9 desek rozdzielczych rodem z kosmosu. Do dziś robią wrażenie
Obecnie deski rozdzielcze zdominowane są przez jeden element – ekrany. Tradycyjne wskaźniki, jak i wiele dotychczas fizycznych przycisków, ustępuje miejsca cyfrowej lub dotykowej formie. Jeszcze nie tak dawno temu producenci wykazywali się sporą fantazją przy projektowaniu wnętrz. Oto dziewięć przykładów ich oryginalnego podejścia.
9 desek rozdzielczych rodem z kosmosu. Do dziś robią wrażenie
Citroën BX
Mówiąc o nietuzinkowym designie, na myśl od razu przychodzą francuskie auta. Wiele jest samochodów, które potwierdzają tę tezę, a za przykład weźmy model BX, który dysponował nie tylko hydropneumatycznym zawieszeniem, ale przejął także po swoim poprzedniku – GSA – nietuzinkową deskę rozdzielczą. Jej głównym elementem są oczywiście satelity otaczające kierownicę, z poziomu których sterowało się kierunkowskazami, wycieraczkami czy ogrzewaniem tylnej szyby. Nie zmienił się także prędkościomierz, który wciąż miał charakter bębenkowy, ale komu było mało awangardy, mógł dopłacić do wersji Digit z cyfrowymi zegarami. Przynajmniej tak było do czasu liftingu, kiedy stwierdzono, że wystarczy tej oryginalności, a wspomniane satelity zastąpiono tradycyjnymi manetkami.
Cadillac Allante
Dwuosobowy roadster produkowany był na przełomie lat 80. i 90. i miał konkurować m.in. z Mercedesem SL, choć powstały w nakładzie 21 tys. sztuk nie odniósł porównywalnego sukcesu. Poza nietypowym wnętrzem, gdzie zdigitalizowane zegary przypominały te z Lancii Delty HF, a przyciski do sterowania lusterkami czy tempomatem umieszczono na listwie za kierownicą, samochód wyróżniał się nietypowym procesem produkcyjnym. Podwozie wytwarzane było bowiem w Detroit, by następnie trafić do Turynu, gdzie następował mariaż, czyli połączenie platformy z nadwoziem. Tak scalone, ale wciąż niekompletne auto wracało do USA, gdzie doposażano je w resztę podzespołów.
Lancia Beta Trevi
Chociaż Beta Trevi nie zachwyca swoim designem zewnętrznym, tak wnętrze jest wręcz niepowtarzalne. Kokpit autorstwa Mario Bellini przypomina nieco szwajcarski ser i ewidentnie wskazuje, że to kierowca jest najważniejszy. Niektóre przyciski osadzono na tyle głęboko, że pasażerowi trudno było nawet obsłużyć wentylację. O ile deska wygląda fenomenalnie, tak chciałbym zobaczyć spokój i opanowanie właściciela, który stwierdził, że wyczyści całe wnętrze. Proces był z pewnością czasochłonny.
Fiat Multipla
Pozostając we włoskich klimatach, nie da się nie wspomnieć o Multipli. Chyba każdy pamięta jej nietuzinkowy, delfinowaty wygląd nadwozia, ale czy wiedzieliście, że ma równie "oryginalne" wnętrze? Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że nic nie jest na swoim miejscu, a projektant, gdy niósł swoją makietę na prezentację przed zarządem, potknął się, upuścił swoje dzieło, a następnie wszystko naprędce pozbierał i poustawiał w losowej konfiguracji. Według użytkowników auta, ergonomia była jednak wręcz wzorowa. Warto też pamiętać, że w pierwszym rzędzie zmieszczono trzy siedzenia obok siebie.
Spyker C8
Spyker to samochód, który można pokochać z miejsca, albo znienawidzić na wieki za wygląd. Zaglądając do wnętrza C8, można odnieść wrażenie, jakbyśmy przenieśli się do początku XX w. Tymczasem model C8 pojawił się na początku XXI w., choć faktycznie wzorował się na superautach z pierwszych dekad ubiegłego wieku, które powstawały pod tą samą nazwą. Kokpit aż kipi misternymi detalami, wszechobecny chrom niemal razi przechodniów na chodniku, a wisienką na torcie jest nie tyle kierownica, której ramiona przypominają śmigła, ile odsłonięty, aluminiowy mechanizm dźwigni zmiany biegów. Poezja!
Vector W8
Pamiętacie Vetora W8? Jeden z głównych bohaterów gum TURBO wyglądał jakby swoich potencjalnych rywali w postaci ferrari i lamborghini zjadał na śniadanie. Swoją drogą, imponował niemal każdym parametrem — od szerokości (ponad 2 m), przez wysokość (nieco ponad 1 m), aż po moc (625 KM z podwójnie doładowane 6.0 V8) czy osiągi. 3,8 s w sprincie do setki czy 350 km/h prędkości maksymalnej już pod koniec lat 80. było kosmicznym wynikiem, a i dziś są to przyzwoite wartości. Szkoda jedynie, że kierowca miał do dyspozycji tylko 3-biegowy automatu. Skupiając się jednak na wnętrzu, to wyróżnia się aż trzema ekranami, dźwignią skrzyni umieszczoną w progu czy morzem przycisków. Aż szkoda, że jego "kariera" skończyła się po zaledwie trzech latach i wypuszczeniu 19 sztuk.
Subaru XT
Nie wszystkie auta w tym zestawieniu łączą nietypowy design wnętrza z nietuzinkowym nadwoziem, ale Subaru XT bez wątpienia do tej grupy należy. Choć jego proporcje mogą wywołać dyskusje, tak więcej spójności reprezentuje kokpit. Już sama kierownica ma niecodzienny kształt, a otaczające je satelity, którymi obsługiwano światła czy wycieraczki, przypominały te z citroena. Wisienką na torcie była możliwość domówienia cyfrowych zegarów. Równie nietypowy był silnik — zastosowany tu został bowiem pierwszy na świecie 6-cylindrowy bokser chłodzony cieczą.
TVR Cerbera
Szczególnie w latach 90. TVR zintensyfikowało swoje prace nad oryginalnym wyglądem. I to nie tylko nadwozia, ale też kokpitu. Daleko nie trzeba szukać, ale dobrym przykładem jest Cerbera, która była pierwszym modelem marki z własnym, a nie zapożyczonym, V8. Poza faktem, że z poziomu kierownicy sterowało się nie tylko światłami, ale i wycieraczkami czy spryskiwaczami, pod nią umieszczono wskaźnik paliwa oraz zegar. Natomiast pomiędzy te wskaźniki upchnięto jeszcze… nawiew. W razie gdyby kierowcy zrobiło się szczególnie gorąco.
Aston Martin Lagonda
Skoro weszliśmy już na brytyjską ziemię, to i nią zakończymy zestawienie. I to z przytupem. Wyprodukowana w liczbie 645 egzemplarzy ekskluzywna limuzyna była bowiem w swoim czasie jedną z najdroższych. Ale nic dziwnego, skoro Brytyjczycy w 1976 r. stwierdzili, że wprowadzą cyfrowe wyświetlacze i dotykowe sensory, do obsługi niemal wszystkich funkcji. Taka namiastka mody, która zapanowała pięć dekad później. Mimo iż na rozwój elektroniki wydano niemałą fortunę, a każdy samochód składano aż 2,2 tys. roboczogodzin, to system nie był wolny od wad i usterek. Z biegiem czasu przyciski wymieniano na fizyczne. Trzeba jednak przyznać, że system robi wrażenie do dziś.