Zalanie silnika grozi każdemu. Kierowcy nie zdają sobie sprawy z ograniczeń samochodu
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia - nadchodzą potężne opady deszczu, które mogą dla samochodu okazać się zabójcze. Gdy pojawią się pierwsze objawy zalania auta, zazwyczaj jest już za późno, a ubezpieczalnia nie weźmie odpowiedzialności za uszkodzenia.
Może się wydawać, że podniesione SUV-y i crossovery doskonale poradzą sobie z co większymi kałużami. Nadmierna pewność może okazać się zdradliwa. Kilka dodatkowych centymetrów prześwitu rzadko kiedy jest w stanie uratować silnik czy elektronikę przed szkodliwym działaniem wody. Zwłaszcza, gdy z impetem wjedziemy kałużę.
Gdy pokonujemy nieco głębszą wodę, przed autem tworzy się fala, która dostaje się do komory silnika. Najbardziej na zalanie narażony jest alternator, który zazwyczaj znajduje się na dole. Szczególnie na położenie tego elementu narzekają właściciele samochodów Alfy Romeo. W takim przypadku zwarcie czy uszkodzenie łożysk alternatora można uznać za wyjątkowe szczęście.
Szczęście, bo naprawa zamknie się w kilkuset złotych. Gorzej jeśli taka fala wody dostanie się do filtra powietrza, a później do układu dolotowego. Nie potrzeba wiele – niektóre modele "zaciągają" powietrze spod linii reflektorów. Zassana przez jednostkę napędową woda różni się od mieszanki paliwowo powietrznej tym, że nie da się jej sprężyć. Wówczas wyginane są korbowody, a uszkodzeniu może ulec nawet głowica. Sygnałami awarii będzie nierówna praca silnika, metaliczny stukot i w końcu brak możliwości uruchomienia auta.
Nie ma sie co łudzić. Zassanie wody do silnika jest chyba najgorszą z możliwych sytuacji i pociąga za sobą najwyższe koszty. Problem polega też na tym, że koszt remontu uszkodzonej jednostki trudno jest sfinansować z ubezpieczenia.
Opcjonalna polisa AC ma zabezpieczać finansowo właściciela przed niespodziewanymi uszkodzeniami pojazdu, w tym przed zalaniem. Ubezpieczalnie doskonale chronią się jednak przed amatorami przejazdów przez wodę. Większość firm umywa ręce, gdy silnik zassa wodę podczas wjazdu w kałużę czy przy ewentualnych próbach jego uruchomienia, nazywając to "rażącym niedbalstwem". Ewentualny zwrot kosztów może nastąpić wtedy, gdy nie doszło do uszkodzeń na skutek zalania.
Obok mechanicznych usterek, trzeba liczyć się z ewentualnym zalaniem układu zapłonowego. Wówczas nadal silnik będzie pracował nierówno, ale nie trzeba będzie uciekać się do kosztownych napraw. Wystarczy osuszyć aparat zapłonowy, a samochód może powrócić do pełni sił.
Wjechanie w kałużę odbić może się na hamulcach, jak i układzie wydechowym – rozgrzane elementy w kontakcie z wodą mogą się wykrzywić, co od razu poznamy po wibracjach na pedale hamulca lub nietypowym dźwięku z tłumika. O ile jednak te usterki są łatwe do zauważenia, jedną z najgorszych sytuacji – oprócz zalania silnika – jest zawilgocenie elektroniki. Czym nowsze auto, tym więcej wrażliwych elementów podatnych na uszkodzenie. Próba znalezienia wadliwego czujnika czy komputera to jak szukanie igły w stogu siana.