benzyny,
natomiast mocniejszy - 10,9 l/100 km.
Miłośnikom dynamicznej jazdy Opel proponuje mocniejsze, turbodoładowane jednostki. Pierwszą z nich jest 2-litrowy silnik o mocy 220 KM (i momencie 350 Nm), który rozpędza auto do setki w 7,6 s. Zadowala się przy tym, jak informuje producent, około 9 litrami benzyny na setkę. Opel wykorzystał również, znany jeszcze z Vectry silnik V6 o pojemności 2.8 litra, który dysponuje mocą 260 KM i pozwala rozpędzić to niemałe auto do setki w niecałe 7 sekund.
Najmocniejszą Insignię wyposażono w nowy napęd 4x4 z automatycznym rozkładem momentu obrotowego pomiędzy osiami. Dzięki niemu - wyprowadzenie auta z równowagi graniczy z cudem. To rozwiązanie trafiło również do auta z 2-litrowym silnikiem. Obie jednostki są montowane z 6-stopniową przekładnią manualną lub automatyczną.
Ciekawą propozycją jest również 2-litrowy turbodiesel CDTI. Silnik dostępny będzie w trzech wersjach: o mocy 110 KM (260 Nm w zakresie 1750-2500 obr./min.), 130 KM (300 Nm, dostępne w tym samym zakresie obrotów) oraz 160 KM (320 Nm, j.w.). Jak twierdzi producent - silniki mają podobne spalanie, które średnio powinno wynieść około 5,8 l/100km. Również turbodiesel otrzymał zarówno manualną, jak i automatyczną 6-stopniową przekładnię.
Nowy Opel nie będzie miał łatwego życia. W klasie średniej - w której zastąpi wysłużoną Vectrę - jest już bardzo ciasno. Insignia będzie musiała się zmierzyć z mającym dobrą pozycję na rynku Fordem Modeno oraz wchodzącą w mniej więcej tym samym czasie, nową Toyotą Avensis. Jeśli Opel dotrzyma zapewnień, że cena nowego samochodu będzie zbliżona do obecnej Vectry oraz po tym co zobaczyliśmy na górskich trasach, wszystko wskazuje, że Insignia ma szansę zyskać wielu zwolenników.
Jakub Wielicki