Będzie rewolucja na przejściach dla pieszych. Ministerstwo stawia na oświetlenie
Zdarzyło wam się kiedyś, że podczas nocnej jazdy pieszy wszedł na przejście jakby zupełnie znikąd? Jeśli tak, to nie tylko wam. Przejścia dla pieszych nie są u nas bezpiecznymi azylami, często są śmiertelnym zagrożeniem. Dlatego rząd planuje rewolucję w oświetleniu.
Strzeż się tych miejsc
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk rekomendował nowe wytyczne dotyczące oświetlenia przejść dla pieszych. Dlaczego są one potrzebne? Jak się okazuje, "zebra" wcale nie jest bezpieczna. "Z relacji kierowców, którzy potrącili pieszego na przejściu, wynika często, że zobaczyli postać w ostatniej chwili lub w ogóle jej nie widzieli" - stwierdziła Justyna Wacowska z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego instytutu Transportu Samochodowego. Potwierdzają to liczby.
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2017 r. na przejściach dla pieszych doszło do 4,3 tys. wypadków – to znacznie gorzej niż w 2010 r., gdy doszło do 3,3, tys. takich zdarzeń. W 2017 r. potrącenia na przejściach stanowiły 13 proc. wszystkich zdarzeń drogowych. Aż w 3,4 tys. przypadków winę za potrącenie ponosił kierowca. Oznacza to, że zmotoryzowani spowodowali 79 proc. potrąceń na przejściach. Jak do nich doszło?
W 2017 r. do 91 proc. wypadków z udziałem pieszych doszło w terenie zabudowanym. Potrącenia najczęściej zdarzały się w październiku, listopadzie i grudniu. Odpowiednio było to 11,5 proc., 13,1 proc. oraz 15,3 proc. Najczęściej do zdarzeń dochodzi więc wtedy, gdy słońce zachodzi wcześniej. Najbardziej niebezpieczne godziny to czas pomiędzy godz. 16 a 23. W 2017 doszło wówczas do 63 proc. potrąceń. Najbardziej śmiercionośne okazują się samochody osobowe. To nimi podróżuje 83 proc. sprawców potrąceń.
Prawo o ruchu drogowym nakazuje kierowcy zbliżającemu się do przejścia zachowanie szczególnej ostrożności. Nocą oznacza to takie dostosowanie prędkości, by słabo widoczny pieszy nie zaskoczył nas swoją obecnością. Nie jeździ tak jednak prawie nikt, na co najlepszym dowodem są przytoczone wyżej policyjne statystyki. Część winy może leżeć również po stronie pieszych. Niektóre osoby ulegają złudzeniu, że skoro same widzą samochód, muszą być widoczne również dla kierowcy. Tymczasem fizyki oka nie da się oszukać. Jeśli oświetlone jest samo przejście, zwężona pod wpływem światła źrenica nie pozwoli nam dojrzeć idącego w cieniu człowieka. Ten staje się widoczny dopiero wtedy, gdy wchodzi w snop światła. Często okazuje się, że zbyt późno.
Jasna przyszłość
Wszystko zmienić mają nowe regulacje rekomendowane przez ministra infrastruktury. Według nowych wytycznych zarządcy dróg powinni skontrolować natężenie światła na przejściach i w ich otoczeniu. Jeśli jest ono zbyt niskie, co w przypadku zwykłych latarni ulicznych jest częste, należy wprowadzić modyfikację polegającą na zastosowaniu dodatkowego oświetlenia.
Chodzi o dwa źródła światła osadzone po przeciwnych stronach "zebry". Nie powinny one stać naprzeciw siebie, a w pewnej odległości, by wzajemnie uzupełniały swoje działanie. Dzięki takiemu rozwiązaniu oświetlona ma być nie tylko jezdnia, ale też fragment chodnika przed przejściem. Podstawowym kryterium, które decydować ma o instalacji oświetlenia przejścia dla pieszych lub rezygnacji z inwestycji, ma stać się poziom zagrożenia wypadkiem. Przygotowano również kompletne wymagania fotometryczne, określające poziom oświetlenia przejść w zależności od klasy drogi. Do tej pory w polskich przepisach nie było kompletnego opracowania tego typu.
Co ciekawe, nawet jeśli przejście dla pieszych będzie oświetlone jedynie poprzez część rzędu ulicznych latarni, w nowym dokumencie ministerstwo zaleca zmianę. Chodzi o wyróżnienie obszaru przejść za pomocą światła innej barwy. Kiedy "zebry" zostaną tak odznaczone, trudno będzie tłumaczyć się tym, że nie zauważyliśmy przejścia. Ministerstwo rekomenduje też, by na drogach oświetlonych, gdzie nie trzeba montować dedykowanego zestawu lamp przy przejściach, stosowano oświetlenie uliczne o wyższej jasności na 100 m przed "zebrą" i 100 m za nią.
Polska należy do tych państw Unii Europejskiej, w których piesi są najbardziej narażeni na wypadek. Wystarczy spędzić kilka nocy za kierownicą, by stwierdzić, że pod względem infrastruktury mamy wiele do nadrobienia i cieszy nas, że coś zaczyna się tu zmieniać. Nim jednak nasze przejścia będą doskonale oświetlone, zdejmijmy nogę z gazu. Dotarcie do domu kilka minut wcześniej nie jest warte ryzyka spowodowania drogowej tragedii.