Prawdopodobnie w ciągu trzech, czterech miesięcy do parlamentu trafi projekt ustawy przewidujący, że do ukarania za wykroczenia, np. przekroczenia prędkości, wystarczy zdjęcie tablic rejestracyjnych pojazdu - zapowiedział w poniedziałek na konferencji w Warszawie wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Marek Surmacz.
W obecnym stanie prawnym policja musi udowodnić kierowcy, że to on prowadził pojazd, którym złamano przepisy. Sam fakt bycia właścicielem nie wystarczy do otrzymania mandatu.
Jak wyjaśniał Andrzej Grzegorczyk, sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która opracowała wstępne założenia projektu, istotą projektu jest automatyzm karania.
"Wykroczenie zarejestrowane na wideoradarze będzie karane na podstawie numeru rejestracyjnego pojazdu" - powiedział Grzegorczyk. Dodał, że pozostawiona zostanie możliwość złożenia wyjaśnień, np. że pożyczyło się samochód.
W ocenie Grzegorczyka, w Polsce jest już "dość duża" liczba wideoradarów, ale "przy obecnym systemie prawnym procedura (egzekwowania mandatów z ich zdjęć-PAP) jest dłuższa niż tradycyjne karanie i łapanie przy pomocy tzw. suszarki (prędkościomierza -PAP)".
Zmiany - jak mówią ich twórcy - mają m.in. "uwolnić do służby znaczną liczbę policjantów", bo kary będą miały charakter administracyjny i zwiększyć ściągalność mandatów, co ma przyczynić się do wyrobienia w obywatelach poczucia nieuchronności kary za łamanie przepisów.
Zdaniem Grzegorczyka, poprawa stanu bezpieczeństwa wymaga zmian w trzech podstawowych sferach - jeśli chodzi o nadmierną prędkość, nietrzeźwych kierowców i stosowanie pasów bezpieczeństwa.
W 2006 r. na polskich drogach doszło do ponad 46 tys. wypadków, zginęło w nich ponad 5 tys osób, a rannych zostało blisko 60 tys. osób. (PAP)